"DGP" informuje, że były dyrektor gabinetu prezesa ZUS jest oskarżony o przesyłanie wrażliwych danych Zakładu ze służbowej skrzynki na prywatny adres e-mail. - Miał to robić, kiedy był już w okresie wypowiedzenia, które sam złożył. Wśród informacji miały być dane ponad 45 tys. podmiotów, które płacą składki na ubezpieczenie społeczne. Według ZUS żaden pracownik nie jest upoważniony do posiadania danych o takiej wadze. Dowodem jest kontrola poczty, która wykazała, że w ciągu dwóch tygodni dyrektor przesyłał różne informacje 47 razy - czytamy w dzienniku.
ZOBACZ TAKŻE: Wyższa waloryzacja emerytur w 2020 roku! Zobacz, ile dostaniesz pieniędzy
Antoni K. uważa, że to zemsta ze strony ZUS i nie przyznaje się do stawianych zarzutów. Na początku czerwca 2017 r. złożył wypowiedzenie i miał rozstać się z pracodawcą za porozumieniem stron. Ostatecznie były już dyrektor został jednak wyrzucony dyscyplinarnie za rzekome wynoszenie danych płatników Zakładu. - Twierdzi, że oskarżenia są bezpodstawne, nikomu nie udostępniał żadnych danych, a jedynie wykorzystywał je w pracy naukowej, na co miał zgodę prezes Zakładu. K. został zwolniony dyscyplinarnie, ale wygrał w tej sprawie z pracodawcą w sądzie - czytamy w "DGP".
Po burzliwym rozstaniu z ZUS-em K. został członkiem zarządu Polskiej Fundacji Narodowej, która została powołana do kreowania pozytywnego wizerunku Polski na arenie międzynarodowej. Antoni K. odszedł z PFN po publikacji „Faktu”, który opisał kulisy jego rozstania z Zakładem. Obecnie wraz z byłym członkiem zarządu ZUS Marcinem Wojewódką współtworzy think tank Instytut Emerytalny, który zajmuje się m.in. prowadzeniem szkoleń dla firm na temat pracowniczych planów emerytalnych czy pracowniczych planów kapitałowych - informuje dziennik.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"