Użytkownicy Tindera mają się czego obawiać. Ich dane w aplikacji nie są chronione

2018-01-24 16:35

To nie będzie dobra wiadomość dla użytkowników popularnej aplikacji randkowej Tinder. Na jaw wyszło, że dane zbierane w „apce" nie są w żaden sposób szyfrowane, a osoby, które korzystają z niej i jednocześnie są podłączone do Wifi, mogą bardzo łatwo paść ofiarą cyberprzestępców.

Wirtualny świat przenika do rzeczywistości coraz bardziej – jeszcze kilka lat temu internetowe czaty czy portale randkowe nie były szczególnie popularne, a obecnie już ustępują miejsca aplikacjom randkowym. Kto nie zna pary, która poznała się przez internet lub osoby, która choć raz umówiła się na randkę ze znajomym z Internetu?

Sprawdź także: Hakerzy zaatakowali szpital. Zażądali okup w bitcoinach


Tinder – program dostępny na smartfon, z którego codziennie korzysta niemal 10 milonów użytkowników na całym świecie, nie jest jednak odpowiednio chroniony. „Zhakowali" go łatwo eksperci ds. cyberbezpieczeństwa z izraelskiej firmy Checkmarx. Łatwo sprawdzili, że w apce nie zastosowano protokołu HTTPS, co oznacza, że kiedy ktoś korzysta z Tindera w chwili połączenia z siecią Wi-fi, w tym czasie można podglądać jego aktywność w aplikacji oraz jego zdjęcia.

Hakerzy mogą sprawdzić niemal wszystkie czynności, jakich dokonuje korzystający z Tindera: kogo ogląda, kto wzbudził jego zainteresowanie, jakie są jego preferencje oraz z kim nawiązał znajomość.

Zobacz także: Jak działają hakerzy? 5 etapów cybertataku


Eksperci podkreślają, że takie informacje mogą służyć oczernianiu oraz publicznemu udostępnianiu prywatnych informacji. Odpowiednio chronione jest jedynie wysyłanie bezpośrednich wiadomości.
Właściciele aplikacji stwierdzili, że i tak wszystkie dane w postaci zdjęć są publiczne dostępne, a użytkownicy mogą oglądać się wzajemnie. Zaznaczono jednocześnie, że „trwają prace, by zwiększyć bezpieczeństwo użytkowników".

Źródło: /businessinsider.pl

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze