Spis treści
- Pierwsze polskie monety - denary Chrobrego
- Cienkie denary Jagiełły i grube grosze Wacława
- Grosze na kopy, floreny na sztuki
- Miedziane boratynki, srebrne tynfy, czyli złotówki podwartościowe
- Reformy monetarna Stanisława Augusta
- Lech, Pol i Piast, a może jednak Złoty?
Warto zacząć od źródeł nazewnictwa różnych walut. „Marka” to prawowity znak, mający sugerować w pełni wartościowy pieniądz. „Rubel” pochodzi od rosyjskiego рубить (rubiť), czyli rąbać lub łamać. Kiedyś środkiem płatniczym w Rosji były podłużne kawałki srebra, mające pośrodku przewężenie ułatwiające ich przełamywanie. „Kopiejka” zaś pochodzi od kopii św. Jerzego: ta postać na koniu, zabijająca włócznią smoka, widniała kiedyś na rewersie rosyjskiej monety. „Dolar” to zniekształcona nazwa talara – średniowiecznego srebrnego odpowiednika złotego dukata. „Cent” zaczerpnięty z łaciny oznaczał część setną.
Pierwsze polskie monety - denary Chrobrego
Pierwsze monety bite w państwie polskim to denary Bolesława Chrobrego. Był to drobny, srebrny bilon, wywodzący się z tradycji rzymskiej. Inni polscy władcy też wybijali własne monety, jednak dopiero Wacław II przeprowadził reformę monetarną. Polskę miał wzmocnić wprowadzony wtedy do obiegu tzw. grosz praski. Ta gruba srebrna moneta stała się oficjalną walutą Królestwa Polskiego. Poza groszami, w Polsce kursowały florenckie floreny, weneckie dukaty i wiele innych monet. Aby uregulować zależności między nimi, ułatwiając handel, sejm w Piotrkowie w 1496 roku ustanowił złotego. Nie był on jednak monetą, którą można było obracać, ale miarą wartości 30 praskich groszy. Bez wątpienia słusznie kojarzony ze złotem, długo był jedynie jednostką obrachunkową. Bicie prawdziwej, srebrnej monety o wartości 30 groszy nastąpiło dopiero w połowie XVI wieku. Wartość tej monety bardzo spadła, gdy w wyniku odkryć geograficznych Europę zalało srebro z przetapianych przedmiotów przywożonych z Ameryki Południowej i Środkowej. W czasach gdy kościoły zaczęły ociekać krwawym srebrem i złotem zrabowanym za oceanem Inkom, Majom i Aztekom, polska moneta, bita w całości ze srebra, bardzo straciła na wartości. W przeciwieństwie do zagranicznych złotych dukatów czy florenów, których moc przeliczeniowa sięgnęła pięciuset groszy. Było źle, a miało być jeszcze gorzej.
Polecany artykuł:
Cienkie denary Jagiełły i grube grosze Wacława
Na początku XIV wieku, walutą były denary, które zaczęto bić w Rzymie już w III w. p.n.e. Po niemal stuletnim „odchudzaniu” wyglądały jak małe, cienkie blaszane guziczki. Ważyły mniej niż pół grama, a skoro na rewersie odbijał się negatyw awersu, można powiedzieć, że miały tylko jedną stronę. Mimo to nadal je zmniejszano do granic możliwości. Wtedy w Czechach odnaleziono nagle duże pokłady srebra. Król Czech, Wacław, który w latach 1300-1305 był także królem Polski, zaczął bić grosze, grube srebrne monety o zawartości kruszcu odpowiadającej aż 12 denarom. Nazwa monety pochodzi od łacińskiego słowa „grossus” – gruby. Ówczesny system obrachunkowy opierał się na tuzinach, mendlach, kopach i półkopkach, co miało także znaczenie w historii złotówki. System dziesiętny w pieniądzu na ziemiach polskich zagościł dopiero w czasie zaborów. Denar koronny Władysława Jagiełły, bity w latach 1396-1414 wyglądał w porównaniu z czeskim groszem niczym licha blaszka. Był najmniejszą monetą wybijaną w Królestwie Polskim podczas panowania tego władcy (1386-1434). Była ona powszechnie używana w codziennych transakcjach i stanowiła ważny element polskiego systemu monetarnego. Denar odgrywał istotną rolę w gospodarce Polski późnego średniowiecza. Ułatwiał handel i wymianę towarów, a także stanowił środek płatniczy podatków i innych zobowiązań. Był również używany do gromadzenia oszczędności i inwestowania. Denary koronne Władysława Jagiełły są dziś cennymi obiektami kolekcjonerskimi. Ich wartość zależy od wielu czynników, takich jak stan zachowania, rzadkość i typ emisji. Istnieje kilka typów denarów koronnych Władysława Jagiełły, różniących się wyglądem korony i orła. Denary były bite z różną dokładnością, co może powodować różnice w wadze i wyglądzie. Oprócz denarów, Władysław Jagiełło wybijał również inne monety, takie jak półgrosze i grosze.
Paradoksalnie nazwa grosz z czasem stała się synonimem monety drobnej, a przecież pierwsze czeskie grosze były bite z bardzo dobrej próby srebra (94 procent czystego kruszcu) i ważyły ok. 4 gramów. W ciągu stu lat ich próba spadła jednak do 80 procent, a waga do 3 gramów, co było efektem tzw. psucia pieniądza.
Grosze na kopy, floreny na sztuki
Grosze praskie stały się podstawową walutą rozliczeniową w Polsce na kilka stuleci. Kazimierz Wielki zapłacił Janowi Luksemburskiemu (byłemu królowi Czech) za zrzeczenie się polskiej korony odszkodowanie w wysokości 20 tys. kop groszy praskich (1 200 000 sztuk srebrnych monet ważących ok. 4,2 tony). Krzyżacy, po przegranej wojnie z Polską, wypłacili Jagielle odszkodowanie także liczone w tysiącach kop czeskich groszy. W XV w. siła nabywcza ówczesnego grosza odpowiadała dzisiejszym 50-60 złotym. Psucie pieniędzy nadal postępowało, na co sposób usiłował naleźć nie kto inny, jak Mikołaj Kopernik. W pewnym momencie życia funkcjonowanie walut zajmowało go, jako matematyka i ekonomistę, dużo bardziej od gwiazd. Niestety, nie słuchano się rad tego, który „wstrzymał Słońce”. Złoty polski, inaczej zwany florenem miał ustalony kurs 30 groszy srebrnych, co ustanowiono podczas sejmu w 1496 roku. Początkowo złoty nie był monetą, a jedynie jednostką rozliczeniową ułatwiającą handel i księgowość. Monety te wzorowane były na florenie florenckim i miały podobną wagę i zawartość złota (około 3,5 grama). Polskie floreny, znane również jako złote polskie, to złote monety bite w Królestwie Polskim od XIV do XVIII wieku. Floreny szybko stały się popularną walutą i zyskały szerokie uznanie w handlu międzynarodowym. Odgrywały one istotną rolę w gospodarce Polski, ułatwiając handel, inwestycje i gromadzenie oszczędności. Były również symbolem suwerenności i potęgi Królestwa Polskiego.
Ciekawostką jest, że polskie floreny bito już za czasów Władysława Łokietka. Ta niewielka liczba florenów polskich wyemitowanych za panowania tego władcy wyróżnia się unikatową inskrypcją i mieszanką stylów węgierskiego i florenckiego. Na awersie tych monet widnieje król w majestacie, motyw zapożyczony z florenów węgierskich, które same naśladowały florenckie wzory. Z kolei rewers przedstawia postać św. Stanisława, zastępującą typowego dla florenów św. Jana Chrzciciela. Z tej emisji zachował się zaledwie jeden egzemplarz w polskich zbiorach, a drugi domniemany egzemplarz znajduje się w rękach prywatnego kolekcjonera na Litwie. Unikatowy floren jest świadectwem wpływów artystycznych różnych kultur na polskie mennictwo w XIV wieku. Zachowany egzemplarz to prawdziwy skarb narodowy.
Określenie „floren” stosowano w Polsce do złotych monet będących w obiegu.Z czasem nazwę „floren” wyparł „dukat”, znany również jako „czerwony złoty” lub „czerwoniec”.
Miedziane boratynki, srebrne tynfy, czyli złotówki podwartościowe
Boratynki, miedziane szelągi bito w Rzeczypospolitej Obojga Narodów w latach 1659-1668 za panowania Jana Kazimierza. Nazwa „boratynka” wywodzi się od nazwiska Tytusa Liwiusza Boratiniego, zarządca mennicy krakowskiej i pomysłodawcy bicia tych monet. II wojna północna, znana w Polsce jako potop szwedzki, spowodowała ogromny kryzys gospodarczy i monetarny. Skarb państwa nie był w stanie wywiązać się z zobowiązań, szczególnie wobec wojska. W odpowiedzi na tę sytuację Boratini zaproponował bicie drobnej monety miedzianej, która miałaby urzędowo nadaną wartość srebrnego szeląga, czyli ⅓ grosza polskiego. Sejm zgodził się na ten projekt, mimo że nowy miedziany szeląg nie miał realnej wartości kruszcowej odpowiadającej ⅓ grosza, czyli 1/90 polskiego złotego (wówczas 1 grosz polski = 1/30 złotego polskiego). Boratini wyznaczył limity bicia monet, ale nielegalnie je przekroczył. Spotkało się to z zarzutami w 1662 roku, kiedy Sejm nakazał wstrzymanie produkcji. Jednak trwające problemy skarbu państwa spowodowały, że w 1663 roku emisję wznowiono i rozszerzono na mennice litewskie, traktując ją jako jedyny ratunek przed zapaścią fiskalną i spłatą zaległego żołdu.
Boratynki były bardzo popularne wśród ludności ze względu na swoją niską wartość i dostępność. Stosowano je do drobnych zakupów na targach, w karczmach i innych miejscach. Bicie boratynek zostało zakończone w 1668 roku z powodu inflacji i spadku wartości miedzi. Zastąpiły je inne monety o wyższej wartości, takie jak grosze i tynfy.
Pierwsze złotówki wybito za czasów Jana Kazimierza w 1662 roku ze srebra, i to dość marnego. Złotówka nie miała więc mocnych początków. Po potopie szwedzkim skarbiec był pusty. Wtedy u króla zjawił się Andrzej Tynf, mający pomysł na jego zapełnienie. Zaproponował, żeby bić monetę, której kruszec był warty mniej niż ona sama. Była to tzw. moneta podwartościowa. Żeby faktycznie być wartą 30 groszy, złotówka musiałaby mieć dwukrotnie większą zawartość srebra.
Aby usprawiedliwić przekręt, wybito na obrzeżu awersu złotówki zwanej tynfem łaciński napis „Dat pretivm servata salvs potiorque metallo est”: Wyższą nad cenę wartością metalu jest ocalenie (w domyśle ojczyzny). Stąd porzekadło, że dobry żart jest tynfa wart. Poddani, zorientowawszy się co jest grane, zaczęli liczyć tynfy według ich faktycznej wartości. Operacja, polegająca na biciu tynfów, zakończyła się 4 lata później, nie tylko niepowodzeniem, ale i zamieszaniem na rynku. Dobre monety wywożono masowo za granicę. Bracia Tynfowie, Andrzej i Tomasz, zostali pociągnięci do odpowiedzialności karnej. Oskarżono ich o sprzeniewierzenie gigantycznej jak na owe czasy sumy 4 milionów złotych. Bracia Tynfowie uciekli – jeden do Brandenburgii, drugi do Prus. Ich tynfy, liczone jako wielokrotność miedzianych szelągów, pozostały w obiegu jeszcze ponad 100 lat. Kursowały do czasu, aż Stanisław August Poniatowski nakazał, aby wyławiać je z obiegu i przetapiać.
Reformy monetarna Stanisława Augusta
Król Stanisław August wprowadzał reformy monetarne, w wyniku których srebrne złotówki zyskały równowartość 4 groszy srebrnych lub 30 miedzianych. Przestały też być wyłącznie wartością rozrachunkową, ale realnie pojawiły się w obiegu. Po raz pierwszy w historii można było wziąć do ręki monetę z napisem „złoty”. Podczas zaborów polskie złotówki były przechowywane, jako pamiątka utraconej wolności: wysupływane z szacunkiem i oglądane ze wzruszeniem. Z obiegu złotówki zniknęły, by pojawić się ponownie dopiero po 123 latach, po odzyskaniu niepodległości. Przez lata rozbiorów na ziemiach polskich funkcjonowały waluty zaborców. To dlatego w komedii „Moralność Pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej, bohaterka spłaca długi karciane Zbyszka guldenami, a milczenie służącej Hanki, opłaca tysiącem koron. Gdyby akcja dramatu miała miejsce po I wojnie światowej, byłaby w nim pewnie mowa o „złociszczu”, bo tak polski złoty nazywano kiedyś w Galicji. Aby jak najszybciej ujednolicić w Polsce system walutowy, w wolnej Polsce najpierw wprowadzono do obiegu walutę tymczasową: papierową polską markę, drukowaną pośpiesznie w dużych ilościach, dla zasypania deficytu budżetowego państwa ożywającego po latach niewoli.
Lech, Pol i Piast, a może jednak Złoty?
Pierwsze polskie złote drukowano w 1919 roku. Niższe nominały (od 1 do 50 zł) powstawały we Francji, wyższe (100, 500, 1000 i 5000 zł) drukowano w Anglii. Z powodu opóźnień w reformie walutowej, banknoty magazynowano. Gdy w końcu nadeszła reforma, okazało się, że zapotrzebowanie na złote jest znacznie większe niż pierwotnie zakładano. W związku z tym uruchomiono drukarnie w Polsce i rozpoczęto dodruk banknotów. Wkrótce ruszyło również bicie monet.
