Hubert Biskupski: Panie ministrze, do końca kadencji pozostało niewiele czasu. Jakie ma pan priorytety na ten krótki okres?
Andrzej Czeriwński: Moje priorytety to prowadzenie kolejnych etapów procesu restrukturyzacji górnictwa oraz budowy terminalu LNG. Oczywiście dołożę wszelkich starań, żeby nie zaniedbywać również innych bieżących spraw.
Zobacz także: Kaczyński wieszczy katastrofę tuż po wyborach. Zabraknie pieniędzy dla górników?
Jednym z elementów restrukturyzacji górnictwa jest Nowa Kompania Węglowa. Jej koncepcja powstała na początku roku jako plan ratowania zadłużonej i nieefektywnej spółki. Do chwili obecnej nie osiągnęła ona finalnego kształtu. Wciąż brakuje dwóch miliardów złotych i nie ma chętnych inwestorów.
Nowa Kompania Węglowa będzie spółką rentowną, bez problematycznych, przynoszących straty podmiotów. Jestem przekonany, że znajdą się inwestorzy, dla których będzie to perspektywiczna i opłacalna inwestycja na zdrowych zasadach rynkowych. Zależy na tym nie tylko nam, ale i związkom górniczym, które doskonale zdają sobie sprawę z sytuacji i wykazują się dużym racjonalizmem.
Ale w tej chwili żadna z wielkich energetycznych spółek skarbu państwa nie chce partycypować w tym przedsięwzięciu. Przed inwestowaniem w NKW rękami i nogami bronią się zarządy PGE, Tauron, Energii, Enei, KGHM czy PGNiG.
Zarząd każdej spółki musi kierować się rachunkiem ekonomicznym i dbać o interesy swoich przedsiębiorstw. To oczywiste. Jestem przekonany, że takim interesem na przykład dla spółek energetycznych może być posiadanie własnego, taniego węgla. Zaletą takiej sytuacji dla nich mogą być stabilność dostaw i niezależność od rynków zewnętrznych - czyli gwarancja bezpieczeństwa dostaw. Taka sytuacja stwarza też możliwości do produkcji tańszej, konkurencyjnej energii elektrycznej.
Czyli nie chcą, ale muszą. Rozumiem, że będzie pan łamał kręgosłupy tym prezesom, którzy stawiają opór i nie chcą inwestować ani w Nową Kompanię Węglową, ani w Fundusz Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw, ten nowy twór, który ma się specjalizować w inwestycjach przemysłowych?
Nikomu kręgosłupów łamać nie będę. Niedawne spotkania z prezesami spółek skarbu państwa są tego najlepszym dowodem. Oczekuję, że zostanie stworzona koncepcja współpracy, opartej na zasadach ekonomicznych. Dobrowolna koncepcja, nikogo nie będę zmuszać.
Czy kolejnym etapem naprawy sektora górniczego będą zwolnienia?
Nie mówmy o żadnych zwolnieniach. Aktualnie wystarczą dobrowolne odejścia górników, co zostało ustalone ze związkami zawodowymi w styczniu 2015 r. My do tych porozumień podchodzimy poważnie.
Zobacz również: Koniec z przywilejami w pracy. Ryszard Petru ostrzega młodych
Pański poprzednik powiedział, że terminal LNG jest ukończony w 98 procentach. Kiedy zatem otwarcie tej długo wyczekiwanej i powstającej w takich bólach inwestycji?
Stopień zaawansowania prac na świnoujskim gazoporcie zmienia się praktycznie każdego dnia. To gigantyczna inwestycja, odwiedziłem ją niedawno, widziałem postęp prac, dowiedziałem się, co jeszcze zostało do zrobienia. W tej chwili stan zaawansowania prac to około 98 proc. Do końca roku do terminalu wpłynie pierwszy statek.
Tak bliżej 31 grudnia, czy też jeszcze przed październikowymi wyborami?
Nie chcę z uruchomienia gazoportu robić wyborczych fajerwerków. Bezpieczeństwo energetyczne kraju, w tym kwestia oddania terminalu, to zbyt poważna sprawa by za jej pomocą prowadzić grę wyborczą. Koncentruję się na doprowadzeniu tej inwestycji do końca.
Istnieje opinia, że włoski wykonawca terminalu LNG, z racji swoich biznesowych powiązań z rosyjskim Gazpromem, specjalnie opóźniał jego ukończenie. Pan się z taka opinią zgadza?
Wykonawca terminalu jest trudnym partnerem, ale rozmawiamy z nim, prace trwają, a negocjacje idą w dobrym kierunku. Nie chcemy ponosić nieuzasadnionych kosztów. Trzeba też pamiętać, że każda strategiczna dla kraju inwestycja jest badana i monitorowana przez wszelkiego rodzaju służby.
Rozumiem, że koncepcja pańskiego poprzednika - fuzji grup energetycznych z udziałem skarbu państwa - została ostatecznie zarzucona?
Na pewno nie dojdzie do niej w tym roku. W tej chwili mamy ustabilizowany rynek energii elektrycznej i nie ma potrzeby takiej konsolidacji. Zbyt wcześnie przeprowadzona fuzja mogłaby przynieść szkody dla konkurencyjności rynku, czyli odbić się na odbiorcach indywidualnych, którzy musieliby płacić więcej za energię.
Czytaj koniecznie: 18 mld zł - tyle SLD chce rozdać polakom. To ok. 500 zł na osobę
Podczas ostatniego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy PZU na wniosek Skarbu Państwa została zmieniony statut spółki i znacząco ograniczone kompetencje prezesa Andrzeja Klesyka. Podobną próbę podjęliście na WZA PKO BP, tym razem nieskutecznie. Jak inaczej można interpretować te działania, jak nie wotum nieufności wobec prezesów i chęć wpływania na kształt zarządu?
To nie było wotum nieufności, ani tym bardziej próba przeprowadzenia głębokich personalnych zmian. To był powrót do standardowych relacji między zarządem, prezesem i radą nadzorczą. W obu tych spółkach, zgodnie z dotychczasowym statusem, prezesi posiadali duże kompetencje pozwalające im m.in. na kształtowanie zarządu i ocenę pracy poszczególnych jego członków. Dążyliśmy do przywrócenia stanu, w którym kompetencje poszczególnych organów są wyraźnie określone. To było działanie w interesie akcjonariuszy, którzy mają prawo wpływać na skład zarządu.
Ale jak się okazało akcjonariusze PKO BP nie chcieli waszego wsparcia. Najwyraźniej są zadowoleni z działalności prezesa Zbigniewa Jagiełły i osiąganych przez niego wyników.
W przypadkach obu tych spółek, nasze propozycje poparła znacząca liczba inwestorów indywidualnych, obecnych na walnym. To potwierdza, że nasze propozycje im się podobają.
A pan, panie ministrze? Jakby pan miał wystawić obu prezesom ocenę, taką w skali szkolnej, to co, by pan im wystawił?
Chętnie odpowiem na to pytanie za jakiś czas, ale najpierw muszę się spotkać z obydwoma prezesami, porozmawiać o ich wizji rozwoju i planach inwestycyjnych. Wielokrotnie mówiłem, że menadżerów będę oceniał wyłącznie przez pryzmat działalności i wyników ich firm.