australijskie dolary.

i

Autor: Shutterstock Dolar australijski

Popełnił przestępstwo doskonałe? 4 mld zł zniknęło, a nic nie można mu było zrobić

2016-08-08 15:50

Mówi się, że nie ma przestępstwa doskonałego. Czy jednak na pewno? Przypadek australijskiego przedsiębiorcy, Abrahama Goldberga, wskazuje na to, że jednak, przynajmniej potencjalnie, można dopuścić się haniebnych czynów, a mimo to nie ponieść żadnej kary. Podejrzany o wyprowadzenie ze swojej firmy 1,3 mld dolarów australijskich (prawie 4 mld zł) Goldberg przez 25 lat ukrywał się w Polsce. Dosięgnęła go śmierć, ale nie wymiar sprawiedliwości!

Ta historia bez wątpienia nadaje się na film. Abraham Goldberg w latach 80-tych był jedną z najpotężniejszych person w Australii – jego fortunę szacowano na 600 mln dolarów australijskich, co dawało mu czwarte miejsce na liście najbogatszych Australijczyków. Goldberg był baronem branży tekstylnej. Na jego biznesie piętno odcisnęły zawirowania na rynku w 1987 r., ale wciąż kontynuował działalność. Trzy lata później okazało się, że jego firma Linter Group jest w katastrofalnej kondycji i została postawiona w stan upadłości. Jednak, jak podaje portal smh.com.au, udało się z niej wyprowadzić do różnych rajów podatkowych sporą część majątku, a sam Goldberg przepadł jak kamień w wodę!

ZOBACZ TEŻ: „Oszust stulecia” dostanie 2 mln zł odszkodowania!

Trop prowadził do Polski, która nie miała podpisanej umowy ekstradycyjnej z Australią. Goldberg przyszedł zresztą w naszym kraju na świat (w 1929 r.), a więc można powiedzieć, że po prostu wrócił do domu. Nie miał stąd jednak miłych wspomnień, bo spędził część życia w getcie w Żelechowie, skąd jego rodzinie udało się uciec i w 1948 r. wyemigrować do Australii. Kiedy Goldberg uciekł do Polski, był bardzo ostrożny. Zmienił nawet nazwisko! Znany był jako Aleksander Kadyks, ale używał też różnych innych nazwisk, jak np. Adam czy Aleksander Goldberg. Założył w Warszawie kilka firm. Prowadził je wraz z córką i zięciem. Australijscy śledczy wydali za nim aż dziesięć nakazów aresztowania, ale żaden nie doprowadził do zatrzymania.

Goldberg był podejrzany o to, że wyprowadził ze swojej zlikwidowanej firmy aż 1,3 mld dolarów australijskich (ok. 4 mld zł), zostawiając na lodzie ok. 30 kredytodawców i wielu niezadowolonych akcjonariuszy! Dopiero w 2005 r. australijskim dziennikarzom udało się ustalić dokładne miejsce jego pobytu. Goldberg mieszkał w luksusowej rezydencji w jednej z prestiżowych warszawskich dzielnic. Wtedy też o jego sprawie zrobiło się głośno w Polsce. Portal wp.pl, powołując się na „Rzeczpospolitą”, pisał, że być może Goldberga dosięgnie sprawiedliwość. Australia miała szansę wystąpienia o przejęcie ścigania. Automatyczne wydanie uciekiniera w ręce Australijczyków nie było możliwe, ponieważ miał polskie obywatelstwo i nie dotyczyły go tamtejsze nakazy aresztowania.

ZOBACZ TEŻ: Uwaga na oszustów. Jak NIE NALEŻY rejestrować karty prepaid

Zarówno w polskim jak i australijskim kodeksach karnych istniały jednak identyczne przepisy, na które można by się powołać, by zatrzymać mężczyznę (oszustwo i fałszowanie dokumentów), jednak nigdy się to nie stało! Czy Australia w ogóle korzystała z jakichkolwiek możliwości, by przejać sprawę Goldberga? „Polska ma już umowę bilateralną z Australią o ekstradycji (…). Weszła ona w życie w grudniu 1999 r. Ministerstwo Sprawiedliwości nie posiada informacji, czy strona australijska składała wniosek o ekstradycję pana Goldberga - sprawy przed 2011 r. prowadziła Prokuratura Krajowa a następnie Prokuratura Generalna. Po tym okresie wniosek taki nie został przedstawiony do rozstrzygnięcia Ministrowi Sprawiedliwości” - czytamy w komunikacie przesłanym nam przez MS. „Ministerstwo nie posiada także informacji dotyczącej ewentualnego wniosku o przekazanie ścigania karnego (…). Brak jest umowy pomiędzy Polską a Australią w przedmiocie przekazania czy przejęcia ścigania karnego (...)” - dodaje resort.

Wygląda na to, że sprawa ma już jedynie wymiar ciekawostkowy. Goldberg, po 25 latach ukrywania się w Polsce, zmarł bowiem 24 lipca w wieku 87 lat. Kiedy w 2005 r. był pytany przez dziennikarzy australijskiego „The Bulletin”, czy i kiedy zamierza wrócić do Australii, odparł, że jeszcze nie czas, a ludzie dożywają stu lat, więc na pewno zdąży! Jak się okazuje, śmierć była o wiele skuteczniejsza niż wymiar sprawiedliwości. Na koniec warto zaznaczyć, że Goldberg miał też jasną stronę osobowości – aktywnie wspierał np. budowę warszawskiego Muzeum Historii Żydów Polskich, o czym informuje na swojej stronie samo muzeum.

Źródła: gazeta.pl, smh.com.au, wp.pl, polin.pl

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze