W którym iść kierunku wyznaczył sobie wymyślając nazwę firmy. "Podłoga od A do Z" znaczy po prostu tyle, że on i jego współpracownicy zrobią wszystko, żeby ktoś, kto odwiedzi ich siedzibę wiedział, że niczego, co jest związane z tematem podłogowym szukać już nie musi. - Wszystko jedno co: deski podłogowe, parkiety przemysłowe, panele czy kamień. Nasza firma to zamówi, przygotuje, dotnie i zamontuje. Jedyną rzeczą, którą klient musi zrobić, to musi być zadowolony z końcowego efektu - obrazuje działanie swojej firmy Rozwadowski.
Trudne początki firmy
Z lekka żartując dodaje, że pomysł na taki, a nie inny sposób zarabiania na życie wpadł mu do głowy, gdy nosił za swym ojcem kable od cykliniarki. Zdzisław Rozwadowski zajmuje się cyklinowaniem podłóg od 1989 roku. A jego syn podpatrując fach postanowił pójść z tym dużo dalej.
Był 2001 rok, początki różowe nie były. Zaczynał ze starszą o kilka lat od siebie cykliniarką, którą podarował mu Rozwadowski senior. Do tego sklep w Świdniku, w którym zgodnie z nazwą firmy chciał mieć wszystko to, co może być przydatne na wysokości podłogi. Na początku jednak tylko mu się to marzyło, bo zaczynał z dwiema klepkami-wzorami do pokazywania potencjalnym klientom.
Dzień w dzień przybywało coś nowego. Dziś o ofercie sklepu jego właściciel mówi krótko: bogata. - Może to zabrzmi jak banał, ale wiedziałem, że nam się uda. Jak się na coś naprę, to nie ma przeproś - mówi z przekonaniem, podkreślając jednakże to, że rozwój firmy nie był jednym pasmem nieprzerwanych sukcesów. - Wiem, jak smakuje postny chleb. Może dlatego wiem też i to, że trzeba iść dalej i nie bać się czasami zaryzykować – mówi. Na szczęście nigdy przez skłonność do ryzyka nie doznał wielkich kłopotów.
Rodzina to podstawa
Sam Rozwadowski przyznaje, że duża w tym zasługa jego żony Ewy, która pomaga mu prowadzić interes. Stara prawda o tym, że mężczyzna jest głową przedsięwzięcia, kobieta zaś szyją, która wie w którą stronę tę głowę zwrócić w ich przypadku sprawdza się co do joty. - Wiecznie zaganiany często chodzę z głową w chmurach. Wtedy pomoc mocno stąpającej po ziemi, ale pomysłowej Ewy jest nieoceniona - chwali swą wspólniczkę.
Nachwalić nie może się również ludzi, którzy dla niego pracują. Piotr Szul, Rafał Doroszuk i Dariusz Grabowski to jego zdaniem właściwi ludzie na odpowiednim miejscu. - Wiem, że nie zrobią mi wstydu - sumuje, podkreślając że nie chodzi mu tylko o ich wysokie umiejętności techniczne, ale i kulturę osobistą, o czystym ubraniu i trzeźwym „chuchu” nawet nie wspominając.
W firmie ze Świdnika "fachowcy" w przepoconych łachach i z zapachem wypitego piwka są nie do pomyślenia.
Każdy klient się liczy
To zresztą służy wszystkim. "Podłoga od A do Z" realizuje wiele projektów ekskluzywnych, z użyciem najdroższych materiałów, u ludzi dla których liczą się takie niuanse. Dlatego też firma współpracuje z wieloma projektantami i architektami, a zadowoleni Inwestorzy przekazują telefon do Rozwadowskiego następnym. - Myślę, że zdobywamy ich również takimi szczegółami - uśmiecha się Rozwadowski, dla którego kontakt z klientem to rzecz nie do przecenienia.
Tym również wygrywają z wielkim biznesem, dla którego jeden klient w tą, jeden w tamtą to niewielka różnica.
W "Podłogach od A do Z" nie chcą po prostu wypchnąć towaru czy usługi i zacierać rąk licząc zysk. Stąd o podłogach, takich czy owakich, a może zupełnie innych często rozmawia się u nich przy kawie. - Cierpliwe wysłuchanie potrzeb ludzi, no i pomoc w ich spełnieniu - choć brzmi to bardzo górnolotnie, zwłaszcza jeśli chodzi o podłogi, to Rozwadowski zapewnia, że to prawda. - W pełni zadowolony klient, zadowolony z tego co ma w domu, to równie zadowolony ten, który mu pomógł. Czyli ja - kończy. Jak to się ma do rzeczywistości? Choć miesiące zimowe to zazwyczaj martwy sezon w tej branży, a wokół podobno szaleje kryzys, "Podłoga od A do Z" nie narzeka na brak pracy.
Jak pan Jacek rozwinął swoją podłogową firmę |
Pan Jacek sam przyznaje, że nie zawsze było łatwo. Od małej rodzinnej firmy do przynoszącego przyzwoite zyski sklepu z podłogami wiodła długa i wyboista droga. I choć biznesmen był zdeterminowany do wszystkiego dojść własną ciężką pracą, to nie obyło się bez pomocy z zewnątrz. Przedsiębiorca dobrze pamięta moment zwrotny w historii jego firmy. Akurat pojawiła się okazja na rozwój. Miał szanse na zakupienie specjalistycznych maszyn i surowca świetnej jakości z Holandii. Coś takiego pomogło by mu rozwinąć biznes. Niestety nie miał pieniędzy na zakupy. Po pomoc postanowił udać się do Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej "Świdnik", gdzie bez problemu uruchomił linię kredytową RB Tandem na prowadzenie bieżącej działalności gospodarczej. Ze swojej wizyty w SKOK-u pan Jacek ma bardzo miłe wspomnienia. - Uwinęli się z tym naprawdę szybko. Od początku pilotował mnie jeden człowiek, obyło się bez masy kwitów i zaświadczeń - wspomina przedsiębiorca, dodając do katalogu plusów spółdzielczej Kasy również aspekt pozafinansowy. Pan Jacek sam udziela się społecznie i charytatywnie, spodobało mu się więc to, że SKOK również nie pozostaje niewzruszony na los innych. - Patrzą nie tylko na biznes, ale i na ludzi. To miłe - mówi przedsiębiorca. |
www.skok.pl