Na początku sierpnia hakerzy włamali się na wirtualną giełdę Bitfinex. Wyprowadzili z niej wirtualną walutę wartą 70 mln dolarów – 36 proc. wszystkich aktywów zgromadzonych na parkiecie. Była to druga co do wielkości kradzież w historii bitcoina, czyli wirtualnej waluty, której wprowadzanie do obrotu w wielu krajach jest nielegalne. Poprzedni atak na bitcoinową giełdę o tak dużej skali miał miejsce w 2014 roku. Wówczas z tokijskiej MtGox zniknęło aż 350 mln dolarów.
Przeczytaj również: Wielki atak na wirtualną giełdę. Hakerzy ukradli bitcoiny warte 65 mln dolarów
Reuters powołuje się na dane, z których wynika, że co trzecia bitcoinowa platforma (33 proc.) przynajmniej raz została zhakowana, a co drugą (48 proc.) zamknięto w ciągu ostatnich dwunastu lat. Badania na ten temat zlecił Szkole Informatyki Tandy Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego Stanów Zjednoczonych. Były to jedne z pierwszych w historii bitmonety badania, które tak kompleksowo ukazują problem wycieków finansowych na wirtualnych giełdach.
Dla porównania, na oficjalnym rynku finansowym w latach 2009 – 2015 wyciek danych miał miejsce tylko w 0,01 proc. przypadków. Do takich wniosków doszli analitycy z Privacy Rights Clearinghouse – organizacji non profit, która poddała analizie 6000 banków operacyjnych w Stanach Zjednoczonych.
Zobacz także: Wiemy, kim jest twórca Bitcoina – najsłynniejszej wirtualnej waluty
Inwestorzy dokonujący transakcji w wirtualnej walucie nie mają żadnej gwarancji, że po ataku hakerów odzyskają utracone pieniądze. Niektóre wirtualne giełdy działają na podobnej zasadzie co parabanki, ale inwestowanie na rynku bitcoina jest obciążone dużym ryzykiem. Rynek online nie posiada wielu zabezpieczeń, o które dbają banki i giełdy stacjonarne. Gracze rynkowi muszą uwzględniać to ryzyko przed inwestycją w bitmonetę.
Źródło: reuters.com