Polska nie jest gotowa na ekomotoryzacyjną rewolucję
Ministrowie środowiska UE przyjmą w środę legislację przewidującą zakaz sprzedaży samochodów emitujących CO2 od 2035 r. - zauważa gazeta. Po tym terminie, jak wyjaśnia, będzie można ich używać, czy kupić takie auto na rynku wtórnym – aczkolwiek już nie nowy model. "To element Europejskiego Zielonego Ładu, który ma doprowadzić do zerowych emisji netto w 2050 r." - przypomina.
Dziennik zwraca uwagę, że na poniedziałkowym posiedzeniu ambasadorów UE, przygotowującym ministerialne spotkanie, tylko Polska i Włochy wyraziły sprzeciw wobec nowego prawa, a Rumunia i Bułgaria wstrzymały się od głosu. "Polska argumentowała, że nowe technologie są zbyt drogie i mało rozwinięte, a ich forsowanie przyniesie szkody mniej zamożnym obywatelom" - stwierdza gazeta.
Według danych za 2022 r., które przytacza dziennik, "tylko co 20. samochód w Polsce był elektryczny, a punktów do ładowania było niespełna 4 tys.". Dodaje, że w najlepszej pod tym względem Holandii samochód elektryczny można naładować w 112 tys. punktów.
Największy udział w rynku samochody elektryczne mają, jak wskazuje gazeta, w państwach nordyckich – w Szwecji to już ponad połowa rynku.
Gazeta zwraca uwagę, że przyjęcie legislacji było możliwe dzięki poparciu Niemiec, czołowego globalnego producenta samochodów z silnikami spalinowymi. "Berlin najpierw popierał projekt, a kilka tygodni temu nieoczekiwanie się mu sprzeciwił, co pozwoliło na sformowanie mniejszości blokującej" - zauważa. Ostatecznie jednak - dodaje - ustąpił w zamian za deklarację Komisji Europejskiej, że zakaz nie będzie obejmował samochodów napędzanych bezemisyjnymi paliwami syntetycznymi.
Zdaniem ekspertów, na których powołuje się dziennik, "to pusta deklaracja, bo produkcja paliw syntetycznych jest w fazie pilotażowej i na pewno nie uda się jej dostatecznie rozwinąć do 2035 r.". Na chwilę obecną jedyną realną ścieżką rozwoju branży motoryzacyjnej są samochody elektryczne - stwierdza gazeta.