Ogródki działkowe nie są "eko"? Tak wyszło z badań naukowców
Badacze z Michigan przeanalizowali 73 miejskie ogrody i farmy we Francji, Niemczech, Polsce i Wielkiej Brytanii. Badano trzy typy ogrodnictwa miejskiego: profesjonalne farmy, ogródki indywidualne i wspólne ogrody. W każdym z nich badane były emisje gazów cieplarnianych z użytych materiałów, czynności (koszty nawozów, grządek, ścieżek etc.) oraz ich emisję CO2 w formie ekwiwalentu na uzyskany posiłek. Dane zostały porównane z danymi z emisji z tradycyjnym rolnictwem.
Jak się okazało, produkcja żywności w miejskich farmach i ogrodach jest obciążona emisją 0,42 kg ekwiwalentu CO2 na posiłek, a dla tradycyjnego rolnictwa to 0,07 kg CO2. Skąd ta różnica? Miejskie farmy i ogrody, działają przez kilka lat, do ok. dekady, co oznacza mniejszą wydajność zużywania materiałów. Pod tym kątem tradycyjne rolnictwo, mimo używania pestycydów, nawozów etc. zapewnia duże zbiory w przeliczeniu na powierzchnię, co zmniejsza ślad węglowy w przeliczeniu na posiłek.
Co ciekawe, nie dotyczy to pomidorów, które hodowane w ogrodach miejskich na świeżym powietrzu mają mniejszy ślad węglowy niż pomidory ze szklarni. Podobnie w przypadku żywności dostarczanej frachtem lotniczym, wtedy ślad węglowy jest równie duży co w przypadku ogrodów miejskich.
Autorzy badania zalecają, aby prowadzący ogrody podejmowali działania do zmniejszenia śladu węglowego, takie jak np. dłuższe ich prowadzenie, wykorzystywanie materiałów z recyklingu, wykorzystywanie zużytej wody (z mycia naczyń, kąpieli), zbierania deszczówki, czy kompostowanie.
Czy zabronią ogródków działkowych?
Oczywiście jak często bywa przy takich badaniach, pojawiają się obawy, że polityka skierowana na zieloną transformację, zabroni w przyszłości ogródków działkowych. Trudno jednak oczekiwać takich postulatów, szczególnie, że jest dużo dowodów naukowych na korzystny wpływ ogrodnictwa miejskiego na więzy społeczne, oraz badań potwierdzających pełnowartościowość produktów rolnych z tego typu działalności.