Historia wielkich marek. H&M – jak syn rzeźnika zrewolucjonizował tanią modę

2017-01-15 13:00

Kiedy myślimy o świecie mody, przed oczami natychmiast stają nam rzędy projektantów i modelek od stóp do głów odzianych w zachwycające stroje. Wydaje się, że, aby osiągnąć coś w tym środowisku, trzeba wyglądać tak, jak oni. Nic bardziej mylnego! Erling Persson, który stworzył odzieżowego giganta H&M, kojarzony był wprawdzie z nieźle skrojonym garniturem, ale bez nutki ekstrawagancji typowej dla pasjonatów mody. Nie przeszkodziło mu to jednak w podbiciu ich serc na całym świecie.

W zależności od źródła, szczegóły biografii założyciela H&M nieco różnią się od siebie. Trudno powiedzieć, skąd to się bierze, bo Persson udzielił obszernego wywiadu, w którym opisywał początki swojej działalności. Erling urodził się w 1917 r. w mieście Borlange w środkowej Szwecji, ale, kiedy miał kilka lat, jego rodzina przeniosła się do podsztokholmskiego miasta Vasteras. Ojciec Erlinga był rzeźnikiem prowadzącym wraz z żoną własny sklep mięsny i liczył, że syn pójdzie w jego ślady, ale młody Persson miał zupełnie odmienny pomysł na życie. Nie wiązał jednak przyszłości ze zdobywaniem edukacji – jak sam mówił, niespecjalnie lubił szkołę, w dodatku z wzajemnością. Kiedy skończył podstawówkę, postanowił zapisać się na wieczorowy kurs handlu. Po jego ukończeniu był chłopcem na posyłki w zakładzie ojca, a potem poszedł do wojska. Po odbyciu służby postanowił wyprowadzić się do Sztokholmu i rozkręcić jakiś własny biznes. Ojciec był trochę rozczarowany, ale nie stawał synowi na drodze.

Przyjacielski biznes

Erling zaczął nowe życie w stolicy, mając 21 lat. Na początku nie mógł jednak znaleźć dla siebie miejsca. Imał się różnych prac, takich jak np. handel serami. Tego zajęcia nie wspominał jednak dobrze, bo sery nie były najwdzięczniejszym towarem do transportowania. Przerzucił się więc na dostawy noży do restauracji. W tym samym czasie do Sztokholmu przeprowadził się jego przyjaciel, Bjorn Wennberg. Panowie postanowili pracować razem. Otworzyli sklep z artykułami biurowymi i bibelotami idealnymi na prezent oraz ozdobami choinkowymi. W Szwecji dużą popularnością cieszyła się zaprezentowana przez nich w 1941 r. gwiazda betlejemska, która w środku miała zamontowaną żarówkę i można było wywiesić ją w oknie. Dobrym posunięciem było też otwarcie w Sztokholmie przedstawicielstwa firmy Montblanc, która zajmuje się produkcją luksusowych piór wiecznych. Z czasem Persson został jedynym właścicielem biznesu, Wennberg zajął się bowiem branżą księgarską.

ZOBACZ TEŻ: Historia wielkich marek. Dżinsy Levi’s – jak zbić majątek na gorączce złota

Persson nadal nie czuł spełnienia i poszukiwał kolejnych wyzwań zawodowych. W międzyczasie, w 1942 r. ożenił się, a związek ten przyniósł mu dwoje dzieci – syna i córkę. Cztery lata po ślubie Persson wybrał się na wycieczkę objazdową po Stanach Zjednoczonych, gdzie zachwycił się tamtejszym stylem życia, tak różnym od surowego szwedzkiego nastawienia. Kiedy przebywał w Nowym Jorku, jego szczególną uwagę przyciągnęły sklepy Macy’s oraz Barney's, oferujące paniom modne ubrania w przystępnej cenie. Po ich odwiedzeniu Persson wiedział jedno – musi zaszczepić ten pomysł na gruncie szwedzkim! I tak w 1947 r., w Vasteras, powstał pierwszy sklep z odzieżą damską nazwany Hennes, co po szwedzku znaczy tyle co „jej”. Najzgrabniej chyba jego nazwę można przetłumaczyć na polski jako „dla niej”. Nad sklepem wywieszono szyld osobiście zaprojektowany przez Perssona – stylizowany napis Hennes z charakterystycznym „H”.

Prawdziwa radość

Właścicielowi nowo powstałego biznesu przyświecał jeden cel – chciał, by kobiety poczuły u niego prawdziwą radość z zakupów. Początkowo wydawało się, że pomysł ten nie przejdzie. Nie dość, że w powojennej Szwecji panował strach przed kryzysem gospodarczym i ludzie zaciskali pasa, to jeszcze w paradę mogła wejść szwedzka mentalność, w której rozrzutność nie była mile widziana. Obawy nie ziściły się jednak – otwarcie Hennesa okazało się gigantycznym sukcesem, szczególnie że wypatrywany kryzys nie nadszedł, a społeczeństwo zaczęło się bogacić. Już w 1952 r. pierwszy Hennes został otwarty w Sztokholmie, a dwa lata później dołączył do niego kolejny. Persson marzył o jeszcze większej ekspansji. Wiedząc, jak ważna jest promocja, zamówił całą stronę z kolorową reklamą w największym szwedzkim dzienniku. Firma rozwijała się błyskawicznie. Pod koniec lat 50-tych otworzyła swój flagowy butik w samym centrum Sztokholmu.

