Minister rozwoju Jadwiga Emilewicz potwierdziła, że od przyszłego roku będą podwyżki cen prądu. Dodała jednak, że nie będą one drastyczne. Jej zdaniem ceny dla gospodarstw domowych mogą wzrosnąć o 5-7 proc. Niestety, nie są prowadzone prace nad ustawą, która zapewniłaby rekompensaty wzrostu cen energii w przyszłym roku. Zwróciła uwagę, że ma to związek m.in. z tym, iż koszt uprawnień do emisji CO2 "zdecydowanie wyhamował w ciągu roku".
Według "Dziennika Gazety Prawnej" podane szacunki są zaniżone. Podczas rozmowy z gazetą prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin opisał rozmowy prowadzone ze sprzedawcami (PGE, Energa, Tauron i Enea). Chodziło o ustalenie nowych taryf dla gospodarstw domowych. Według nieoficjalnych informacji, na które powołuje się DGP przedsiębiorstwa domagały się podwyżki na poziomie 20-40 proc. URE poprosiło o dodatkowe wyjaśnienia.
- Jak się dowiedzieliśmy dziś w URE, wszyscy sprzedawcy odpowiedzieli na wezwanie; Urząd będzie teraz analizował odpowiedzi spółek. Wnioski taryfowe złożyli też dystrybutorzy (druga połowa ceny dla gospodarstw domowych z taryfy G). Oznacza to, że jest szansa na zatwierdzenie obu taryf (sprzedażowej i dystrybucyjnej) do 17 grudnia i wejście w życie nowych cen od początku 2020 r. - pisze "Dziennik Gazeta Prawna.
Więcej zapłacą także firmy. Wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin potwierdził, że małe i średnie przedsiębiorstwa powinny szykować się na podwyżki cen prądu od przyszłego roku. Podwyżek mają - zdaniem wicepremiera, uniknąć duże przedsiębiorstwa, gdyż dla nich "ta podwyżka była już w tym roku".