„Super Biznes”: Jak ocenia Pan sytuację na rynku motoryzacyjnym w Polsce?
Bartosz Chojnacki, wiceprezes zarządu Superauto.pl: W zasadzie to za nami już 2/3 roku i można powiedzieć, że ten czas charakteryzuje się dużą dynamiką w sprzedaży i rejestracjach nowych samochodów. Dynamika ta niestety traci impet, bo w sierpniu nie była już tak intensywna, jak w pierwszym kwartale br. Jednak oceniam tę sytuację jako dobrą, ponieważ zbliżamy się ilościowo do górnych granic, jeśli chodzi o liczbę rejestracji nowych aut. Prognozuję, że w tym roku sprzedamy i zarejestrujemy ok. 590 tys. nowych samochodów osobowych i dostawczych do 3,5 tony. Będzie to naprawdę bardzo dobry wynik. W przypadku cen nowych samochodów, to praktycznie co miesiąc poznajemy nowe. Oczywiście są one o wiele wyższe niż 5 lat temu. Fakty są jednak takie, że presja na cenę jest olbrzymia i wynika to z nadpodaży samochodów niektórych marek. Ta nadpodaż aut stanowi naprawdę duży problem, dlatego widoczna jest stymulacja poprzez siatkę rabatową. Dla klientów takiej firmy jak nasza aktualnie jest wymarzony czas, aby kupić nowy samochód, bo oferta jest najatrakcyjniejsza, biorąc pod uwagę trzy ostanie lata.
Widzimy, że Polacy coraz częściej wybierają marki premium, z czego to wynika?
Ten trend zauważyliśmy już w pierwszym kwartale ubiegłego roku. Wtedy marki premium były pionierami, jeśli chodzi o powrót rabatów dwucyfrowych, co pozwoliło im osiągnąć bardzo duże wzrosty w sprzedaży i rejestracji samochodów. Jakby tak spojrzeć na minione miesięce tego roku, to dynamika sprzedaży marek premium wynosi 23 proc. rok do roku, a marek popularnych zaledwie 12 proc. Musimy mieć na uwadze, że ta dynamika w przypadku marek premium nie będzie rosnąć miesiąc do miesiąca. To jednak nie zmienia faktu, że Polacy pokochali marki premium, a przyczyniły się do tego m.in. konkurencyjne ceny i atrakcyjne formy finansowania.
Przesiadamy się na samochody z wyższej klasy, czy oprócz tego widoczne są inne trendy?
Poza tym, że coraz więcej Polaków pretenduje do posiadania samochodów marek premium, to już od dawna przypadają nam do gustu samochody typu SUV i crossover. Taki segment jak sedan powoli przestaje istnieć. Oczywiście dla samochodów bardzo prestiżowych, jak np. klasa S, czy BMW serii 7 ten sedan jest w dalszym ciągu zarezerwowany. Natomiast jeśli mówimy o klasie średniej, to widać, że Polacy coraz częściej wybierają SUVa lub crossovera zamiast klasycznego sedana. Potwierdzają to statystyki: w pierwszej dziesiątce wśród samochodów rejestrowanych w Polsce aż siedem miejsc zajmują modele z tych segmentów. Co więcej, w TOP20 aż dwanaście pozycji należy do SUVów lub crossoverów, więc tu nie ma wątpliwości, że jest to lwia część rynku.
Superauto.pl oferuje różne formy finansowania samochodów. Jakie są w tym zakresie preferencje Polaków?
Wśród naszych klientów największą popularnością cieszy się leasing operacyjny. W sierpniu tę formę finansowania wybrało 75 proc. klientów. Drugim najczęściej wybieranym przez naszych klientów produktem finansowym był kredyt, na który w sierpniu zdecydowało się 14 proc. klientów. Następny był wynajem długoterminowy, który zdobył uznanie 11 proc. klientów. W sumie to nie jest zaskoczeniem, że leasing operacyjny cieszy się największą popularnością. Ten produkt finansowy jest bardzo wygodny, jeśli chodzi o rozliczanie kosztów. Kolejnym jego atutem jest fakt, że w zdecydowanej większości leasing operacyjny jest przyznawany w oparciu o uproszczoną procedurę, czyli bez konieczności dokumentowania wyników finansowych. Co ważniejsze, prawie 95 proc. naszych klientów wnioskujących w sierpniu o leasing operacyjny otrzymało pozytywną decyzję, z czego aż 46 proc. otrzymało ją w dniu złożenia wniosku.
Jakie wyzwana stoją przed branżą motoryzacyjną?
O jednym z tych wyzwań już wspominałem wcześniej – w rok 2024 weszliśmy z dość dużym zapasem samochodów na rynku, dlatego największym wyzwaniem obecnie jest znalezienie równowagi pomiędzy popytem a podażą i dostosowanie cen do tych dwóch sił regulujących każdy rynek. Widzę, że poszczególne koncerny i marki cały czas dążą do tej równowagi, m.in. co miesiąc pogłębiając rabaty. Z czego klienci mogą się tylko cieszyć. Co ważniejsze, spadek cen jest widoczny w każdym segmencie łącznie z samochodami użytkowymi, które można kupić o kilkanaście tysięcy taniej niż w zeszłym roku. Kolejnym wyzwaniem z perspektywy europejskich producentów samochodów jest rywalizacja z silną chińską konkurencją, która od pewnego czasu odpowiada na potrzeby klientów nie tylko w zakresie ceny.
Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej od 1 września wstrzymał dotacje do leasingu elektryków, jak to wpłynie na rozwój rynku samochodów elektrycznych?
Póki co mówi się o wstrzymaniu dopłat do końca br., powodem jest wyczerpanie puli 660 mln złotych przeznaczonych na ten cel. Tak naprawdę ciężko jest mówić o rozwoju tego rynku, jeżeli rzucamy mu kłody pod nogi. Wiadomo, że ta dotacja nie była jakaś olbrzymia, ale na pewno wpływała na większe zainteresowanie samochodami elektrycznymi. U naszych zachodnich sąsiadów, czyli największym rynku samochodów elektrycznych w Europie, ta dotacja została wstrzymana w grudniu zeszłego roku. Skutkiem tego był 40 proc. spadek rejestracji samochodów elektrycznych po 6 miesiącach br. Dlatego, jeśli miałbym odpowiedzieć na pytanie, jak będzie rozwijać się rynek samochodów elektrycznych, to raczej pozwoliłbym sobie użyć stwierdzenia, że on się powoli zaczyna kurczyć. Na pewno popularyzacji tego typu samochodów nie sprzyja fakt, że nie ma do nich żadnej dotacji. Widać również, że Europa nie jest już tak mocno restrykcyjna w postanowieniach zaplanowanych na rok 2035, jeśli chodzi o bezemisyjność. Jakiś czas temu marka Volvo zapowiadała, że już w 2030 roku chce mieć w swojej ofercie wyłącznie w pełni elektryczne samochody. Chwilę później wycofała się ze swojego celu, argumentując to tym, że musi słuchać klientów, którzy oczekują napędów tradycyjnych, czyli benzynowych z jakąś miękką hybrydą.
Jakie jeszcze bariery stoją przed popularyzacją samochodów elektrycznych?
Jakiś czas temu dużą barierą była cena tych aut, która 3-4 lata wstecz była znacznie wyższa. Aktualnie ceny samochodów elektrycznych jeszcze nie zrównały się z cenami samochodów z tradycyjnym napędem, ale na pewno uległy spłaszczeniu. W rozwoju tego rynku z pewnością nie pomaga również słaba infrastruktura oraz stosunkowo niewielki zasięg samochodów na prąd. Oczywiście, że z każdą nową generacją baterii ten zasięg się wydłuża, ale często mamy w głowie możliwość wystąpienia sytuacji, w której jedziemy elektrykiem i np. ze względu na warunki atmosferyczne zasięg nagle drastycznie spada, a w pobliżu nie ma żadnej stacji ładowania. Kolejny aspekt to wspominane w mediach zdarzenia drogowe, które kończyły się pożarami i szkodą całkowitą. Myślę, że są to czynniki, które oddalają nas od pełnej elektryfikacji. Europa dostała jasny przekaz z Unii Europejskiej, że 2035 rok, to kierunkowo moment, kiedy mamy wszyscy przesiąść się do samochodów elektrycznych. Moim zdaniem w tym przypadku powinno być trochę tak, jak z wychowaniem dzieci, czyli nic na siłę. Takie zmiany muszą być okupione argumentami, cierpliwością i poprawkami swojego stanowiska. Myślę, że tego dzisiaj brakuje. Kierowcy w Polsce są sceptycznie nastawieni do samochodów na prąd i dlatego jesteśmy w ogonie udziału rejestracji samochodów elektrycznych. Przypomnę, że jest to niecałe 3 proc., co oznacza, że na 100 sprzedanych samochodów w Polsce tylko trzy stanowią elektryki. Dla porównania, do niedawna w Niemczech udział samochodów elektrycznych wynosił 15-18 proc., a w Norwegii 90 proc. Co prawda mamy jeszcze 11 lat do 2035 roku, ale wydaje mi się, że jesteśmy na bardzo dużym zakręcie w zakresie całkowitej elektromobilności.
Jakie prognozy ma Pan dla polskiego rynku motoryzacyjnego na najbliższe 5 lat? Czego możemy się spodziewać?
Nie mogę się doczekać jak będziemy przebijać kolejne granice, mam nadzieję, że w tym roku w Polsce zbliżymy się do 600 tys. zarejestrowanych nowych pojazdów osobowych i dostawczych do 3,5 t. Jakbym miał to doprecyzować, to myślę, że to będzie około 540 tys. samochodów osobowych. Jeszcze przed pandemią czytałem opracowanie, w którym na podstawie wzrostu PKB i liczby Polaków oszacowano, że mamy szansę na 800 tys. rejestracji. Myślę, że kierunkowo jest to wartość, do której powinniśmy w ciągu 5 lat dojść. Oczywiście przy zachowaniu tej dynamiki, którą mamy teraz. Prawda jest taka, że na coraz więcej sobie pozwalamy. Kiedyś wybieraliśmy bardzo tanie samochody, a teraz ¼ stanowią marki premium, to świadczy o tym, że stać nas na to, aby dobić do 800 tys. rejestracji nowych samochodów. Na pewno pomógłby w tym ustawodawca poprzez wprowadzenie bariery związanej z opłatami za import używanych samochodów z Europy Zachodniej. To naprawdę jest zabawne, bo z jednej strony walczymy o zeroemisyjność, a z drugiej wpuszczamy do kraju średnio kilkunastoletnie samochody, które mają normy emisji spalin Euro 2, Euro 3, no może Euro 4. Według danych z CEPiK w lipcu tego roku średni wiek pojazdu osobowego wynosił 17 lat, a samochodów dostawczych do 3,5 tony prawie tyle samo. Trochę hipokryzji w tym widzę. Myślę, że powinniśmy zablokować import tych samochodów i przekierować klientów w stronę samochodów nowych. To z pewnością pomogłoby dojść do tych 800 tys. rejestracji.
A co z chińską motoryzacją w Polsce?
Chiny bardzo dobrze odrobiły lekcję sprzed kilkunastu lat. Obecnie produkowane tam samochody mają nie tylko bardzo dobry design, ale również wyposażenie. Myślę, że w ciągu najbliższych 5 lat udział samochodów z Państwa Środka nie tylko w Polsce, ale na całym świecie będzie rósł. Co prawda, od pierwszego lipca zostały nałożone cła na samochody z Chin, ale tam jest tyle zapasu, że te ceny dalej są konkurencyjne. Chińska motoryzacja jest dość mocno wspierana przez rząd, któremu bardzo zależy na szybkiej kolonizacji m.in. Europy samochodami z Państwa Środka. Dlatego ciężko jest wygrać z taką konkurencją. Przyznam, że sam jestem bardzo ciekaw, jak europejska motoryzacja w tym starciu będzie się bronić. W ciągu najbliższych pięciu lat zobaczymy, ile udziału w rynku zajmie chińska motoryzacja, ale na pewno będzie to więcej niż dzisiaj.
Czy Superauto.pl planuje poszerzenie oferty o chińskie samochody?
W naszym serwisie sprzedażowym chcemy mieć kompletną ofertę, więc wszystkie marki, które będą pojawiały się na polskim rynku motoryzacyjnym będzie można znaleźć na Superauto.pl. Dbamy o to, aby Polacy mogli w jednym miejscu, bez konieczności wychodzenia z domu kupić samochód wraz z finansowaniem niezależnie od modelu, napędu czy nawet kraju jego produkcji. Chińskie marki nie wchodzą na Polski rynek wyłącznie z elektrykami, ale również z tradycyjnym napędem, łącznie z samochodami z instalacją LPG. Producenci z Chin dobrze znają nasz rynek i wiedzą czego potrzebują Polacy. Dlatego widzimy, że sprzedaż ich produktów dynamicznie rośnie. Jesteśmy firmą, która słucha swoich klientów, więc dostosowujemy naszą ofertę do ich potrzeb. Myślę, że chińska motoryzacja już teraz daje bardzo dużo bodźców do tego, aby przesiadać się z samochodów koreańskich czy europejskich właśnie na te produkcji chińskiej. W tym miejscu myślę, że warto przypomnieć, że wyścig o tytuł największego producenta samochodów elektrycznych Tesla już dawno przegrała z chińskim koncernem motoryzacyjnym BYD. Koncern BYD na swój sukces pracuje w takim tempie, że konkurencji po prostu trudno jest za nim nadążyć.
Polecany artykuł: