Według "Naszego Dziennika", za tonę ekogroszku trzeba zapłacić nawet 1300 zł, orzech możemy kupić za 900-1100 zł. Jak informuje gazeta, część mniejszych, słabiej zaopatrzonych składów może w ogóle nie mieć czym handlować, a wskutek dużego zapotrzebowania na węgiel przy ograniczonej podaży kupujący mogą nawet usłyszeć cenę 1400-1500 zł za tonę.
W ocenie Horbacza główną przyczyną wzrostu cen jest dekarbonizacja. Z danych Agencji Rozwoju Przemysłu wynika, że wydobycie węgla kamiennego w Polsce spadło w 2020 r. w stosunku do roku poprzedniego o blisko 12 proc., to jest o 7 mln 200 tys. ton.
Od wielu lat mówi się o odchodzeniu od węgla, a od dwóch lat szczególnie intensywnie. W konsekwencji mało która firma inwestowała w zwiększenie jego wydobycia. A w przypadku Polski, z roku na rok ono spada. Dodatkowo po covidzie, gospodarki odbudowują się i zapotrzebowanie na ciepło, energię elektryczną rośnie. W konsekwencji zwiększa się także popyt na węgiel, szczególnie w państwach azjatyckich - mówi Horbacz, cytowany przez Interię.
Interia cytuje, byłego przewodniczący Krajowego Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ "Solidarność" Kazimierza Grajcarka, który podkreśla, że "dziś każde paliwo idzie do góry - ropa, gaz, węgiel, a nawet drewno. W jego ocenie, mamy do czynienia z polityką wygaszania rynków producentów węgla i przyzwyczajania konsumentów do wyższych cen.
Przygotowywane jest natomiast zwiększenie wydobycia węgla np. w Australii, gdzie inwestorami są firmy z Europy - z Niemiec, Holandii czy Francji. Dzisiaj te kraje dążą do wygaszenia tego rynku w Europie i ustabilizowania wysokich cen, aby już w przyszłym roku wejść na rynek z dodatkowym miliardem ton węgla z Australii - przekonuje Grajcarek w Interii.
W ciągu siedmiu miesięcy b.r. według danych GUS sprzedaliśmy za granicę 3,6 mln ton, podczas gdy zaimportowaliśmy 7,4 mln ton. Na import wydaliśmy 2,5 mld zł, podczas gdy z eksportu otrzymaliśmy 1,5 mld zł.