4 kwietnia 1924 roku nastąpiło uroczyste otwarcie gmachu reaktywowanej Mennicy Państwowej przy ulicy Markowskiej 18 w Warszawie. W wydarzeniu wzięli udział prezydent RP Stanisław Wojciechowski oraz minister Skarbu Władysław Grabski. Już 26 maja minister Grabski wydał rozporządzenie określające wzory monet, które miały być bite po raz pierwszy od odzyskania niepodległości.
Przedrukowanie marki polskiej, waluty obowiązującej od 9 grudnia 1916 roku do 29 kwietnia 1924 roku, doprowadziło do hiperinflacji, z którą zmierzył się Władysław Grabski – minister skarbu w rządzie Leopolda Skulskiego. Poprawił on ściągalność podatków i ograniczył wydatki na administrację. Poza tym wprowadził jednorazowy podatek, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli, od luksusu: dla wszystkich, których majątek przekraczał równowartość 3 kg złota. Zatrzymał druk pieniądza bez pokrycia i przywrócił działalność Banku Polskiego, który zajął się emisją nowego pieniądza. Wcale nie było oczywiste, że nowa waluta w odrodzonym państwie będzie się nazywała złoty. Propozycje nazw były różne, np. Lech, Pol i Piast. Ostatecznie wygrał polski złoty (który jak wiemy, czekał na swój dzień w skarbcu), złożony ze stu groszy, wprowadzony reformą Władysława Grabskiego w 1924 roku. Kurs wymiany przeprowadzonej przez Grabskiego wynosił 1 800 000 marek za jednego złotego.
Warto tu wspomnieć o rzadkich okazach z czasów reformy walutowej.
- 10-złotowy banknot z 1919 r. z wizerunkiem Tadeusza Kościuszki: W 2018 roku ten banknot (w obiegu od 1924 r.) został sprzedany za ponad 126 000 zł. Stan zachowania i rzadkość tego egzemplarza czynią go największym kolekcjonerskim rarytasem i cenną pamiątką po reformie walutowej Władysława Grabskiego.
- Srebrna moneta o nominale 1 zł, słynna „Kobieta z kłosami”, zwana również „Żniwiarką”: Wybita w paryskiej mennicy w 1919 (w obiegu od 1924 r.), na aukcji w 2020 roku osiągnęła imponującą kwotę 23 000 złotych.
Po zakończeniu II wojny światowej i ustanowieniu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, komunistyczne władze rozpoczęły przygotowania do wprowadzenia nowej waluty. Wraz z narastającym izolacjonizmem i centralizacją gospodarki, złoty polski z okresu międzywojennego stał się niewygodnym symbolem dawnej rzeczywistości.
Nowe banknoty, drukowane w ścisłej tajemnicy, miały zastąpić złotego z 1924 roku. Wprowadzono je do obiegu 30 października 1950 roku, gwałtownie wycofując z rynku dotychczasową walutę. Równocześnie zakazano handlu złotem oraz innymi walutami, a nawet posiadanie złotych monet czy biżuterii stało się przestępstwem karanym więzieniem. Handel nimi wiązał się z ryzykiem kary śmierci.
Warto wiedzieć, że aluminiowe 10 groszy z 1973 roku wyceniane na 20 tys. to rzadkość, a pieniądze PRL-owskie, zwłaszcza banknoty, zwykle są niewiele warte. Pięciozłotówka z wizerunkiem rybaka, bita w latach 1958-1974, na aukcjach ceny egzemplarzy kolekcjonerskich, czyli tych, które nigdy nie były używane, mogą sięgać nawet 8 tysięcy złotych. Natomiast pięciozłotówki z rybakiem będące w obiegu, uszkodzone i zmatowione, sprzedawane są na wagę, w cenie ok. kilkunastu złotych za kilogram.
Upadek komunizmu w 1989 roku otworzył drogę do głębokich reform gospodarczych. Jednym z ich kluczowych elementów była reforma walutowa, której zwieńczeniem stało się wprowadzenie 1 stycznia 1995 roku nowego złotego polskiego. Nowa waluta opierała się na wolnorynkowym kursie walutowym i stała się symbolem transformacji ustrojowej Polski.
Reforma walutowa z 1995 roku wiązała się również z denominacją złotego. Usunięto z obiegu cztery zera, jeden nowy złoty odpowiadał 10 000 starym złotym, a ceny dóbr i usług uległy znacznemu obniżeniu. Początkowo wiązało się to z pewnymi perturbacjami, jednak w dłuższej perspektywie reforma przyczyniła się do stabilizacji polskiej gospodarki i przyspieszyła wzrost gospodarczy.
Dzisiaj złoty polski jest silną i stabilną walutą, która stanowi fundament polskiej gospodarki. Jest on nie tylko środkiem płatniczym, ale również symbolem suwerenności i sukcesu transformacji ustrojowej.