Dzieci podbiegają do swojego ojca z pytaniem:
- Tato, możemy sprzedać Twoje butelki po piwie i wódce, żeby mieć na chleb?
- Oczywiście... I widzicie dzieci, co Wy byście jadły, gdyby nie ja?
- Poproszę rosół z makaronem i schabowego z kapustą.
- A skąd pan wie, co mamy w menu?
- Obejrzałem obrus.
- Patrz, jak ten nowy proszek świetnie wyprał twoją koszulę. Jest śnieżnobiała - mówi żona do męża.
- A ja wolałem, kiedy była w paseczki.
- Janie, czy cytryna ma nóżki?
- Ależ nie, panie hrabio.
- A to pech. Chyba wycisnąłem kanarka do herbaty!
Rozmawia dwóch kumpli:
- Co byś zrobił, gdyby żona porzuciła Cię dla jakiegoś innego mężczyzny? Byłoby Ci żal?
- No co Ty? Obcego faceta?
Idzie supermodelka przez wieś, a za nią szczekając biegnie strasznie chudy pies. Jakiś gospodarz podźwignął się od piwa i chce odgonić psa, ale kum łapie go za łokieć i mówi:
- Daj spokój psu! Co on winien? W życiu tyle kości naraz nie widział.
Mężczyzna do kobiety:
- Gdy widzę pani uśmiech, mam nadzieję, że złoży mi pani wizytę.
- Podrywacz z pana!
- Nie, dentysta.
Rozmawiają dwaj koledzy:
- Mój pies, jak wraca ze spaceru, to naciska nosem o dzwonek, żeby mu otworzyć drzwi - tak go wyszkoliłem.
- Mój nie musi, ma swoje klucze.
Stanął lew na skale i mówi:
- Zwierzęta ładne na lewą stronę, a mądre na prawą.
Żaba stanęła na środku i mówi:
- No i co? Mam się rozdwoić?!
Do siedzącego w barze samotnego faceta podchodzi brzydka dziewczyna i pyta wprost:
- Hej kolego, nudzisz się?
- Nie aż tak...
Dzwoni telefon. Pies odbiera i mówi:
- Hau!
- Halo?
- Hau!
- Nic nie rozumiem.
- Hau!
- Proszę mówić wyraźniej!
- H jak Henryk, A jak Agnieszka, U jak Urszula - Hau!
Przychodzi Jasiu do lekarza:
- Co ci dolega?
- Kuleję z matematyki.
W sądzie:
- A więc oskarżony przyznaje się, że w czasie polowania postrzelił gajowego?
- Tak, przyznaje się.
- Czy oskarżony może podać jakieś okoliczności łagodzące?
- Tak, gajowy nazywa się Zając!
Zdognie z nanjwoymsżi baniadmai perzporawdzomyni na bytyrijskch uweniretasytch, nie ma zenacznia kojnoleść ltier przy zpiasie dengao sołwa.
Nwajżanszyeim jest, aby prieszwa i otatsnia lteria była na siwom mijsecu, ptzosałoe mgoą być w niaedziłe. I w dszalym cąigu nie pwinono to sawrztać polbemórw ze zozumierniem teskttu.
Dzijee się tak datgelo, że nie czamyty wyszistkch lteir w sołwie, ale cłae sołwa od razu.
Wchodzi blondynka do sklepu.
- Poproszę pastę do butów.
- A do jakich ?
- numer 46.
- Szefie, szefie! - krzyczy sekretarka.
- Mam dla Pana dobrą wiadomość...
- Co takiego? - pyta szef.
- Jednak nie jest Pan bezpłodny...