- Zostałem sam w domu z moim dzieckiem. Chciałem dać mu kolację, ale stłukłem słoiczek z jedzeniem. Ostatni słoiczek! Mieszkamy w małym miasteczku, żaden sklep nie był już czynny i, żeby coś kupić, musiałem daleko jechać. Wtedy wpadłem na pomysł sklepu bez żadnej obsługi – opowiada agencji Reutera 39-letni Robert Ilijason, informatyk i pomysłodawca otworzenia wyjątkowego sklepu w szwedzkim miasteczku Viken.
Aby zrobić zakupy w lokalu Ilijasona, należy zainstalować na smartfonie specjalną aplikację. Lokal czynny jest 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, ale jego drzwi są zamknięte. Do sklepu mogą wejść wyłącznie osoby, które wcześniej podały swoje dane w aplikacji i otworzą sobie drzwi, przesyłając za pośrednictwem smartfonu sygnał do zamka!
ZOBACZ TEŻ: Włosi nie chcieli finansować partii z podatku, będą mogli to zrobić SMS-em!
Później idzie już jak z płatka. Klient chodzi z reklamówką po sklepie i bierze z półek, to, co akurat jest mu potrzebne. Każdy towar skanuje swoim telefonem, a aplikacja tworzy listę zakupionych produktów. Sklep oferuje podstawowe artykuły takie jak żywność czy przybory higieniczne. Nie można w nim kupić alkoholu, papierosów czy leków.
Kiedy zakupy są już skończone, wystarczy zakończyć transakcję w aplikacji i po prostu wyjść ze sklepu. Nie trzeba mieć przy sobie ani gotówki, ani karty płatniczej. Każdy dostaje rachunek za zakupy do domu pod koniec miesiąca. W sklepie nie jest zatrudniony ani jeden pracownik. Klientów obserwuje jednak system kamer.
ZOBACZ TEŻ: Kiedy Twój bank dołączy do programu 500 zł na dziecko? [SPRAWDŹ]
Zaopatrzenie do lokalu przywozi sam Ilijason, także on rozkłada go na półkach. Dzięki temu, że mężczyzna oszczędza na pensji pracownika, może zaoferować kupującym ceny jak z marketu, czyli niższe niż w tradycyjnym małym sklepie. Nie ma też problemu z zatrudnianiem kogoś na noc czy w weekendy.
Pomysłowy informatyk mówi, że nie zamierza poprzestać na jednej placówce. Chce otworzyć działające na podobnych zasadach sklepy także w innych miastach w Szwecji, a może nawet poza granicami tego kraju. Ciekawe, czy podobny pomysł miałby rację bytu w Polsce?
Źródła: materiał agencji Reutera w serwisie YouTube, next.gazeta.pl