Mazowieckie gospodarstwo ogrodnicze Małgorzaty Uszyńskiej ma ponad 25 letnią tradycję. - Moi rodzice zajmowali się ogrodnictwem. A ja, gdy widziałam, ile to wymaga zaangażowania i naprawdę ciężkiej pracy, zawsze mówiłam, że nie będę kontynuowała tej tradycji. Ale skończyło się tak, jak skończyło – żartuje właścicielka gospodarstwa zlokalizowanego w Nowych Ręczajach (woj. mazowieckie).
Rodzinna tradycja
Decyzja o ogrodnictwie zapadła w latach 90-tych XX wieku. Wtedy otworzył się rynek i wiele osób zastanawiało się, czy nie związać swej przyszłości z handlem detalicznym lub hurtowym. - Nie wiedzieliśmy z mężem, co robić. Ale rodzice odstąpili nam mały kawałek ziemi pod uprawę w Wołominie i tak jak oni zajęliśmy się ogrodnictwem – opowiada pani Małgorzata.
W 2003 roku gospodarze przenieśli się do Nowych Ręczaj gdzie wspomogli się kredytem dla młodych rolników. Dziś mają około 1200m tuneli grzanych i około 1200m tuneli niegrzanych, w których rosną rozmaite kwiaty. - Tutele ogrzewane to takie,w których zimą można swobodnie prowadzić produkcję roślin. Natomiast tunele nieogrzewane w okresie zimowym są dobrym miejscem do zimowania bylin, a latem służą już do pełnej produkcji roślin – wyjaśnia ogrodniczka.
Pachnąca lawenda
Gospodarstwo Uszyńskich specjalizuje się w uprawie roślin rabatowych, doniczkowych i bylin. Od co najmniej 6 lat uprawia się tam piękną lawendę. - W pierwszym roku mieliśmy jej mało, bo nie wiedzieliśmy, że będzie cieszyła się aż tak dużym powodzeniem – przyznaje pani Małgorzata. I dodaje, że w kolejnych latach było jej coraz więcej. W sezonie mamy ok. 20 tys. produkcji lawendy. Testuję różne odmiany. Obecnie mamy lawendę wąskolistną „Aromatico BlueLabulusa” i nieco późniejszą „Hidcote Compacta”.
Warto podkreślić, że lawenda jest dość łatwą rośliną w uprawie. - Są gatunki, które spokojnie przezimują w naszym klimacie. Jedynym poważnym niebezpieczeństwem dla lawendy jest szara pleśń. Dlatego lawenda musi rosnąć na suchym i przewiewnym stanowisku – mówi pani Małgorzata.
Moda na canny i inne nowości
W szklarniach w Nowych Ręczajach uprawiane są też coraz bardziej popularne u nas pacioreczniki (canny). - Canny mamy głównie na obsadzenia. Bardzo dużo kupowała ich Warszawa – przyznaje Małgorzata Uszyńska. Kwiaty z jej gospodarstwa można w sezonie podziwiać na skwerach i w gazonach ustawionych na warszawskich placach i ulicach. - Park Skaryszewski w Warszawie obsadzony był naszą begonią semperflorens – podkreśla rolniczka.
Nowoczesny ogrodnik musi być otwarty na nowości. W tej branży też są rozmaite trendy. - w tym roku będę miała nowe odmiany bylin- Skalnic ,Floksów sobulata ,Gęsiówi, Żagwina, Iberisa. Pojawi się też bardzo ciekawa odmiana Dahlii La Tur – wymienia pani Małgorzata.
Gospodarstwo Uszyńskich zajmuje się też produkcją roślin doniczkowych. - Gloksynia (syningia) najlepiej sprzedaje się w maju na Dzień Matki. Na jesieni jest zapotrzebowanie na szlumbergerę tzw. grudnik. A od września do końca lutego trwa sezon na fiołki alpejskie (cyklameny).
Gospodarstwo nie dla leniwych
Aby w ogóle podjąć się prowadzenia gospodarstwa ogrodniczego, trzeba być pracowitym, systematycznym i odpowiedzialnym. - Praca w ogrodnictwie jest trudna i ciężka. Zima to okres spokojniejszy. Ale od marca do października jest bardzo dużo pracy. Kwiecień, maj, czerwiec, to najgorętszy dla nas okres – przyznaje pani Małgorzata. I dodaje: Ogrodnicy mogą mieć wakacje tylko wtedy, gdy mają pewność, że osoba, pod której okiem zostaje gospodarstwo naprawdę sumiennie wszystkiego dopilnuje. Tutaj chwila nieuwagi może sprawić, że stracimy wszystko. Cały czas trzeba wszystkiego pilnować, otwierać, zamykać tunele. Gdy nie zamknie się tunelu przed burzą, to wiatr i grad mogą wszystko rozerwać i zniszczyć.
Wiedza i formalności
Rolnik-ogrodnik nie musi kończyć branżowych szkół, ale jest to przydatne. - Samo wykształcenie nie wystarczy do prowadzenia gospodarstwa. Tutaj podstawa to praktyka, obserwacja ,fachowa lektura i rozmowa z innymi gospodarzami, wzajemna wymiana doświadczeń – zaznacza ogrodniczka.
Często takie gospodarstwa przechodzą z pokolenia na pokolenie. -Nasz syn pracuje z nami od 4 lat. On zajmuje się sprzedażą, stroną internetową, promocją w sieci, a ja z mężem odpowiadamy za produkcję roślin. Ja zajmuję się sterowaniem produkcji, nawożeniem, podlewaniem, planowaniem nasadu – mówi pani Małgorzata.
Moim mottem jest: jeżeli coś robię to najlepiej jak umiem, albo nie zaczynam wcale . Towar musi być najwyższej jakości i nie ma mowy o odstawianiu tandety . Rynek wymaga towaru w pierwszym gatunku za jak najmniejszą cenę .
Czy każdy może założyć gospodarstwo ogrodnicze z prawdziwego zdarzenia? Przede wszystkim trzeba mieć ziemię z tunelami lub szklarniami i być rolnikiem ubezpieczonym w KRUS. W małym gospodarstwie nie są potrzebne drogie maszyny. Z powodzeniem wystarczą ludzkie ręce.