A1 w wakacyjne weekendy nie płacili za przejazd, a bramki na tej trasie były otwarte. Powód takiej decyzji to gigantyczne korki, które tworzyły się przy autostradowych bramkach.
Ta decyzja świadczy po pierwsze o zbliżających się wyborach samorządowych, a po drugie - o nieudolności minister Bieńkowskiej i braku racjonalnego pomysłu na systemowe rozwiązanie problemu autostradowych korków.
Skoro są wybory, musi więc być i wyborcza kiełbasa. Tym razem rząd na dobry początek rozda 20 mln zł, bo o tyle według szacunków mają się uszczuplić wpływy do Krajowego Funduszu Drogowego. Oczywiście rząd nie rozda swoich pieniędzy, bo takich nie ma, rozda nasze. Stratę KFD trzeba będzie pokryć z rezerwy celowej. Jedynym więc beneficjentem tej operacji będzie GTC - koncesjonariusz odcinka autostrady z Torunia do Gdańska, który zatrudni na bramkach znacznie mniej osób, a pieniądze za przejazd aut i tak od państwa dostanie.
Zobacz też: Super Biznes - Emerytura, czyli wróżenie z fusów
I kwestia druga. Minister porażka Bieńkowska z charakterystyczną dla siebie arogancją wypaliła, że skoro jest duże natężenie ruchu i są bramki, to muszą być korki. Wspomniała też coś o Francji i Włoszech. Tyle że tamte autostrady budowano 50 lat temu, kiedy zgoła inaczej wyglądał ruch drogowy. A nasze powstają teraz i jest kompromitacją Ministerstwa Infrastruktury, że nie przewidziano, iż archaiczny system poboru opłat zakorkuje je całkowicie.
Jeżeli już naszego państwa nie stać na takie rozwiązanie jak w Niemczech, Belgii, Holandii, Danii, Finlandii, Estonii czy na Litwie, gdzie autostrady są za darmo, to może zamiast bramek wprowadzić system elektronicznych opłat albo winiety. To naprawdę się sprawdza.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail