Kajdanki - zdj. podglądowe

i

Autor: Pixabay

Wybory prezydenckie 2020: Kara za GŁOSOWANIE. Zobacz, dlaczego

2020-04-24 14:13

O wyborach korespondencyjnych za granicą można zapomnieć. Rodacy mieszkający poza krajem będą mogli głosować w wyborach prezydenckich w ambasadach i konsulatach RP. Oznacza to, że będą musieli wyjść z domu, a w wielu krajach to sprzeczne z wytycznymi rządzących. Za nieprzestrzeganie obostrzeń grożą gigantyczne kary.

Wokół terminu i organizacji wyborów prezydenckich w Polsce panuje spór polityczny. Z wypowiedzi rządzących można wywnioskować, że przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych w maju jest bardzo realnym scenariuszem. Z takiej opcji nie skorzystają jednak Polacy, którzy mieszkają za granicą. Zgodnie z obecnie obowiązującym stanem prawnym, będą mogli zagłosować w specjalnie utworzonych obwodach głosowania wyłącznie osobiście. Ministerstwo Spraw Zagranicznych powołało 162 okręgi wyborcze poza granicami Polski na zaplanowane na 10 maja wybory prezydenckie. W związku z wybuchem pandemii koronawirusa przeprowadzenie wyborów w niektórych państwach będzie bardzo utrudnione, a w wielu niemożliwe. Tymczasem wielu wyborców ma wątpliwości odnośnie nie tylko bezpieczeństwa, ale również kwestii prawnych. Bowiem za nieprzestrzeganie wytycznych w związku z pandemią koronawirusa w wielu krajach grozi wysoka kara, a w krajach arabskich nawet więzienie.

ZOBACZ TEŻ: Biała noc w sklepach Biedronka! Ceny produktów niższe o podatek VAT

Surowe kary mogą spotkać polskich wyborców w Irlandii. Wytyczne tamtejszego rządu wskazują, że wyjść z domu można wyłącznie w sytuacjach wyjątkowych. Co to dokładnie oznacza? Mieszkańcy Zielonej Wyspy mogą opuścić dom jedynie podróżując do lub z pracy, gdy praca uważana jest za niezbędną usługę - bank, urząd pocztowy, część sklepów, w celu kupowania żywności i leków czy korzystanie z wizyt lekarskich z ważnych powodów rodzinnych. Nie ma także zgody na aktywność fizyczną 2 km od miejsca zamieszkania. Z przepisów tych jasno wynika, że wyjście na wybory prezydenckie łamałoby irlandzkie prawo. Polak szukający urny wyborczej w Irlandii zapłaciłby nawet 2500 euro kary, czyli 11,3 tys. zł. 

W USA MSZ utworzyło dwa obwody w Waszyngtonie, w Nowym Jorku i Chicago po trzy, po jednym w Los Angeles i Huston. We wszystkich tych miastach obowiązują nakazy pozostania w domach. Za złamanie zakazów w stolicy kraju można trafić za kraty na 90 dni lub zapłacić pięć tysięcy dolarów grzywny, czyli wyborca byłby biedniejszy o 21 tys. zł. 

Najsurowsze kary czekają jednak na wyborców w krajach arabskich. Emir Kataru, szejk Tamim ibn Hamad as-Sani pod koniec marca zdecydował o zaostrzeniu przepisów w związku z rozprzestrzeniającym się koronawirusem. Osoby, które znajdują się w izolacji lub są poddane kwarantannie, muszą sumiennie stosować się do procedur. W przeciwnym razie mogą trafić do więzienia na okres 3 lat i zapłacić grzywnę w wysokości 200 tys. riali katarskich, czyli ok. 230 tys. zł. Z kolei w Zjednoczonych Emiratach Arabskich obostrzenia są bardziej skomplikowane, chociaż ukaranie za ich nieprzestrzeganie zdecydowanie tańsze. Mieszkańcy ZEA na zakupy do sklepu czy apteki mogą wybrać się co trzy dni, a co pięć dni mogą udać się do bankomatu. Co ważne, każde wyjście wiąże się z uzyskaniem zgody od lokalnej policji. Wyborcy, którzy nie dostosują się do obostrzeń, mogą zapłacić nawet 30 tys. zł. 

SPRAWDŹ TAKŻE: To koniec programów 500 plus! Czy dostaniesz pieniądze? Resort ma inny plan

Źródło: onet.pl

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze