Fight Night Round 4

2009-08-06 11:29

Jeśli kiedykolwiek zastanawiałeś się jak wyglądałby bokserski pojedynek Tomasza Adamka z Mikem Tysonem, a nawet Muhammadem Alim, to najnowsza produkcja EA Sports rozwieje te wątpliwości momentalnie.

Oto kolejna odsłona najlepszego wirtualnego boksu.

Na kolejną grę traktującą o okładaniu się pięściami Gracze czekali aż trzy lata. W świecie elektronicznej rozrywki to szmat czasu. Z jednej strony autorzy mieli czas by uczciwie pomyśleć nad zmianami w rozgrywce i równie uczciwie wprowadzić je do gry.

Z drugiej, mogli spocząć na laurach, bo konkurencji na poletku gier bokserskich, nie licząc średnio udanego  Don King Prizefighter, po prostu nie widać. Na szczęście pracowitość koderów wzięła górę.

To co oczywiście miało zmienić się na lepsze to system walki. EA mocno podkreślało w zapowiedziach wprowadzane usprawnienia i w zasadzie z większości z nich firma się wywiązała. Postawiono na sterowanie tylko za pomocą gałek analogowych, które odpowiednio wychylane służą do wyprowadzania ciosów.

Przechylenie w prawo to prawy prosty, w prawo i do góry – prawy hak itp. Uderzenie lewą ręką wykonujemy identycznie z tą różnicą, że gałkę wychylamy w lewą stronę. Czyli prosto, przyjemne i względnie realistycznie.

Szkoda, że developer ugiął się w końcu pod presją mniej uzdolnionych manualnie graczy i wypuścił usprawnienie pozwalające na sterowanie również za pomocą przycisków. Dzięki temu sprzeda się zapewne więcej egzemplarzy gry, ale gwarantuję jednak, że pełna przyjemność z obijania rywali płynie dopiero wówczas, gdy opanujemy walkę „na gałce”.

 Do wspomnianych ciosów dochodzi garda (na głowę i brzuch), którą wykonujemy ruszając gałką i mając wciśnięte na padzie R1 (mowa o wersji na PlayStation 3, którą miałem okazję testować). Z kolei L1 i ruchy lewą gałką to uniki całym tułowiem.

Kolejną nowością jest trzeci „pasek” charakteryzujący naszego boksera. Mamy niebieską siłę (gdy spadnie do zera czeka nas romans z deskami:), żółtą kondycję (odpowiedzialną za siłę ciosów) i zielony blok.

Nie można zatem ciągle czaić się za podwójną gardą, bo któryś z mocniejszych ciosów rywala w końcu ją przebije i wyląduje na szczęce. Blokować i unikać ciosów jednak trzeba, najlepiej umiejętnie i z idealnym wyczuciem czasu. Podniesienie gardy lub unik tuż przed otrzymaniem ciosu owocuje bowiem kilkusekundowym zwolnieniem czasu. Zadany wtedy cios zabiera przeciwnikowi znaczną ilość energii i najczęściej prowadzi do nokautu.

Choć element ten raczej nijak ma się do rzeczywistości, a momentami walki, po dwóch czy trzech zwolnieniach z rzędu, nasuwają skojarzenia z Matrixem, to w praniu rozwiązanie sprawdza się bardzo dobrze.

Jest widowiskowe, pozwala czasem momentalnie odwrócić losy walki i dodaje grze smaczku, gdyż nigdy nie możemy być pewni, że na naszej głowie nie wyląduje zaraz potężny „gong”. Dla lubiących brudne zagrania przewidziano choćby uderzenie głową, jednak stosowanie takich ciosów może skończyć się szybką dyskwalifikacją.

Ostatnimi rzeczami które uległy zmianie jest nowy system leczenia obrażeń (po każdej rundzie dostajemy określoną liczbę punktów, które możemy rozdysponować na leczenie siły itp., co jest znacznie wygodniejsze od kręcenia gałkami znanego z poprzedniej części) i wstawania po upadku na dechy. Gdy przytrafi się nam ta wątpliwa przyjemność, należy delikatnie wychylić jedną z gałek w prawo lub lewo, a drugą (w odpowiednim momencie) do góry. Pomysł też znacznie lepszy od tych serwowanych nam w poprzednich latach.

Walczy się zatem naprawdę przyjemnie, a jest również kim wejść do ringu. Autorzy oddali nam pod władanie ponad 40 bokserów z różnych kategorii wagowych i każdy znajdzie tu swojego faworyta. Gracze nad Wisłą na pewno ucieszą się obecności naszego czempiona Tomasza Adamka.

Choć wirtualny „Góral” nie jest kropla w kroplę podobny do tego realnego, a komentatorzy dziwnym trafem nigdy nie wymawiają jego nazwiska (za trudne?), to i tak EA sprawiło nam wielką frajdę. Oprócz Adamka nie zabrakło też całej plejady bokserów zarówno tych obecnych (jak Manny Pacquiao, Ricky Hatton) jak i emerytowanych (Joe Frazier, Muhammad Ali, Lennox Lewis). Jest też wspaniale odwzorowany „Żelazny” Mike Tyson, co z pewnością ucieszy wielu jego fanów gdyż jego postać dawno w grach bokserskich nie gościła.

Oczywiście mamy możliwość stworzenia od podstaw własnego pięściarza, co umożliwia rozbudowany edytor postaci. Do wyboru jest mnóstwo twarzy, fryzur itd., a jeśli mamy trochę samozaparcia możemy do gry, za pomocą kamery USB, wstawić własne zdjęcie i odwzorować samego siebie. Szkoda, że EA nie pomyślało o tych którzy nie mają kamerki i nie dało nam możliwości zgrywania swoich fotek z dysku twardego. Boksera ubieramy oczywiście w markowy sprzęt (jest choćby Adidas, Reebok czy Lonsdale) i nie pozostaje nic innego jak rozpoczęcie mozolnej drogi na pięściarski szczyt.

Umożliwia to tryb kariery, zwany tutaj Legacy Mode. Nowa odsłona kariery to lekko zmodyfikowany pomysł sprzed trzech lat ale nie ma się co dziwić, gdyż trudno w tej materii o coś odkrywczego. Kontraktujemy zatem kolejne pojedynki, wspinamy się w rankingach, trenujemy przed walkami i stale rozwijamy naszego podopiecznego (choć karierę można grać też którymś z gotowych już, realnych bokserów). Służą do tego fajne mini-gry będące poszczególnymi treningami, takie jak unikanie ciosów, uderzanie w odpowiedni punkt worka treningowego, czy otwarty sparing. Kariera jak zwykle dostarcza odpowiedniej dawki zabawy, a nim zostaniecie prawdziwą legendą bokserskich aren spędzicie z grą sporo godzin. Oprócz tego możemy zmierzyć się z kolegą na jednej konsoli i grać online. Standardowo serwy EA działają jak trzeba więc podczas rozgrywki nie ma mowy o frustrujących zwolnieniach.

Na sam koniec wspomnę o oprawie, która, co tu się czarować, jak zwykle w przypadku EA stoi na najwyższym poziomie. Bokserzy poruszają się wprost obłędnie, są wspaniale animowani, a dokładnie widać na ich twarzach wszystkie przyjmowane ciosy, grymasy, spływający po ciele pot i masę innych szczegółów. Ba, widać nawet ruchy niektórych mięśni, o czym firma również nie omieszkała wspominać przed premierą. Fajnie wypada również żywiołowo reagująca publiczność, która potrafi wstawać w miejsca podczas emocjonujących wymian ciosów, czyli zachowuje się tak jak ta rzeczywista. Oczywiście aby w pełni rozkoszować się takimi widokami potrzebny jest telewizor HD ale zakładam, że większość Graczy już się w takowe odbiorniki zaopatrzyła. Jest coś dla oczu, jest też coś dla uszu. Ścieżka dźwiękowa to znane, licencjonowane kawałki, a momentami w menu leci... amerykańskie radio ESPN. Dla fanów baseballa i futbolu amerykańskiego jak znalazł:)

Można było mieć wątpliwości, czy EA, mając pozycję monopolisty na gry bokserskie, dostatecznie dopieści swój produkt, ale nawet krótkie z nim obcowanie rozwiewa niepewność. Firma spisała się na piątkę i dostarczyła nam naprawdę kawał dobrej sportowej gry.

Trudno wytknąć grzej jakiekolwiek błędy, a dla niektórych minusem może być fakt, że to po prostu boks, który nie każdy musi lubić. Dla fanów tej dyscypliny to pozycja obowiązkowa, ale gorąco zachęcam również innych Graczy, którzy nie mieli jeszcze styczności z serią, do spróbowania swoich sił. Szkoda bowiem omijać tak dopracowane pozycje. Skłamałbym gdybym napisał, że Fight Night Round 4 nie jest najlepszą grą bokserską dostępną na rynku. Dlatego tego nie napiszę.

Ocena: 9/10
Gra dostępna na konsole Xbox 360 i PlayStation 3

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze