Polskie prawo zakłada, że kąpielisko, aby mogło legalnie funkcjonować, musi posiadać przynajmniej dwóch ratowników. Jak informuje portal money.pl, w tym roku otwartych będzie o 200 kąpielisk więcej, niż w zeszłym roku. W sumie w Polsce będzie ich 629. Urzędnicy dwoją się i troją, by zapewnić ustawowe minimum co do ratowników. Chętnych po prostu brakuje.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Płatne parkingi nielegalne! Szokujący raport
Zarobki ratownika stale rosną i dziś otrzymuje on od 3,2 tys. złotych na rękę do nawet ponad 4 tys. złotych, choć są i miejsca, gdzie ratownicy zarabiają jeszcze więcej – pod Łodzią mogą liczyć nawet na 6 tys. brutto. Dodatkowo w niektórych miejscach otrzymują też zakwaterowanie i wyżywienie.
- Gdański Ośrodek Sportu zatrudniający ratowników do pracy na gdańskich kąpieliskach morskich oferuje, w przeciwieństwie do innych gestorów plaż, umowę o pracę na czas określony. Idą za tym takie przywileje, jak praca 5 dni w tygodniu, prawo do urlopu, możliwość pracy w godzinach nadliczbowych. Stawki, jakie proponujemy, tj. w miesiącu lipcu - 19,02 zł brutto/h oraz w sierpniu - 20,83 zł brutto/h, są wyższe niż w sąsiednich gminach. Oprócz tego zapewniamy kompletny strój oraz wodę bez ograniczeń na czas pracy. Stawki rosną oczywiście wraz ze stanowiskiem – mówi, cytowany przez money.pl, Grzegorz Pawelec z Gdańskiego Ośrodka Sportu.
Nawet mimo takich stawek Polacy niechętnie podejmują się pracy ratownika wodnego. Powód jest prosty – dziś ratownik musi być zawodowcem. Płaci więc za kursy i egzaminy, w tym ten z pierwszej pomocy, który co 3 lata trzeba odnawiać i każdorazowo płacić ok. 800 złotych.
Dlatego kąpieliska pomocy szukają wśród obcokrajowców. Najczęściej zatrudniają Ukraińców lub Białorusinów.
- Zatrudnialiśmy pracowników z Ukrainy oraz Białorusi. Byliśmy zadowoleni z ich pracy. Oni zresztą też się dobrze u nas czuli. W tym sezonie również kilka osób z Ukrainy znajdzie u nas pracę. Czekamy na ukończenie szkoleń przez kandydatów – stwierdza Grzegorz Pawelec.