Chcę dać kopa polskiej gospodarce

2014-03-11 3:00

Wywiad z Mariuszem Grendowiczem, prezesem PIR.

- Panie prezesie, dlaczego człowiek, który przez całe życie pracował w dużym prywatnym biznesie, zdecydował się pokierować spółką Skarbu Państwa, która z racji swojego charakteru będzie poddawana nie tylko nadzorowi politycznemu, ale i zapewne politycznym naciskom?

- Oczekiwania pokładane w PIR są niezwykle wysokie i pojawiły się na długo przed powołaniem samej spółki. Fakt, że projekt zrodził się w Kancelarii Premiera i został ogłoszony w ramach jego exposé w mojej ocenie jest atutem, wspierającym całą ideę nowego podejścia do proinwestycyjnego spożytkowania majątku Skarbu Państwa. Od początku było wiadomo, że PIR będzie spółką spełniającą specyficzną rolę. Od początku wiadomo też było, że aby działalność prowadzona przez PIR nie została uznana za niedozwoloną pomoc publiczną i aby dług zaciągnięty na realizowane przy współudziale PIR projekty nie został zaliczony w poczet długu publicznego, procesy decyzyjne w tej spółce muszą być apolityczne. Jedynym kryterium, jakim się kierujemy, jest kryterium merytoryczne. U nas nie ma ludzi z polityki, są ludzie z sektora prywatnego. Jednocześnie warto podkreślić, że nie stoi to w sprzeczności z założeniem realizacji misji, opisanej w exposé premiera. Podobne podmioty działają w innych krajach, np. we Francji czy Wielkiej Brytanii.

Zobacz: Zmiana odliczeń VAT dla aut z "kratką"

- Jak pan doskonale wie, zarówno kultura biznesu, jak i kultura polityczna Francji i Wielkiej Brytanii znacząco różnią się od naszej. Dlatego łatwo sobie wyobrazić telefony od wpływowych polityków do pana, by realizować określone projekty. Choćby takie, które są zlokalizowane na terenie, gdzie ci politycy startują w wyborach i mają swój elektorat.

- Decydując się na pracę w tej spółce, byłem świadom takich zagrożeń, ale od razu mogę powiedzieć, że nie mają one miejsca. A powód jest prosty. Realizowane przez nas projekty, poza prorozwojowym charakterem, muszą spełniać bardzo rygorystyczne wymogi. Nasz proces decyzyjny jest trzystopniowy, a przesyłane propozycje poddawane są wnikliwym analizom.

- Ile projektów trafiło do państwa?

- Realnych projektów było 51, z czego cztery przeszły fazę analiz wstępnych i poddawane są analizom szczegółowym. Na projekty nie czekamy, sami aktywnie poszukujemy nowych inwestycji. Liczymy bardzo, że ruszając z akcją informacyjną skierowaną do samorządów, w ramach Akademii PIR, uda nam się zaktywizować inwestycje także na tym poziomie.

- Jaki jest budżet PIR? Jakie są sublimity na poszczególne sektory gospodarki?

- Zgodnie z założeniami opracowanymi w Kancelarii Premiera i Ministerstwie Skarbu Państwa mamy się zajmować projektami w sześciu sektorach gospodarki: energetyka, węglowodory oraz infrastruktura telekomunikacyjna, samorządowa, transportowa i przemysłowa. Nasze zaangażowanie w poszczególne inwestycje wynosić będzie od 50 mln zł do 750 mln zł, przy czym zawsze będziemy inwestorem mniejszościowym. Całkowita kwota desygnowana PIR to 10 mld zł. Tej kwoty nie będziemy wydawać liniowo. Zakładamy, że pierwszy z projektów realizowany wspólnie z Lotos Petrobaltic na budowę platformy wiertniczej na Bałtyku zostanie domknięty finansowo już w kwietniu.

- Czy na wymienione przez pana sektory gospodarki przeznaczone są określone limity finansowe?

- Przyjęliśmy, że żaden z tych sześciu sektorów nie będzie stanowił więcej niż 40 proc. całkowitego portfela. Co najmniej 2 mld zł będzie alokowane na infrastrukturę samorządową. Wiąże się to z naszą misją, by odmrozić Partnerstwo Publiczno-Prywatne.

- Spośród czterech projektów, które przeszły wstępną analizę, tylko jeden dotyczy firmy prywatnej - Hawe. Czy to będzie reguła, że podmioty prywatne w ograniczony sposób będą korzystać z pieniędzy PIR?

