Miód

i

Autor: archiwum se.pl

Pomysł na ekofirmę- miodowa mydlarnia

Moda na ekologię trwa. Teraz jest najlepszy czas na start ekofirmy. Jedną z prężniej rozwijających się gałęzi biznesu jest produkcja biokosmetyków. Mydło naturalne z rozmarynem i miętą lub z awokado i jedwabiem, peeling lub masło do ciała z woskiem pszczelim, eliksir do twarzy ze śliwką i szafranem - to zaledwie przykładowe produkty wytwarzane w białostockiej Miodowej Mydlarni. - Nasze kosmetyki wykonywane są metodą rzemieślniczą i nie zamierzamy tego zmieniać – podkreśla Marek Guszczyn, właściciel pracowni. 

Moda na ekologię i życie w zgodzie z naturą trwa w najlepsze. I dobrze. Konsumenci stali się wybredni, ale i świadomi. Nie kupują tego, co popadnie, tylko coraz częściej dokładnie czytają etykiety i zwracają uwagę na składniki stosowane w produktach. Trend ten potwierdzają producenci kosmetyków naturalnych, których na polskim rynku przybywa. 

Z ubezpieczeń do pszczelarstwa

- Ponad 20 lat pracowałem w ubezpieczeniach. Byłem agentem, menadżerem, dyrektorem. Jednak do tego rodzaju pracy trzeba mieć odpowiednie predyspozycje. A ja ze swoim łagodnym charakterem w pewnym momencie po prostu miałem wszystkiego dość. Kiedy stres odbił się na moim zdrowiu i wylądowałem w szpitalu z podejrzeniem zawału, definitywnie z żoną stwierdziliśmy, że trzeba zmienić pracę – opowiada Marek Guszczyn z Białegostoku, który wspólnie z żoną Urszulą prowadzi pracownię rzemieślniczą i sklep internetowy Miodowa Mydlarnia.

Dlaczego pan Marek postawił właśnie na kosmetyki naturalne? - Uważam, że sukces osiągnie się wtedy, kiedy do pracy podejdzie się z sercem, z pasją. A że zainteresowałem się pszczelarstwem, postawiłem właśnie na tę dziedzinę – podkreśla.

Marek Guszczyn był pszczelarzem przez pare lat. Najpierw miał kilka uli, później już kilkadziesiąt. Był przekonany, że będzie zajmował się pszczelarstwem i to ono będzie przynosiło mu dochód. - Niestety, przeliczyłem się. Sukces w rolnictwie w dużej mierze zależy od warunków atmosferycznych. Mieszkamy w Białymstoku, gdzie dookoła jest wiele lasów, nie ma dużo pożytków pszczelich, więc siłą rzeczy tego miodu nie jest za dużo. Jest on bardzo dobry, zdrowy, ale jest go niewiele. I tak, jeden rok był bardzo udany, drugi był gorszy, a trzeci - już tragiczny. Okazało się, że z samego pszczelarstwa bardzo ciężko się utrzymać. Doszliśmy do wniosku z żoną, że trzeba znaleźć drugą drogę funkcjonowania. I tak postawiliśmy na naturalne kosmetyki z pszczelich składników – opowiada. Pierwsze produkty wynikały z potrzeb własnych rodziny. Właścicielowi Miodowej Mydlarni zależało na tym, by robić dobre produkty na wosku, pyłku pszczelim i miodzie. I tak najpierw powstały mydła. A później również inne kosmetyki.

Dobry start

- Pierwszymi klientami i testerami byli znajomi i rodzina. Poczta pantoflowa zadziałała jak zaczarowana różdżka i kosmetyki rozchodziły się jak świeże bułeczki. W końcu powstała mała rzemieślnicza wytwórnia i kosmetyki zaczęły trafiać do szerokiego grona odbiorców. Rzuciliśmy się na głęboką wodę. Ale nie żałujemy tej decyzji – mówi Marek Guszczyn.

Pierwsza pracownia Miodowej Mydlarni składała się z dwóch małych pomieszczeń. Jednak jak podkreślają właściciele, szybko zostali zmuszeni przez klientów do przeprowadzki do większego lokum. Teraz mają dużą pracownię z prawdziwego zdarzenia podzieloną na pracownię pasieczną i kosmetyczną.

Naturalne kosmetyki

Co w niej powstaje? Naturalne mydła, peelingi, masła do ciała, kule do kąpieli. Produkty bazują na składnikach pochodzących z pszczelarstwa, ale dodatkowo wzbogacane są innym naturalnymi składnikami, jak np. lawenda, nagietek, róża, młody jęczmień, trawa cytrynowa, czy awokado. Cały czas wchodzą nowości. Popularne są mydła, ale hitem zostały masła do ciała z woskiem pszczelim. W upalne dni ich nie sprzedajemy, bo mogą roztopić się podczas transportu. Produkty te dostępne są tylko przy chłodniejszej aurze.

- Wiemy, że nie możemy stać w miejscu. Dlatego też rozpoczęliśmy współpracę z Akademią Medyczną w Białymstoku, która robi różnego rodzaju badania nad preparatami medycznymi na bazie propolisu i innych składników pszczelich. Naszym marzeniem jest pójście w kierunku wykorzystania w naszych kosmetykach mleczka pszczelego i propolisu z potwierdzonych badaniami medycznymi – podkreśla Marek Guszczyn.

Rzemieślnicza produkcja

Jak powstają kosmetyki w pracowni rzemieślniczej? Wszystko robi się ręcznie. - Zanim ruszyliśmy z produkcją na dobre, rok szkoliliśmy się z zakresu tworzenia kosmetyków. Godzinami wertowaliśmy zagraniczne, fachowe strony internetowe. Metodą prób i błędów tworzyliśmy pierwsze produkty – wspomina pan Marek.

Teraz w pierwszej kolejności gromadzi się składniki. Produkty pszczele pochodzą z pasieki pana Marka, natomiast inne dostarczane są od sprawdzonych, zaufanych producentów. Najdłużej trwa produkcja mydła. Mydło musi się zmydlić, osiągnąć odpowiedni pH, wysuszyć i dopiero się je pakuje. Pozostałe produkty powstają w ciągu jednego, dwóch dni. - U nas to jest rzemiosło. Zakładamy, że mydło może ważyć o 5-8 proc. więcej lub mniej w zależności od tego jak wyschnie – mówi pan Marek.

Niezbędne atesty

Ale zanim produkt trafi do sprzedaży przechodzi jeszcze testy. Jako pierwsze sprawdzają dany preparat żona i córka pana Marka. Powód? 98 proc. klientów Miodowej Mydlarni stanowią kobiety. Panie sprawdzają, jak produkt działa na skórę, czy dobrze się wchłania. Później przychodzi pora na fachowca. - Musimy zdobyć atest na kosmetyk. Atest wymaga dokładnego składu i dokładnego pochodzenia półproduktów. Dajemy produkt do asesora, który sprawdza, czy produkt jest zgodny z wymaganiami Unii Europejskiej. Jeśli wszystko jest w porządku, daje nam atest i dopiero możemy zarejestrować produkt na europejskiej liście kosmetyków – wymienia Marek Guszczyn.

Łyżka dziegciu

Choć prowadzenie Miodowej Mydlarni daje jej właścicielom ogromną satysfakcję, sukces firmy byłby niemożliwy bez ogromnego wysiłku. To nie jest praca 8 godzin dziennie, ale od świtu do nocy. Trzeba zająć się wszystkim: od opracowania receptur, dostarczenia składników po produkcję kosmetyków, pakowanie ich, opracowanie etykiet po promocję produktu. Do tego dochodzą wszelkie formalności, które przedsiębiorca musi każdego dnia załatwiać.

To nie zniechęca właścicieli do działania. A firma coraz bardziej zyskuje na popularności. Pojawiają się nawet propozycje współpracy z zagranicy. Jednak mydlarnia państwa Guszczyn w wielki koncert kosmetyczny raczej się nie przekształci. - Nie mamy na celu stania się wielką firmą. Przede wszystkim stawiamy na produkcję rzemieślniczą. W wielkiej firmie trudno usłyszeć bezpośrednio od klienta, że po prostu tworzy się dobry produkt. A w małej - właśnie najbardziej cenię sobie rozmowy z naszymi klientami i dobrą współpracę z nimi – zaznacza Marek Guszczyn.

Najnowsze