Możliwość przejścia na szybszą emeryturę w wieku 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn sprawia, że październik szykuje się pracowity dla Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Instytucja powołała już urząd doradcy emerytalnego, których w kraju na razie jest kilku, jednak od 1 lipca ma ich być około sześciuset w całej Polsce.
Nadmiar pracy i wizja zwiększonej liczby nadgodzin nie sprzyja dobrym nastrojom wśród pracowników ZUS-u. Od jakiegoś czasu żądają podwyżek oraz ograniczenia liczby nadgodzin. Kierownictwo dotychczas głuche było na prośby o wyższe pensje.
Zdanie jednak zmieniło, przynajmniej jeśli chodzi o nadgodziny i dodatkową pracę w roli doradcy emerytalnego. Jego zadaniem będzie wyliczenie wysokości potencjalnej emerytury i podwyżki świadczenia, jeśli uprawniony zdecyduje się na przepracowanie kolejnego roku, dwóch czy trzech lat.
Zobacz także: Biedronka kusi nowych pracowników.... masażami
Minister rodziny, pracy i polityki społecznej, Elżbieta Rafalska zapewniała jednak, że zatrudnieni w placówce nie będą mieć powodów do narzekania.
Otrzymają dodatkowe wynagrodzenie za pracę przy wprowadzeniu reformy. Premiowane będą nadgodziny. W ostatnich dwóch latach dostali podwyżki – wskazała w sobotę w programie „Debata TVP Info".
Sprawdź również: Kulisy pracy stewardess [CZĘŚĆ II]
Minister Rafalska przyznała także, że pracownicy ZUS-u nie są zadowoleni z reformy, ponieważ wiąże się ona z dodatkowym obciążeniem. Jednak drugi rok z rzędu otrzymali podwyżki, a za dodatkowe obowiązki mają dostać premię do pensji. Oprócz płacy za nadgodziny ma działać także system motywacyjny. Na czym będzie polegać? Na razie nie wiadomo.
Źródło: /TVP.Info