Alkohol w saszetkach znika ze sklepów
"Żałujemy, że produkt Voodoo Monkey, pomimo że został wyprodukowany i oznaczony zgodnie z obowiązującymi przepisami, wzbudził negatywne i niezamierzone skojarzenia. W związku z tym zarząd spółki OLV S.A. podjął decyzję o niezwłocznym wycofaniu całej partii produktów z rynku i natychmiastowym wstrzymaniu produkcji. Przepraszamy za zaistniałą sytuację" - poinformował zarząd spółki OLV S.A.
Sprawa saszetek z alkoholem, które pojawiły się w polskich sklepach stała się na tyle poważna, że zajął się nią sam premier Donald Tusk. Szef polskiego rządu zapowiedział poszukiwanie metody, która to zablokuje proceder związany z alkoholowymi saszetkami. Zaś marszałek Sejmu Szymon Hołownia zaznaczył, że wódka w saszetkach, "to zło w czystej postaci". Dodał, że producentowi powinno być "wstyd". Tymczasem producent alkoholowych saszetek sam postanowił wycofać produkt po burzy, jaką ten wywołał.
Dlaczego alkohol w saszetkach wywołał taką burzę?
O co chodzi z alkoholowymi saszetkami i dlaczego właśnie a sprawie tego produktu zapowiedzieli interwencję czołowi politycy? W Polsce legalne i niestety bardzo popularne są tak zwane małpki, czyli małe butelki z alkoholem rozmaitej maści. Wszystko wskazuje na to, że ktoś w danej firmie wpadł na pomysł, że skoro "małpki" w szkle cieszą taką popularnością, to może warto wprowadzić na rynek "małpki" w saszetce. I może nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że saszetki z alkoholem do złudzenia przypominają równie popularne już w Polsce saszetki z jedzeniem dla małych dzieci i saszetki z musami owocowymi. W związku z tym teoretycznie, pomimo odpowiedniego oznakowania saszetek z alkoholem istniało ryzyko, że dostaną się one w ręce dzieci. Tym bardziej, że jeszcze produkt nie pojawił się w sklepach na dobre, a już był błędnie prezentowany na półkach, np....w pudełku z logo marki Tymbark, która to ma saszetki z musami owocowymi i soki.
A żeby było ciekawiej. Firma produkująca alkohol w saszetkach wywodzi się ze spółki Owolovo zajmującej się produkcją musów owocowych oraz smoothie - pakowanych w saszetki. Dopiero później zmieniono nazwę spółki na OLV i stworzono produkt Voodoo Monkey.
Fala krytyki to sprawka konkurencji?
"Nie wykluczamy, że burzę rozpętała konkurencja, która się nas boi. Nie jesteśmy winni, nikt nie brał pod uwagę, że to (będzie postrzegane jak - przyp. red.) produkt dla dzieci. Broń Boże, jaki produkt dla dzieci? Nie łamiemy prawa, a zrobiono na nas nagonkę, co jest nieuczciwe. Nawet przez moment nie zakładaliśmy, że jest to produkt dla dzieci. Dzieci mogą też omyłkowo wypić szampon, ketchup czy musztardę oraz środki chemiczne pakowane w saszetki - mówił w rozmowie z money.pl Andrzej Gajowniczek.