Hubert Biskupski: Bruksela, ratując Cypr, zachwiała sektorem bankowym
Dzisiejszy felieton miał być poświęcony ministrowi Rostowskiemu i, mówiąc eufemistycznie, kontrowersyjnym pomysłom jego resortu - "rewolucji paragonowej", która lada moment wejdzie w życie, i solidarnej odpowiedzialności przed fiskusem firm uczciwych i nieuczciwych. Na obu tych pomysłach przedsiębiorcy nie zostawiają suchej nitki i nie ukrywam, że jest to wdzięczny temat do rozważań. Ale życie pisze swój scenariusz i niedorzeczne pomysły urzędników ze Świętokrzyskiej stały się niczym wobec planów MFW i ministrów finansów państw eurostrefy wobec obywateli Cypru. Nie będę tu pochylał się z troską nad cypryjskim kryzysem, bo w olbrzymim stopniu to sami Cypryjczycy są za niego odpowiedzialni. Nie chodzi mi nawet o to, że gdyby pomysł jednorazowego podatku wszedł w życie, to uczciwi obywatele straciliby nagle nawet 10 procent swoich depozytów. Chciałbym się raczej skupić na samej idei, by w tak bezceremonialny sposób dobrać się do oszczędności obywateli. Nie wiem, kto był autorem tego pomysłu, bo teraz i Francuzi,
i Niemcy stanowczo zaprzeczają, że to oni, ale ten ktoś, kto wydumał, że to najprostszy i najskuteczniejszy sposób, by wyciągnąć Cypr z zadłużenia, najwyraźniej nie użył wszystkich swoich szarych komórek. Banki na Cyprze wciąż są zamknięte, ale wcześniej czy później powinni je otworzyć. I co wtedy zrobią Cypryjczycy? Jestem przekonany, że ruszą, by zabrać z nich swoje pieniądze. Ja bym przynajmniej tak zrobił, bo nie miałbym zaufania do państwa, które rozważało grabież mojego majątku. Skoro raz rozważało, to za kilka tygodni znów może chcieć mi zabrać oszczędności. A co będzie oznaczał taki szturm na banki? Zapewne ich upadek.
Pomysł grabieży części depozytów, bo tak należy nazywać pomysł jednorazowego podatku, przeraził nie tylko mieszkańców wyspy Afrodyty. Blady strach padł też na Hiszpanów, Irlandczyków i Włochów. Autor "planu ratunkowego" dla Cypru nie uwzględnił, że ten plan podważy zaufanie w całej Europie do sektora bankowego. A to prosta droga do kryzysu.