Nie potrafiłby zliczyć, w ilu bankach rozkładali ręce: niestety, nie pomożemy panu. Po ponaddwuletniej obecności Strefy Kobiet na mapie 40-tysięcznego Świdnika klub ma ponad czterysta aktywnych kart członkowskich. To sporo. - A będzie jeszcze więcej - zapowiada ambitny właściciel.
Pomysł z przypadku
W 2007 roku - wtedy dwudziestosiedmioletni Piotr postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i założyć własny interes. Wrócił właśnie z USA, gdzie spędził kilka lat. Wystarczająco nasiąknął specyficzną atmosferą Ameryki, gdzie - jak mówi - ludzie, którzy nie idą do przodu, zaczynają się cofać i w życiu nie osiągają wiele.
- Zresztą praca na etacie, niestety słabo płatnym, i patrzenie na wszechobecny marazm i "jakoś to będzie" po prostu mnie poraziły - wspomina krótki czas, gdy zatrudnił się w miejscowej firmie. Jak to często bywa, o profilu działalności zadecydował przypadek. Żona pana Piotra, Anna, przyszła kiedyś do domu złorzecząc, że w sporym mieście, jakim jest Świdnik, kobiety nie mają szans na to, aby aktywnie spędzać wolny czas. Siłownie nastawione są na umięśnionych męż-czyzn, prężących do luster swe muskuły, a nie na szukające zupełnie czego innego kobiety. Jedyny klub fitness, w którym próbowano myśleć również o płci pięknej, pękał w szwach. A że Małek dysponował wielkim domem, zbudowanym przez jego ojca 20 lat temu, który stał pusty... Nie myślał długo.
Sukces nie przychodzi sam
- No to zrobię ci klub fitness z prawdziwego zdarzenia. Tylko dla kobiet - zdecydował. Nie znając się dobrze na siłowniach, aerobikach i odnowie biologicznej, Małek wiedział jednak, że nie może jedynie wstawić byle jakiego sprzętu do pomieszczenia i czekać, aż sukces przyjdzie sam. Kredytując się i korzystając z funduszy Unii Europejskiej, zaczął wyposażać klub sprzętem fitness najlepszej jakości. Inwestował, inwestował, inwestował... z coraz większym przerażeniem patrząc na to, że inwestycjom nie ma końca, a Strefa Kobiet wciąż nie wygląda tak, jak to sobie wymarzył.
- W pewnym momencie przestraszyłem się, że w końcu dostanę finansowej czkawki. Pierwsze półtora roku działalności było straszne - dopóki Strefa Kobiet nie okrzepła, nie poukładało się wszystko na swoim miejscu, Piotr Małek nie spał po nocach. Konsekwentnie jednak realizował swój plan. Chciał, żeby Studio 43 było miejscem, z którego panie wychodzą szczęśliwsze, zdrowsze i bardziej zadowolone z siebie. No i oczywiście wrócą tam, przyprowadzając swoje koleżanki.
Coś dla każdej z pań
- Myślę, że każda pani znajdzie u nas coś dla siebie - mówi z przekonaniem szef Strefy. Zajęcia z klasycznego aerobiku i siłownia (nawet tam sprzęt dobierany był pod kątem kobiecych możliwości i potrzeb) to jedynie wierzchołek góry lodowej. Wielkim powodzeniem cieszą się zajęcia na rowerkach stacjonarnych - Indoor Cyckling, sauna, masaż, profesjonalne zabiegi kosmetyczne...
Szkoła Rodzenia i Aktywna Mama, czyli zajęcia dla pań w ciąży - to reakcja Małka na sugestie pań, które czekając na dzidziusia, nie chciały gnuśnieć w domu. A Super Linia, autorski program pracujących dla Strefy speców od żywienia i trenerów, jest przeznaczona dla pań puszystych.
- Każda klientka może korzystać z propozycji Strefy w idealnej dla siebie proporcji - tłumaczy młody przedsiębiorca i dodaje, że pomysłów ma jeszcze więcej. Marzy mu się np. żeby Studio 43 nie kojarzyło się wyłącznie z zajęciami fizycznymi. Stąd takie imprezy jak Kobiety Kobietom, czyli spóźniony Dzień Kobiet, zorganizowany kilka dni po 8 marca, z pogadanką na temat zdrowego odżywiania i kosmetyków, czy Noc Piękna, gdzie panie mogły zrobić się na bóstwo.
Czytaj dalej >>>
- To właśnie mój sposób na biznes: nie pozwolić klientkom na nudę - zdradza swą receptę. W swej pracy nie lubi jedynie tego, że kompletnie nie ma czasu na... siłownię, choć jako były zawodnik jujitsu chętnie by sobie poćwiczył.
Biznes ruszył dzięki zaufaniu
Były takie momenty, kiedy podejrzewał, że już nigdy nie ruszy z miejsca. Przytłaczał go sposób, w jaki banki traktowały jego, ambitnego klienta z dobrym pomysłem na sukces. - Dla nich nie było z kim rozmawiać. Młody, początkujący, w dodatku poszukujący sporych pieniędzy na ryzykowny interes - wspomina Małek.
Wszystko zmieniło się, kiedy przedsiębiorczy mężczyzna trafił do SKOK-u "Świdnik". Tam, ku własnemu zdziwieniu, nie usłyszał tak dobrze już znajomej formułki, że nie mają dla niego propozycji. Zgodzili się pożyczyć pieniądze, nie robili problemów. - Zaufali mi, zaufali w to, że mam dobry pomysł i potrafię go zrealizować - chwali pan Piotr.