Kazimierz Herba: Zaczynałem od zera

2011-06-21 4:00

Rozmowa z polskim biznesmenem Kazimierzem Herbą

"Super Express": - Podobno zdecydował się pan założyć firmę, bo... mamie się nie odmawia.

Kazimierz Herba: - Rzeczywiście, to mama pomogła mi w podjęciu decyzji i stworzeniu firmy. Na początku lat 90., kiedy rozpoczęły się przemiany gospodarcze, przejęła na własność aptekę, którą kiedyś prowadziła. Szybko okazało się, że są ogromne kłopoty z zaopatrzeniem. W tamtych czasach państwowy Cefarm zaopatrywał apteki raz na trzy miesiące. Jak grzyby po deszczu zaczęły więc powstawać prywatne hurtownie leków i wtedy mama namówiła mnie, żeby wejść w ten biznes. Założyliśmy spółkę cywilną, którą mama jako magister farmacji firmowała. Najpierw miała nazywać się Torlek, ale kiedy okazało się, że taka firma już istnieje, spółka została zarejestrowana jako Torfarm (od farmacji i od Torunia).

- Początki były skromne...

- W tej branży wszyscy zaczynali od zera - w garażach, piwnicach, za pożyczone pieniądze. Sam miałem trochę pieniędzy zarobionych za granicą jeszcze za studenckich czasów, ale kredyt na założenie firmy - 50 tys. zł - poręczył mi wujek swoim gospodarstwem. Pierwszy magazyn powstał w wynajętej piwnicy, która mieściła się pod jedną z toruńskich aptek i była przystosowana do przechowywania medykamentów. Kiedy jeszcze byłem studentem, zdarzało się, że po zajęciach na uczelni, szedłem do pobliskiego Herbapolu w Poznaniu, brałem 2-3 kartony leków i wiozłem pociągiem do Torunia. Potem dowoziłem leki do aptek zdezelowanym polonezem, nawet 2-3 razy dziennie. Muszę przyznać, że nazwisko mamy, która była znana w środowisku, otwierało mi drzwi wielu toruńskich aptek. Po paru latach przekształciłem firmę w spółkę z o.o. i zacząłem zaopatrywać apteki w innych miastach.

- Próbował pan różnych form współpracy z aptekami. Po paru latach działalności zaproponował pan właścicielom aptek spółkę, ale eksperyment się nie powiódł.

- W 1995 roku oddałem część udziałów lokalnym aptekarzom. Myślałem, że to pozwoli firmie lepiej się rozwijać, jednak nie dogadaliśmy się. Aptekarze, którzy byli udziałowcami, oczekiwali bardzo dużych rabatów, chcieli, by cały zysk był wypłacany w formie dywidendy. Ja uważałem, że pieniądze trzeba inwestować. Odkupiłem więc od nich udziały i stałem się jedynym udziałowcem firmy, dopóki w 2004 roku nie pojawiła się na giełdzie.

- Wprawił pan w zdumienie konkurencję, gdy zadeklarował, że Torfarm nie będzie tworzył sieci własnych aptek. To była świadoma strategia?

- Zdecydowaliśmy się oficjalnie ogłosić, że Torfarm nie ma i nie będzie miał własnych aptek. Nie otwieramy ich, ponieważ nie chcemy konkurować z naszymi klientami. Dzięki temu możemy być dla niezależnych aptekarzy bezpiecznym partnerem.

- Jeszcze w 2000 roku Torfarm miał zaledwie 3 proc. udziału w rynku. Teraz pana firma, która zmieniła nazwę na Neuca, jest niekwestionowanym liderem w branży farmaceutycznej. Jak do tego doszło?

- Współpracując z aptekami, stale powiększaliśmy skalę działalności, przejmując kolejne mniejsze hurtownie. W 2009 roku połączyliśmy się z inną giełdową spółką zajmującą się dystrybucją leków. Firma Prosper należąca do Tadeusza Wesołowskiego była wówczas czwartym graczem na rynku, Torfarm - trzecim. Dzięki fuzji uzyskaliśmy 30 proc. udział w rynku i jeszcze umocniliśmy pozycję lidera, bo nasi najwięksi konkurenci mają razem około 20 proc.

- Zrezygnował pan z funkcji prezesa i przekazał stery firmy w ręce profesjonalistów. Czemu?

- Firma tak się rozrosła, że trzeba było znaleźć fachowców, którzy znają się na zarządzaniu wielkimi korporacjami. Nie czuję się na siłach, żeby na co dzień zarządzać wielką spółką giełdową zatrudniającą 5 tys. pracowników, a swój majątek chciałbym powierzyć osobom, które są najlepsze w tej dziedzinie. Dzięki tej decyzji nie muszę zajmować się codziennymi sprawami, mogę zachować dystans i spokojnie pracować nad planami strategicznymi rozwoju firmy.

- Zawsze chce być pan kilka kroków przed konkurencją. Ostatnio wymyślił pan, że zacznie sprzedawać leki pod własnymi markami.

- Rzeczywiście, od dwóch lat tworzymy własne marki leków, czyli projektujemy ich skład, zamawiamy je u producentów i sprzedajemy pod własnym znakiem towarowym. Doszliśmy do wniosku, że nasza pozycja największego dystrybutora leków w Polsce, który ma 1/3 udziałów rynku, daje nam unikalną szansę, żeby oferować wiele dodatkowych usług. Dlatego powstała spółka Synoptis Pharma, która wprowadza te produkty do aptek.

Kazimierz Herba

Absolwent Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, polski biznesmen od lat działający w branży farmaceutycznej. Z majątkiem szacowanym na 220 milionów zajmuje 87. miejsce na liście najbogatszych Polaków "Forbesa".

Najnowsze