Jak czytamy w dzienniku, mężowie, żony, bracia, teściowe i matki pracownic ZUS zakładali własną działalność gospodarczą i odprowadzali możliwie jak najwyższą dobrowolną składkę chorobową. Płacili nawet po kilkaset złotych, co przełożyło się później na bardzo wysokie zasiłki chorobowe. Korzystali z nich, gdy tylko było to możliwe, czyli po trzech miesiącach terminowego opłacania składek. Pracownice legnickiego ZUS przyznawały je zaś nie wywiązując się ze swojego obowiązku, czyli bez przeprowadzenia kontroli czy zwolnienie jest prawdziwe oraz, czy firma nie jest fikcyjna.
„To był rodzinny interes. Pracownicy ZUS wiedzieli, jak można szybko wyprowadzić pieniądze z Zakładu, i postanowili z tego skorzystać” – powiedział „Gazecie Wyborczej” informator.
Według informacji gazety, w proceder zamieszane były pracownice wydziałów ubezpieczeń i składek oraz zasiłków i centrum wsparcia informatycznego, a także dwie naczelniczki legnickiego ZUS. Naciągacze wyłudzali państwowe pieniądze od 2011 r. Wszystko wyszło na jaw dopiero, gdy jeden z urzędników napisał donos do warszawskiej centrali. W jego efekcie, do oddziału ZUS w Legnicy kilka tygodni temu wkroczył departament kontroli wewnętrznej. To zaś przyczyniło się do odwołania przez prezes ZUS Gertrudę Uścińską szefa legnickiego oddziału i jego zastępcy oraz zwolnienie kilkunastu pracowników.
– Przygotowano już całość materiałów pokontrolnych i wysłano doniesienie do prokuratury. Z pewnością wyłudzone świadczenia są do zwrotu i będziemy z ich z całą stanowczością dochodzić – powiedział „GW” rzecznik ZUS Wojciech Andrusiewicz.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”