I tak Hennes do dziś pewnie byłby Hennesem, gdyby nie to, że Persson poznał Mauritza Widforssa zajmującego się sprzedażą broni, artykułów dla wędkarzy i odzieży męskiej, który swój sklep nazwał swoim imieniem. Stojący na granicy bankructwa Widforss sprzedał biznes Perssonowi i tak, w 1968 r., powstała marka Hennes & Mauritz. Końcówka lat 60-tych była świetnym czasem dla przeprowadzenia takiego rebrandingu. Mężczyźni na poważnie zaczęli interesować się modą i wprowadzenie kolekcji specjalnie dla nich było doskonałym posunięciem. Już w 1969 r. Hennes & Mauritz miał 42 sklepy. Zaczęła się też jego ekspansja międzynarodowa. Pierwsza była Norwegia, potem Dania, Wielka Brytania i Szwajcaria. Co roku przybywało sześć nowych sklepów sieci. W 1974 r. spółka weszła na giełdę, a jej nazwę skrócono do znanego do dziś H&M. Co ciekawe, rozpoznawalne na całym świecie logo, dwie czerwone litery, inspirowane są czcionką, którą Persson zaprojektował, ruszając ze swoim Hennesem.

Rodzinny biznes

W 1972 r. na „haemową” scenę wkroczył syn założyciela firmy, Stefan. Ten ambitny 25-latek był przygotowywany przez ojca do przejęcia rodzinnego, wciąż powiększającego się, biznesu. Ponoć wcale nie było mu łatwo. Kiedy otwierano kolejny H&M, Stefan stał przed kłębiącym się tłumem i na polecenie ojca rozdawał płyty Abby. Chodziło o to, by pokazać potomkowi od podstaw, czym jest ciężka praca. W 1979 r. Stefan trafił do rady nadzorczej firmy, a w roku 1982 r. został jej prezesem, po tym, jak Erling przeszedł na emeryturę. To właśnie na lata 80-te przypada okres dalszej europejskiej ekspansji H&M. Pierwsze sklepy zostały otworzone w Niemczech i Holandii, a w Szwecji wprowadzono możliwość dowozu ubrań do domu, dzięki współpracy z jedną z firm kurierskich. Lata 90-te były zaś czasem wzrostu popularności sieci. Reklamy w gazetach zostały zastąpione billboardami, ubrania H&M zaczęli nosić celebryci, a w kampaniach reklamowych występowały światowej sławy modelki - Elle Macpherson, Cindy Crawford, Naomi Campbell, Claudia Schiffer, Christy Turlington czy Linda Evangelista.

W roku 2000 H&M rozpoczął podbój Ameryki. Pierwszy sklep za oceanem otwarto w Nowym Jorku przy Piątej Alei. Tego doniosłego wydarzenia doczekał jeszcze Erling Persson, ale nie miał już szansy obserwować dalszej ekspansji firmy. Śmierć zabrała go w 2002 r. Do Polski H&M wkroczył w roku 2003, a już rok później zaprezentował pierwszą kolekcję firmowaną nazwiskiem znanego na całym świecie kreatora mody. Był nim nie kto inny jak sam Karl Lagerfeld. To głośne nazwisko przetarło szlaki H&M do innych tuzów świata mody. Dla szwedzkiej firmy projektowali już m.in. Jimmy Choo, Sonia Rykiel czy Alexander Wang. Dziś H&M to duża grupa, która zrzesza sześć marek modowych. Posiada ponad 4,3 tys. sklepów działających w 64 państwach, a w bieżącym roku planuje wkroczyć do Kolumbii, Islandii, Kazachstanu, Gruzji i Wietnamu. Wartość grupy H&M szacowana jest na ok. 61 mld dolarów (ok. 251 mld zł). Na całym świecie pracuje dla niej prawie 105 tys. osób!

ZOBACZ TEŻ: Historia wielkich marek. Fanta – narodowy napój III Rzeszy

Na czele firmy wciąż stoi Stefan Persson, który dumnie dzierży tytuł prezesa, ale na stanowisku dyrektora generalnego zasiada już przedstawiciel kolejnego pokolenia rodu – Karl-Johan Persson. Aby sprostać wymaganiom klientów i oferować im modne ubrania w niskich cenach, sieć produkuje w krajach takich jak Chiny, Kambodża czy Bangladesz. W związku z tym wielokrotnie spotykała się z zarzutami, że do budowania swej potęgi wykorzystuje mieszkańców rozwijających się państw, a w fabrykach, które szyją dla giganta, zatrudniane są dzieci. H&M od początku te oskarżenia odpiera, wskazując, że przeprowadza regularne kontrole zakładów, z którymi współpracuje i może zapewnić, że prawa dzieci nie są w nich łamane. Firma szczyci się ponadto tym, że sprzedawane w niej kosmetyki nie są testowane na zwierzętach, nie sprzedaje też prawdziwych futer, a produkty skórzane wytwarza ze skór owiec, świń i kóz, które zostały zabite dla mięsa. Wygląda na to, że dbałość o tym podobne kwestie bardzo podoba się klientom, bo H&M nie traci na popularności. A nawet jeśli ubrania firmy – stereotypowo - z trwałości nie słyną, to i tak potrafią się po nie ustawiać kolejki chętnych.

Źródła: hm.com, forbes.com, dinersclubmagazine.pl, naringslivshistoria.se, lamode.info, polskieradio.pl, twarzebiznesu.pl, telegraph.co.uk

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze