Do Wigilii został tydzień i to „niecały". Zimno, ponuro, ślisko, w sklepach tłumy. Ludzie z obłędem w oku mijają się na chodnikach, zawadzając torbami. Kupują prezenty, karpie, śledzie, dźwigają kilogramy jedzenia. Sok z kiszonej kapusty kapie z pękniętej torby na zmarznięte ręce. Sąsiadka myje okna zakutana w szal. Sąsiad wciąga choinkę po schodach. Zasznurowane drzewka sterczą na wszystkich balkonach. Na klatce pachnie ciastem. Święta. To szaleństwo powtarza się co 365 dni.
Z planem łatwiej
Żeby przygotować wigilię, potrzebujemy kilku niezbędnych rzeczy, które musimy kupić i kilku niezbędnych rzeczy, które już mamy, ale musimy coś z nimi zrobić. Podzielmy każdy dzień, który pozostał do świąt, na część handlową i wieczorową. Dzięki temu unikniemy zamykania sklepów przed nosem i nieprzespanych nocy. Każdego dnia, w czasie do zamknięcia sklepów, zaopatrujmy się w niezbędne artykuły spożywcze i inne rzeczy. Resztę czasu poświęćmy na przygotowania do uroczystej kolacji i świąt.
Jak sygnalizują sondaże przeprowadzane przed świętami, najbardziej stresuje nas fakt, że nie mamy jeszcze prezentów. Drugie w kolejności jest jedzenie.
Poza prezentami i produktami spożywczymi niezbędnymi do przygotowania uroczystej wieczerzy wigilijnej, potrzebujemy choinki, opłatka i sianka. Choinkę można kupić w przeddzień wigilii.
Nie święcone – nieważne?
Opłatek nie musi być poświęcony, żeby można się nim było podzielić. Dla ważności obrzędu wystarczy opłatek pobłogosławić, a zrobić to może np. najstarsza osoba przy stole, albo gospodarz domu. Do XVII wieku wypiek opłatków był zastrzeżony dla klasztorów i zakonów. Potem tradycyjnie wypiekali je organiści w poszczególnych parafiach. Dzisiaj mamy w Polsce kilkadziesiąt świeckich piekarni wypiekających opłatki, w związku z czym można je kupić np. od „aniołka" w supermarkecie. Jeśli więc nie po drodze nam do kościoła, nie zgrzeszymy kupując opłatek gdzie indziej. Dzielenie się nim nie jest gestem ściśle religijnym.
Z kolei siano, które zgodnie z powszechnym w Polsce obyczajem, powinno znaleźć się pod obrusem na wigilijnym stole, zgodnie z tradycją, powinno być uroczyście poświęcone w kościele podczas mszy odbywającej się w dniu kwesty na biednych – ponieważ jest symbolem ubóstwa groty betlejemskiej. Jeśli nie mamy poświęconego siana, wprawdzie możemy użyć każdego, ale sens tego gestu wówczas się zatraca.
Załatwmy więc ostatecznie sprawy opłatka i sianka. Opłatek kupmy za datek w kościele lub po cenie detalicznej w sklepie. Sianko, jeśli nie byliśmy na kościelnej kweście, uszczknijmy od sąsiadów, albo po prostu kupmy w sklepie z artykułami dla zwierząt. I pomyślmy o strawie zgoła nie duchowej.
Zakupy z głową w kuchni
Wieczerza wigilijna powinna być postna i skromna. Nasza tradycja mówi jednak o 12 potrawach, a stół uginający się pod ciężarem tuzina waz i półmisków to czuły punkt na honorze niejednej pani albo pana domu. Mając na głowie prezenty, stroiki i niewytrzepane dywaniki, nietrudno zapomnieć np. o kupieniu goździków, albo maku, z natury cichego, który w budce warzywnej nie upomni się: jeszcze ja! Śliwki i grzyby przypomną o sobie zapachem, a mak? - nie ma jak. Zróbmy więc listę rzeczy, bez których trudno będzie przygotować wszystko, co ma wjechać na stół. Na przykład bez cebuli trudno zrobić karpia w galarecie, a bez śmietany – karpia w śmietanie. Zróbmy więc listę wszystkiego co potrzebne, wykreślmy z niej to co mamy, na przykład mąkę i cukier, i skreślajmy zamaszyście dalej, w miarę robienia zakupów. Robiąc listę, podzielmy ją na 3 rubryki: 1. produkty, które można kupić w zwykłym sklepie spożywczym lub supermarkecie – np. mąka, kasza gryczana, miód, 2. produkty do kupienia w warzywniakach i na bazarach – np. kapusta kiszona, włoszczyzna, suszone śliwki, 3. produkty specjalne – np. karp, śledzie. Dzięki temu będziemy mieć w nogach mniej niż w torbach.