- Jednym z naszych podstawowych zadań jest aktywizacja kapitału, czyli spowodowanie, żeby każdy wydatkowany przez PIR złoty zamienił się w minimum cztery złote zainwestowane w rozwój infrastruktury. Jednym ze sposobów, by to osiągnąć, jest oczekiwanie od naszych klientów, by zainwestowali co najmniej tyle, ile my. Drugim, by inwestycje były co najmniej w połowie pokrywane z kredytów, czyli z długu, co jest standardem w finansowaniu infrastruktury. Nasze minimalne zaangażowanie w projekt wynosi 50 mln zł, oznacza to projekty na kwotę minimum 200 mln zł. Mało jest polskich prywatnych podmiotów, które gotowe są realizować tak duże projekty infrastrukturalne. Z natury rzeczy naszymi głównymi partnerami będą więc duże spółki powiązane ze Skarbem Państwa i samorządy.

- Cytat z jednego z pańskich wywiadów: "Chciałbym być dla PIR gwarantem profesjonalizmu, realizmu ekonomicznego, przewidywalnego sukcesu inwestycyjnego, no i patriotyzmu, choć zbudowanego nie na emocjach, lecz na pragmatyzmie". Czym zatem jest dla pana patriotyzm gospodarczy?

- Przez 30 lat kariery zawodowej budowałem markę swoją i organizacji, którymi zarządzałem, na spełnianiu obietnic. Czyli patriotyzm gospodarczy to składanie ambitnych, ale realistycznych obietnic i dotrzymywanie ich. To budowanie zespołów, które podzielają nasze cele i wspólnie z nami je realizują.

- Ile osób pracuje w PIR?

- W chwili obecnej mamy 14 osób,

a w niedługim czasie dołączą do nas jeszcze trzy.

- To dla pana nowa sytuacja, bo do tej pory zarządzał pan zespołami idącymi w tysiące osób.

- Przez pierwsze 15 lat swojej pracy zarządzałem transakcjami, a przez kolejne 15 zarządzałem tymi, którzy zarządzali transakcjami. Dzisiaj nastąpił swoisty powrót do korzeni. Oczywiście zarządzanie zespołem 17 osób jest czymś zupełnie innym, niż zarządzanie 6,5 tys. osób, jak w miejscu, gdzie pracowałem ostatnio. Ale absolutnie fascynujące było tworzenie tego zespołu od podstaw.

- Kiedy zobaczymy pierwszy rzeczywisty efekt waszej działalności, czyli kiedy zostanie zrealizowany pierwszy projekt?

- Zgodnie z harmonogramem projektu w II kwartale bieżącego roku powinniśmy sfinalizować transakcję dotyczącą eksploatacji złoża

B8 z udziałem Lotos Petrobaltic i podpisać wszystkie związane z nią umowy. A ukończenie prac i produkcja polskiej ropy naftowej powinna nastąpić na przełomie 2015 i 2016 r. Wtedy nie tylko popłynie ropa, ale i gaz.

- A co przeciętny Kowalski będzie miał z inwestycji, w które państwo angażuje tak olbrzymie środki, bo wkład PIR to nawet 563 mln zł?

- Celem PIR jest to, by Polska stawała się lepszym krajem. W tym konkretnym przypadku - złoża naftowego na dnie Bałtyku - uniezależniamy nasz kraj od dostaw ropy z zewnątrz, dokonujemy dywersyfikacji i zwiększamy bezpieczeństwo energetyczne Polski. Będziemy mieć 220 tys. ton ropy rocznie wydobywanych spod dna naszej części Bałtyku. Około pół miliarda złotych zostanie przeznaczonych na przerobienie platformy wiertniczej, co najprawdopodobniej odbędzie się w polskiej stoczni i tam pojawią się dodatkowe miejsca pracy. Oprócz ropy wydobywany będzie również gaz, który zasili elektrociepłownię we Władysławowie - tworząc dodatkowe miejsca pracy. Dodając akcyzę i podatki od wydobywanych surowców, które zasilą Skarb Państwa, mamy olbrzymi prorozwojowy efekt projektu.

- Proszę powiedzieć, jak top menedżerowi udaje się zachować work life balance? A może się nie udaje.

- Ta równowaga między życiem zawodowym a prywatnym jest bardzo ważna, ale dla mnie w tej chwili bardzo trudna do utrzymania. Na pierwszym etapie tworzenia organizacji wyzwań jest wyjątkowo dużo, a tydzień nieubłaganie składa się z 7 dni, z których każdy ma tylko 24 godziny.

- No dobrze, dosyć tego kokietowania. Co pan robi w wolnym czasie?

- Staram się każdego dnia znaleźć co najmniej pół godziny, żeby poczytać książkę, a wieczorem usiąść z żoną i wspólnie posłuchać muzyki.

- Pan jest znanym miłośnikiem opery. Jakiej?

- Każdej dobrej. Z żoną nie tylko chodzimy na warszawskie przedstawienia. W tym roku wybieramy się na festiwal wagnerowski. Opera fascynuje mnie od dzieciństwa.

- A ze sportowych pasji coś panu jeszcze zostało?

- Jak najbardziej. Jeżdżę na rowerze, w sezonie jakieś 700 km. Nurkuję, a zimą staram się chociaż tydzień spędzić na nartach.

Najnowsze