Nie pomogło zwiększenie wysokości składek przekazywanych przez OFE do ZUS. Deficyt w ZUS rośnie. A będzie jeszcze gorzej. W najbliższych latach składki od osób pracujących nie będą pokrywać wszystkich wydatków na świadczenia. Tak wynika z prognoz wypłacalności na najbliższe 5 lat opracowanych przez Fundusz Ubezpieczeń Społecznych (administrowany przez ZUS).
Rocznie będzie brakować 65 mld złotych!
Deficyt może wynieść maksymalnie nawet 325,7 mld zł. Tylko w ciągu jednego roku zabraknie na wypłatę wszystkich świadczeń 65 mld zł.
Skąd FUS weźmie pieniądze, żeby załatać tak wielką dziurę? Odpowiedź jest dla każdego oczywista. Istnieje tylko jedno źródło. Jak zwykle - pieniądze zostaną wyjęte z naszych portfeli! Już teraz, według wyliczeń Wiktora Wojciechowskiego z FOR, każdy pracujący poza rolnictwem dopłaca do dziury w ZUS ponad 3 tys. zł rocznie. - Jeśli system emerytalny jest niewydolny zawsze rodzi się zagrożenie dla naszych kieszeni, że trzeba będzie do niego dokładać. Pieniądze mogą pochodzić tylko albo z budżetu, co w praktyce oznacza wyższe podatki, albo z podwyższenia składek - twierdzi prof. Marek Góra, twórca reformy emerytalnej. Eksperci są zgodni - konieczne jest natychmiastowe wprowadzenie zmian, które uzdrowią nasz system emerytalny. Zwłaszcza że z prognoz demograficznych jasno wynika, że w najbliższym czasie ciągle będzie maleć liczba pracujących, a zwiększać się liczba osób pobierających świadczenia.
- Trzeba rozpocząć debatę na temat wydłużenia wieku emerytalnego, zmiany systemu pobierania składek czy cięcia przywilejów emerytalnych, które kosztują nas 20 mld zł - twierdzą zgodnie eksperci. Rząd musi się więc brać do roboty!