Unia Europejska chce się uniezależnić od Chin
W 2021 roku Parlament Europejski przyjął rezolucję na temat nowej strategii UE - Chiny, w której podkreślono, że azjatycki gigant jest nie tylko partnerem gospodarczym, ale również konkurentem. Plan zmniejszania ryzyka zależności gospodarczej zapowiedziała w 2023 roku również Ursula von der Leyen nazywając plan deriskingiem.
Jak czytamy w publikacji prasowej Szkoły Liderów w ramach kampanii "BrukselaToNieKurort" produkty chińskie są w codziennej perspektywie tańszą alternatywą dla konsumentów, co szczególnie widać w strefie e-commerce. Na ogonie Allegro siedzi choćby platforma Temu, która tylko w styczniu 2024 roku przyciągnęła 15 milionów polskich internautów. Również w produkcji paneli słonecznych europejski rynek zdominowali chińscy producenci.
- Ważne jest, by wskutek dumpingu cenowego nie doszło do ustanowienia chińskiego monopolu w poszczególnych branżach. Uświadomienie społeczeństwom europejskim szkodliwości tego zjawiska wymaga wzmożonej edukacji i strategicznego myślenia o gospodarce. To jest jedno z najważniejszych zadań, jakie stoi przed przyszłymi europosłami i europosłankami, dlatego powinniśmy mądrze wybierać, na kogo zagłosujemy 9 czerwca – mówi Magdalena Tchórznicka, prezeska Fundacji Szkoła Liderów, organizator kampanii #BrukselaToNieKurort.
USA wyznacza trendy w uniezależnianiu się od Chin
Administracja poprzedniego prezydenta USA Donalda Trumpa rozpoczęła proces zmniejszania powiązań gospodarczych z Chinami. USA konkuruje z chińskim mocarstwem głównie na obszarze produkcji i dystrybucji półprzewodników oraz w zakresie rozwoju sztucznej inteligencji.
- Wbrew powszechnej opinii podział systemów technologicznych tych państw nie zaszedł jednak nagle i definitywnie, a zakazane do chińskiego użytku są tylko szczególne amerykańskie układy służące do trenowania sieci neuronowych. Pomimo tych ograniczeń, przemysł ten cechuje się złożonością powiązań, wobec czego wraz z wprowadzeniem sankcji nie doszło do całkowitego rozdzielenia zależności gospodarczych, a zaledwie rozpoczęto proces, który przypomina ten z okresu zimnej wojny - czytamy w publikacji.
Również w czasie zimnej wojny mocarstwa walczyły o uniezależnienie swoich gospodarek. Jak czytamy, na razie jednak jest za wcześnie aby mówić o dwóch konkurencyjnych systemach o podobnym poziomie technologicznym.
Co z Europą? Walka stoczy się o auta elektryczne
Europa przez ostatnie 20 lat straciła pozycję globalnego lidera produkcji półprzewodników, a sama zaczęła być zależna od USA, Chin i Tajwanu. Państwa członkowskie UE aby znowu być konkurencyjne przyjęły pod koniec 2022 roku European Chips Act, który ma na celu zwiększyć udział Europy w globalnym rynku półprzewodników z 10% do co minimum 20% do 2030 roku. Ten ruch również ma na celu mniejsze uzależnienie od zewnętrznych dostaw.
Główną osią sporu gospodarczego mogą być auta elektryczne. Jak wynika z raportu Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) od 2020 roku wzrosła liczba sprzedawanych aut elektrycznych. Pod względem produkcji i sprzedaży dominują Chiny, w 2023 roku wyprodukowały 6,4 mln aut, a Europa w tym samym czasie ok. 2 mln "elektryków".
Co więcej, Chiny wdzierają się coraz bardziej ze swoimi "elektrykami" do Unii Europejskiej. W 2019 roku udział chińskich producentów w sprzedaży aut elektrycznych wynosił 0,5 proc., w 2021 roku wzrósł do 3,9 proc., a w 2023 roku do 8,2 proc. Według prognoz KE w 2025 roku ma sięgnąć nawet 15 proc.
Chiny mocno dotują produkcję aut elektrycznych, które są ich kluczowym towarem eksportowym. W efekcie Unia Europejska może wprowadzić na nie wysokie cła, ale Chiny mogą odpowiedzieć cłami w sektorze energetyki odnawialnej. Dla krajów UE to trudna decyzja, bo odcięcie od chińskich dostaw opóźni transformację energetyczną.
– Szczególnie newralgiczna jest także zależność UE od Chin w zakresie dostaw wybranych surowców krytycznych, które są niezwykle istotne w kontekście planów przyspieszenia transformacji energetycznej. Krokiem w dobrym kierunku są postanowienia przyjętego w 2024 roku przez UE Aktu o surowcach krytycznych, który ustanawia do 2030 roku kilka ważnych celów m. in. Zapewnienie by 10 proc. zapotrzebowania na surowce krytyczne pochodziło z własnego wydobycia, by 40 proc. przetwórstwa surowców krytycznych następowało na terenie UE i wreszcie by zależność od importu danego surowca krytycznego od jednego państwa trzeciego nie była wyższa niż 65 proc. Dziś zależność od Chin w przypadku niektórych surowców krytycznych sięga nawet 100 proc. – mówi dr Szymon Kardaś, ekspert European Council on Foreign Relations.
Państwa UE samodzielnie nie mogą konkurować z gigantami. Muszą działać wspólnie
Jak czytamy w tekście Szkoły Liderów, pojedyncze państwa członkowskie nie są w stanie stanąć w szranki z chińskim gigantem. W zjednoczeniu mogą przeszkadzać jednak interesy jednostkowe poszczególnych państw członkowskich.
Widać to szczególnie na rynku aut, Francja i Włochy skupiają się na relatywnie tanich autach kompaktowych, które konkurują bezpośrednio z chińskimi autami, tak niemieckie koncerny zarabiają dzięki obecności ich aut na chińskim rynku.
– W kolejnych latach potrzebujemy zdecydowanie mniej egoizmów, a więcej współdziałania między państwami członkowskimi UE. W kontekście potrzeb związanych z agendą transformacyjną, ważnym krokiem byłoby wykorzystywanie już przyjętych regulacji prawnych, które m. in. umożliwiają działania na rzecz agregacji popytu na potrzebne w UE surowce krytyczne – przyjęty w 2024 roku Akt o surowcach krytycznych daje możliwości do tego, by w przyszłości uruchomić wspólne zakupy surowców krytycznych – tłumaczy dr Szymon Kardaś.
Na ten moment trudno jednak przewidywać, aby Unia Europejska skończyła z produktami "Made in China". Niemniej wspólnota powinna wypracować metodę, aby zacząć się uniezależniać od dostaw z dalekiego wschodu.
Polecany artykuł: