Śmieciowy bałagan

2013-06-11 12:02

Jakiś czas temu wieszczyłem, że jeśli cokolwiek jest w stanie zaszkodzić rządowi Donalda Tuska, to na pewno nie afera hazardowa, stadionowa, ślimaczące się budowy dróg, rekordowo wysokie bezrobocie, spadający PKB czy coraz więcej bankrutujących firm, tylko tzw. ustawa śmieciowa.

 

Warszawa – ta perła w koronie, zarządzana od niemal siedmiu lat przez Hannę Gronkiewicz-Waltz, bądź co bądź wiceprzewodniczącą PO, jest tego najlepszym przykładem. Ignorancja i arogancja czy wręcz zwykła buta włodarzy miasta kończy się właśnie katastrofą. Nowy system odbioru i segregacji śmieci, który miał wejść w życie 1 lipca, wejdzie, a i to wcale nie jest pewne, dopiero pół roku później. Co będzie w okresie przejściowym? Kto i za ile odbierze śmieci? Ile za to zapłacą mieszkańcy? Ile milionów straci miasto? Myślę, że za jakiś czas skrupulatnie wyliczą to prokuratura i NIK, bo te instytucje powinny się zająć największym legislacyjnym bublem
dziesięciolecia. Ustawa śmieciowa, u której podstaw legła rzekoma troska o środowisko, przyjęła u nas kształt rodem z socjalistycznych satrapii. Mieszkańcy pozbawieni są prawa wyboru firmy śmieciowej i zmuszeni do korzystania z usług narzuconych przez gminy. Narzucane przez gminy stawki, często kilka czy nawet kilkanaście razy wyższe niż obecnie, brane są z sufitu. No i na koniec przetargi organizowane przez gminy, które jak się okazuje, ustawiane są pod konkretne firmy, czego najlepszym przykładem jest Warszawa i decyzja Krajowej Izby Odwoławczej unieważniająca warunki przetargu promującego MPO. Jeśli ustawa śmieciowa trafi do Trybunału Konstytucyjnego, to idę o zakład, że jej zapisy zostaną uznane za sprzeczne z ustawą zasadniczą. Zanim jednak do tego dojdzie, czeka nas śmieciowy chaos, a rządzącą Platformę utrata punktów procentowych od coraz bardzie zirytowanego elektoratu.

 

Warszawa – ta perła w koronie, zarządzana od niemal siedmiu lat przez Hannę Gronkiewicz-Waltz, bądź co bądź wiceprzewodniczącą PO, jest tego najlepszym przykładem. Ignorancja i arogancja czy wręcz zwykła buta włodarzy miasta kończy się właśnie katastrofą. Nowy system odbioru i segregacji śmieci, który miał wejść w życie 1 lipca, wejdzie, a i to wcale nie jest pewne, dopiero pół roku później. Co będzie w okresie przejściowym? Kto i za ile odbierze śmieci? Ile za to zapłacą mieszkańcy? Ile milionów straci miasto? Myślę, że za jakiś czas skrupulatnie wyliczą to prokuratura i NIK, bo te instytucje powinny się zająć największym legislacyjnym bublemdziesięciolecia.

Ustawa śmieciowa, u której podstaw legła rzekoma troska o środowisko, przyjęła u nas kształt rodem z socjalistycznych satrapii. Mieszkańcy pozbawieni są prawa wyboru firmy śmieciowej i zmuszeni do korzystania z usług narzuconych przez gminy. Narzucane przez gminy stawki, często kilka czy nawet kilkanaście razy wyższe niż obecnie, brane są z sufitu. No i na koniec przetargi organizowane przez gminy, które jak się okazuje, ustawiane są pod konkretne firmy, czego najlepszym przykładem jest Warszawa i decyzja Krajowej Izby Odwoławczej unieważniająca warunki przetargu promującego MPO. Jeśli ustawa śmieciowa trafi do Trybunału Konstytucyjnego, to idę o zakład, że jej zapisy zostaną uznane za sprzeczne z ustawą zasadniczą. Zanim jednak do tego dojdzie, czeka nas śmieciowy chaos, a rządzącą Platformę utrata punktów procentowych od coraz bardzie zirytowanego elektoratu.

Najnowsze