Szef resortu zapowiedział, że wszystkie dostawy z Polski będą przechodziły nadzwyczajną kontrolę na obecność bakterii, ale zakazać całkowitego importu na razie nie może. Czechy jednak, zamiast informować o sprawie w mediach, powinny umieścić informację o wykryciu salmonelli w mięsie w unijnym systemie ostrzegania RASFF.
"Czechy nie umieściły informacji o wykryciu salmonelli w polskiej wołowinie w unijnym systemie ostrzegania RASFF, a tamtejsze służby weterynaryjne nie poinformowały resortu rolnictwa o tej sprawie" - w ten sposób do doniesień z Czech odniósł się w środę Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk.
Zaznaczył też, że informowanie o takiej sprawie poprzez media jest "pogwałceniem zasad ustalonych przez Komisję Europejską". "Taka informacja powinna pojawić się najpierw w systemie wczesnego ostrzegania o niebezpiecznej żywności i paszach (RASFF)" - podkreślił.
Jak jednak dodał, niezależnie od tego, polska strona poleciła skontrolowanie zakładu, który dostarczył kwestionowane mięso do Czech. Dodał, że salmonella w wołowinie raczej się nie zdarza, a jest to "wskaźnik procesu technologicznego". Dodał, że będą pobierane wymazy.
Pod koniec stycznia telewizja TVN24 pokazała reportaż o rzeźni na Mazowszu, gdzie pozyskiwano mięso z chorych zwierząt, które nie podlegało stosownej kontroli weterynaryjnej. Około 300 kg mięsa z tej rzeźni trafiło do Czech, w tym 137 kg do restauracji lub indywidualnych nabywców. Przeprowadzono kontrole, ale nie wykazały one obecności antybiotyków ani bakterii. Również nikt z konsumentów nie zgłosił problemów po zjedzeniu mięsa z Polski.
Sprawą zajęła się Komisja Europejska. Niektóre kraje wprowadziły tymczasowe embargo na wołowinę z Polski.
Źródłó: businessinsider.com.pl