Niektóre potrawy wigilijne po prostu trzeba zrobić w przeddzień wieczerzy, ale część można przygotować wcześniej. Uszka do barszczu i pierogi mogą poczekać parę dni w lodówce. Można je też zamrozić. W ten sposób część pracochłonnych przygotowań w przeddzień wigilii będziemy mieć z głowy, co znacznie poprawi nam humor.
Zacznijmy od porządków
Każdy ma własny tryb sprzątania. Jedni biegają z mokrą ścierką, przecierając i przemywając wszystko co się da, inni działają spokojnie, atakując wroga na sucho, a dopiero potem na mokro. Porządki, w których najpierw przypuszcza się bezwzględny atak odkurzaczem o mocnym ciągu, a potem dopiero używa się płynów, mleczek i innych wilgotnych specyfików, są najskuteczniejsze. Dowodzą tego programy telewizyjne o poskramianiu brudu i książki porządkujące wiedzę o porządkach. Najlepiej, jeśli przed świętami najpierw wysprząta się kuchnię. Łatwiej będzie wtedy działać na dwa fronty: pichcić w kuchni i jednocześnie sprzątać w pozostałych pomieszczeniach. Możemy to robić codziennie po powrocie z zakupów.
Zróbmy sobie prezent
Po zakupach spożywczych, albo przed nimi, jak kto woli, warto poświęcić jedno wyjście po zakupy tylko po to, żeby kupić bliskim osobom prezenty pod choinkę. Każdy coś tam w tej materii planuje wcześniej, czasem podpytuje członków rodziny, zasięga języka co do potrzeb. Najprzyjemniej jest jednak kupować podarunki spontanicznie. Dopiero oglądając różne przedmioty w sklepach, można wpaść na dobre pomysły. Jeśli wcześniej postanowimy kupić cioci Lusi szkatułkę na biżuterię, której ciocia Lusia ma 165 kilo, możemy przebyć całe miasto wszerz i wzdłuż i nie znaleźć odpowiedniej szkatułki. Natkniemy się za to na 150 innych przedmiotów, którymi można sprawić krewnej równie wielką przyjemność. Dlatego o ile chodzenie po sklepach spożywczych z listą niezbędną do przygotowania potraw oszczędza czas, o tyle lista prezentów i w związku z tym szukanie czegoś konkretnego, wymaga odwiedzenia mnóstwa sklepów. No, chyba, że prezenty mamy już upatrzone, wiemy dokąd i po co pójść. Wtedy lista może pomóc. W całym tym przedświątecznym zamieszaniu, dajmy sobie chwilę wytchnienia. Kupowanie prezentów dla bliskich powinno być przyjemnością. Jeśli kupujemy niechętnie, byle co i byle jak, tracimy część świątecznej magii.
O choinka, gdzie są bombki
Pewnie w pawlaczu. Albo w piwnicy. Któregoś z wieczorów poprzedzających wigilię trzeba je wyjąć, obejrzeć, przetrzeć dla zyskania większego połysku i przygotować do powieszenia. Tegoroczna choinka, zgodnie z obowiązującymi trendami, powinna być raczej skromna, nie przeładowana kolorowymi bombkami i nie obciążona łańcuchami. Raczej lekka i przejrzysta. Pierniczki, ptaszki, drewniane i słomiane ozdoby to inna dobra opcja, ponieważ wraca właśnie moda na styl rustykalny, ludowy, czerwono – słomiano – piernikowo – biały. Tym razem wybierzmy jeden lub dwa kolory bombek, na przykład granatowy i złoty, czerwony i biały lub brązowy i pomarańczowy. Sprawdźmy, czy działają lampki. Obowiązuje zasada – „im mniej, tym więcej". Po zejściu z drzewka zasada ta rozprzestrzenia się na cały wigilijny wystrój. Dzięki temu zamiast wielkiego bogatego stroiku, który zasłoni siedzącego naprzeciwko wuja, połóżmy na stole prostą świerkową gałązkę z jedną, piękną bombką. Obrus wigilijny, tradycyjnie nieskazitelnie biały, wyprasujmy w przeddzień. Niech sobie już leży i spokojnie czeka, likwidując jednocześnie nasz coroczny przedwigilijny niepokój podszyty niegotowym obrusem, który być może ma plamę. Kilka grubych białych świec, rozstawionych w różnych miejscach w świecznikach o prostych formach, uczyni bardziej eleganckim każde wnętrze, a do tego stworzy uroczysty nastrój.
Kiedy zaś ten nastrój nam się udzieli, wnieśmy uroczyście potrawy i zacznijmy świętować wyjątkowy wieczór, zadowoleni z siebie, spokojni i mający siłę, by z mocą lokomotywy zaintonować w stosownym momencie „Bóg się rodzi, moc truchleje!!!..."