W drugim kwartale 2019 r. pracodawcy zamierzają mocno wziąć się za łatanie braków kadrowych. W planach mają m.in. zatrudnienie 6 tys. specjalistów IT, w tym blisko 2,5 tys. programistów, setki testerów i projektantów oprogramowania. Tak wynika z „Branżowego Bilansu Kapitału Ludzkiego w sektorze IT” przygotowanego przez PARP i Uniwersytet Jagielloński na bazie badania przeprowadzonego wśród 800 przedsiębiorców IT i ponad 800 studentów piątego roku z 50 najlepszych kierunków informatycznych z całej Polski.
ZOBACZ TEŻ: YouTube Music i YouTube Premium już w Polsce za darmo przez trzy miesiące [ZDJĘCIA]
Tymczasem, zgodnie z danymi Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, udostępnionymi na prośbę szkoły programowania online Kodilla.com, kierunki związane z informatyką rocznie kończy nie więcej niż 14 tys. studentów. Ten stan utrzymuje się niezmiennie od 2014 r. Aby podjąć próbę zapełnienia deficytu w branży IT pracownikami z dyplomem wyższej uczelni publicznej lub prywatnej, Kodilla.com szacuje, że każdego roku absolwentów musiałoby więc być przynajmniej o 10 tys. więcej.
Programowanie bez studiów?
Choć 90 proc. osób kandydujących do pracy w IT posiada wykształcenie wyższe, to zaledwie połowa (54 proc.) ukończyła kierunki techniczne, takie jak np. informatyka, robotyka czy automatyka - mówią z kolei dane międzynarodowej firmy rekrutacyjnej Randstad. Jednocześnie do pracodawców spływa coraz więcej zgłoszeń od absolwentów alternatywnych szkół, w tym bootcampów programistycznych. I jak okazuje się, brak ukończonych studiów technicznych wcale nie przekreśla ich szans na znalezienie posady jako specjalista IT.
- W naturalny sposób najbliżej do IT mają osoby, które ukończyły kierunki ścisłe: matematykę, fizykę czy ekonomię. Niemniej w branży coraz większe znaczenie zyskują umiejętności komunikacyjne czy interpersonalne, a to już domena humanistów. Dlatego pomimo braku dyplomu uczelni wyższej, jeżeli zainteresowani wykazują odpowiednią wiedzę IT, zdobytą nawet na kursach, studiach podyplomowych czy bootcampach programistycznych, są dla pracodawcy równie cenni, jak absolwenci kierunków informatycznych. Jak mantra powtarza się bowiem, że w IT najważniejsze są umiejętności, a dyplomy są dopiero na drugim miejscu - tłumaczy Magdalena Szabelska, team leader technologies w Randstad.
Produkują setki “juniorów” bez doświadczenia?
Z danych Randstad wynika, że prawie 30 proc. kandydatów do pracy w IT to absolwenci różnorodnych kursów branżowych, w tym absolwenci szkół programowania (bootcampów programistycznych). Ciekawe wnioski płyną także z najnowszego raportu Stack Overflow, w którym o wykształcenie zapytano 90 tys. przedstawicieli świata IT. Jeszcze w 2015 r. udział w bootcampach deklarowało 3,5 proc. respondentów, w aktualnej edycji - już 15,4 proc. To oznacza coraz bardziej wyraźną konkurencję dla uczelni wyższych, które, jak wynika z bilansu PARP, za słabo przygotowują do realnych wyzwań, jakie stawia rynek pracy, nie mówiąc już o wykształcaniu kompetencji do obejmowania odpowiedzialnych stanowisk.
Absolwentom kursów i bootcampów często zarzuca się brak umiejętności praktycznych i doświadczenia adekwatnego do pracy w IT. Tymczasem, jak pokazuje bilans PARP, to właśnie studenci tradycyjnych uczelni coraz częściej odstają od potrzeb rynku pracy. Studia to w dużej mierze teoria, w tym wykłady, które ze względu na swoją teoretyczność są traktowane jako jeden z najsłabszych elementów nauki na uczelniach. Bootcampy są natomiast nastawione na intensywny kurs praktyczny, dzięki któremu absolwenci od razu uczą się jak pracować w zespole i na projektach.
- Niestety młodzi informatycy na studiach zwykle uczą się od teoretyków. Co więcej, z reguły nie prowadzą żadnej dodatkowej działalności, pozwalającej pozyskiwać wiedzę praktyczną i doświadczenie. Tylko 14 proc. z nich ma też styczność z bardzo ważnym w branży aspektem zarządzania zespołem. Na tym polu wygrywają absolwenci alternatywnych metod kształcenia. W możliwie krótkim czasie, liczonym w tygodniach, a nie latach, uczą się bowiem konkretnych umiejętności od praktykujących programistów, będących często właścicielami własnych biznesów. Może takie osoby podczas rozmowy kwalifikacyjnej nie mogą pokazać dyplomu, za to mają pełne portfolio zrealizowanych zadań - tłumaczy Marcin Kosedowski, ekspert rynku szkoleniowego z Kodilla.com.
Źródło: Kodilla.com