Problem z nowymi e-zwolnieniami lekarskimi mogą mieć nawet 2 miliony pracowników. Wszystko przez to, że ich szefowie nie założyli konta w specjalnym systemie ZUS. Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, sytuacja dotyczy co piątego polskiego przedsiębiorcy. Co ważne, problem mogą mieć nie tylko prywatni przedsiębiorcy, ale też państwowe zakłady oraz instytucje powiązane z różnymi ministerstwami.
Na rejestrację w specjalnym systemie komputerowym przedsiębiorcy mieli czas do końca 2015 roku (jedynie te zatrudniające mniej niż 5 osób nie musiały tego robić). W 20 proc. przypadków tego nie zrobiły, bo – jak zauważa „GW” - w przepisach nie przewidziano kar za brak rejestracji tzw. profilu w ZUSowski systemie.
Co taka sytuacja oznacza dla pracowników? Firmy, które zarejestrowały się w „e-ZUS” będą otrzymywać informacje o wystawieniu zwolnienia, a także stanie zdrowia swoje pracownika i okresie niezdolności do pracy od razu po wizycie u lekarza. Nie będzie przynoszenia druków – wszystko będzie odbywać się w sieci, by ZUS mógł lepiej kontrolować zwolnienia. Jeżeli jednak przedsiębiorca nie zarejestrował się w systemie, to lekarz będzie musiał jego pracownikowi wydrukować specjalne zwolnienie, które ten będzie musiał dostarczyć do swojej firmy.
Oczywiście i tak, w wersji elektronicznej, takie zwolnienie będzie rejestrowane w systemie, ale je otrzyma już tylko ZUS. Problem polega też na tym, że o ile na dostarczenie zwykłego L4 mieliśmy 7 dni (inaczej „chorobowe” było obniżone o 25 proc.), to w przepisach nie jest zaznaczone ile czasu mamy na dostarczenie e-zwolnienia w wersji drukowanej, bo – zgodnie z prawem – ten dokument nie jest drukiem L4.
Niejasne przepisy mogą spowodować, że pracownicy będą zwlekać z dostarczeniem dokumentów, a ich szefowie będą musieli płacić im „chorobowe” nie obniżone nawet o grosz. Oznacza więc, że e-zwolnienia mogą wcale nie ułatwić życia wielu pracownikom i przedsiębiorcom.