Żelazny bank spółdzielczy

2013-11-04 3:00

Rozmowa z Józefem Florkiem, prezesem Banku Spółdzielczego w Samsonowie.

- Jak to się stało, że zainteresował się Pan finansami? Przecież jest Pan rolnikiem z wykształcenia?

- Bankowcem zostałem właściwie przez przypadek. Po ukończeniu Akademii Rolniczej w Lublinie w 1971 roku pracowałem w Technikum Rolniczym w Tarnobrzegu jako nauczyciel zawodu. Następnie po kilku latach w Rolniczym Rejonowym Zakładzie Doświadczalnym w Modliszewicach (obecnie Ośrodek Doradztwa Rolniczego) zacząłem szukać pracy w Kielcach i trafiłem do Banku BGŻ. A już 1 marca 1976 roku zostałem dyrektorem Banku Spółdzielczego w Samsonowie. Zakładałem sobie, że praca w Banku będzie krótkim epizodem, ale mimo wielu propozycji z Kielc zostałem w Banku. Odbyłem wiele szkoleń krajowych i zagranicznych i powoli stawałem się bankowcem (uśmiech). Zostałem, bo bankowość spółdzielcza miała problemy, bałem się, że nasz Bank straci tożsamość. Udało się, przetrwaliśmy i jesteśmy dziś bankiem uniwersalnym. Bankowość spółdzielcza ma się dobrze i ja też czuję się tu na swoim miejscu. Odpukać (puk, puk), bo nadal wieją przeciwne wiatry i spółdzielcy mają pod górkę.

- Jak mam możliwość rozmawiać z fachowcem od pieniędzy, to ciekawi mnie, jak Pan traktuje pieniądze? Zdradzi Pan, kto w domu trzyma kasę?

- Uważam, że pieniądze nie są w życiu najważniejsze, bo nie kupimy za nie zdrowia i kochającej rodziny. Choć to oczywiste, że mając je, możemy realizować marzenia. Pieniądze w życiu człowieka mogą uczynić wiele dobrego, ale też dużo złego. Zawsze w moim domu obowiązywała demokracja, więc moje i żony pieniądze wpływają na wspólny rachunek w naszym Banku. Każde z nas ma do nich dostęp, kiedy potrzebuje - w 3 placówkach naszego Banku na terenie Gminy Zagnańsk lub za pośrednictwem jednego z 4500 bezprowizyjnych bankomatów w całej Polsce.

- Zastanawia mnie, czy Polacy znają się na finansach? Czy wiedzą, jak brać kredyty, potrafią oszczędzać?

- Trudne pytanie. Każdy z nas umie liczyć swoje środki, każdemu wydaje się, że robi to najlepiej. Czasami zbytnio ufamy reklamom, wierzymy w cudowne okazje, nie zauważając ukrytych kosztów. Bardzo często jest tak, że superwyjątkowa oferta innego banku okazuje się gorsza od tej podstawowej w Banku Spółdzielczym.

- O Samsonowie mówi się, że jest to miejscowość z żelaznymi tradycjami. Skąd się wzięło to określenie?

- Określenie "żelazny" w przypadku Samsonowa należy traktować bardzo dosłownie. Już w XV wieku powstały tu pierwsze fabryki żelaza i stali. Kuźnice zarządzane przez Łukasza Samsona, Cacciów z Bergamo, Servallich, Gianottich, biskupów krakowskich produkowały wyroby dla wojska. Huta żelaza "Józef", którą wybudowano z inicjatywy Stanisława Staszica,wytwarzała ok. 800 ton surówki rocznie - była jedną z większych i nowocześniejszych w Polsce w XIX wieku. Zakład produkował broń dla uczestników powstania styczniowego, za co Rosjanie spalili go w 1866 roku. 100 metrów od naszego Banku przetrwały ruiny wielkiego pieca, wieży wyciągowej oraz hal produkcyjnych.

- Czy Bank Spółdzielczy w Samsonowie też jest "żelazny"?

- Jeśli użyć metafory żelaza jako metalu o dużym znaczeniu gospodarczym i znanego od czasów starożytnych, to tak. Bank Spółdzielczy w Samsonowie ma bogate tradycje i wiele znaczy dla lokalnej społeczności. Sięga swymi korzeniami 1927 roku. Powody jego powstania były podobne do tych w innych regionach kraju. Chodziło o wzajemną pomoc na przeludnionej wsi, gdzie funkcjonowało wiele niewielkich gospodarstw. Założycielami Banku, wówczas to była tzw. Kasa w gminie Samsonów, byli ludzie wykształceni - nauczyciele, ksiądz i kierownictwo kopalni dolomitu, którzy widzieli potrzebę rozwoju regionu po okresie zaborów i wojnie światowej.

- Kto jest najważniejszym klientem Waszego banku i jak nakreśliłby Pan portret przeciętnego klienta?

- Nie dzielimy naszych Klientów na ważniejszych i mniej ważnych. Do każdego podchodzimy indywidualnie i ze zrozumieniem jego potrzeb. Nasza bankowość nastawiona jest przyjaźnie zarówno do nowego klienta, jak i tego związanego z Bankiem od lat. Klient może liczyć na naszą uczciwość i przejrzystość działania. Nas interesuje to, jak możemy pomóc, szczególnie w sytuacjach kryzysowych. Uważam, że bankowość spółdzielcza stała się już modna. Wciąż zyskuje popularność, bo jest najbliższa ludziom. Nasz przeciętny Klient to mężczyzna w sile wieku, ok. 47 lat, właściciel rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego. Do tego przystojny, jak twierdzą nasze panie wiceprezes - Katarzyna Sykulska i Grażyna Marzycka (śmiech).

- Skoro wspomina pan o współpracownikach, to z chęcią zapytam o to, jakim jest Pan szefem? Rygorystyczny, niedostępny czy tolerancyjny?

- Trudno się samemu oceniać, ale biorąc pod uwagę brak zażaleń od 41 lat, wypada stwierdzić, że jestem szefem idealnym (śmiech). Nie tylko pracownicy, lecz także klienci mają do mnie dostęp. Bank był zawsze otwarty na ludzi. Klienci przychodzą po produkty bankowe, ale też po rady życiowe. Zawsze starałem się pomóc. Wiele razy pomogłem rozwiązać wręcz najważniejsze dylematy życiowe członków i Klientów naszego Banku. Tak jest do dzisiaj, mimo że czasy się zmieniły i króluje wszechobecna nachalna reklama komercji.

- W Samsonowie aktywnie działa Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznych "Jodła". Co roku organizuje wielkie widowiska historyczne takie jak "Na szlaku Hubala" czy "W obronie biało-czerwonej". Czy uważa Pan, że to jest dobry sposób na pokazywanie "żywej" historii?

- Stowarzyszenie działa m.in. dzięki temu, że nasz Bank od lat co roku wspiera finansowo te widowiska. Historia przekazana obrazem łatwiej zapada w pamięć niż wyczytana z podręcznika. "Żywa historia" może najlepiej nauczyć młodych ludzi patriotyzmu. Uważam, że naszą rolą - rolą polskich banków - jest popieranie i sponsorowanie tego rodzaju inicjatyw. Dodatkowo organizator rekonstrukcji, pan Dionizy Krawczyński, jest pasjonatem, którego zaangażowanie winno stać się przykładem dla wszystkich, którzy propagują polskość.

- Podobno Samsonów często odwiedza słynny piłkarz Jerzy Dudek. Co go tu przyciąga?

- Wierzę, że niezaprzeczalne piękno i urok naszej gminy Zagnańsk oraz obecność Banku Spółdzielczego w Samsonowie. Podejrzewam jednak, że równie ważnym powodem są względy rodzinne. Tak czy inaczej warto odwiedzić nasze okolice, zobaczyć Bank Spółdzielczy w Samsonowie (oferujący pełny zakres nowoczesnych usług bankowych), ruiny huty "Józef", stanąć pod ponadtysiącletnim dębem Bartek czy przyjrzeć się śladom tetrapoda, czyli pierwszego czworonożnego zwierza, które wyszło z wody na ląd 395 mln lat temu.

Andrzej Król, właściciel Przedsiębiorstwa Usługowo-budowlanego w Kajetanowie

Od ponad 20 lat nieprzerwanie współpracuję z Bankiem Spółdzielczym w Samsonowie. Prowadzę tu rachunek bieżący i kredytowy od 1990 roku - dokładnie tak długo jak swoją firmę. Bank pomógł mi rozwinąć biznes. Kupiłem nowe maszyny i sprzęt, dzięki którym prowadzę prace budowlane w kilku miejscach jednocześnie. Umożliwia mi także udział w przetargach na duże inwestycje. Zdarzają się trudne momenty - nie ma zleceń, inwestorzy nie płacą terminowo, wtedy Zarząd Banku też jest otwarty na rozmowy. Kiedy potrzebuję, dostaję rzetelną ofertę, zwykle korzystniejszą od innych na rynku. Na założenie konta tutaj namówiłem swoich podwykonawców. Są zadowoleni i możemy rozliczać się ze sobą szybciej. Nawet żona ma tu rachunek. Mam poczucie, że Bank jest partnerem, na którego mogę liczyć. Pracownicy czasem lepiej niż ja sam wiedzą, czego potrzebuję, ale nie ma się co dziwić, w końcu Bank gromadzi wiedzę o swoim terenie od 1927 roku.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze