Od dziś mamy nowego prezydenta, Andrzeja Dudę. Kiedy już opadną wszystkie emocje związane z ceremonią jego zaprzysiężenia, przyjdzie czas na pierwsze rozliczenia. W końcu nowa głowa państwa w trakcie kampanii zapowiadała wiele zmian, które będą wprowadzane po objęciu przez nią urzędu. Najgłośniejsza z nich to cofnięcie reformy emerytalnej. W niepamięć miałby odejść wiek 67 lat, w którym obecnie można przejść na emeryturę. Kobiety mogłoby kończyć pracę, mając 60 lat, a mężczyźni, mając 65 lat. Według wyliczeń, które pod koniec maja prezentował „Newsweek”, koszt tylko tej reformy to aż 71,5 mld zł!
ZOBACZ TEŻ: Wybory prezydenckie 2015: Kosztowne obietnice Andrzeja Dudy
A były jeszcze inne drogie obietnice, jak np. podniesienie kwoty wolnej od podatku z trzech do ośmiu tys. zł. Państwo musiałoby za to zapłacić 80 mld zł. Z kolei program dopłat na dziecko dla najbiedniejszych rodzin, a w przypadku wszystkich, na drugą i trzecią pociechę, stanowiłby obciążenie w kwocie 120 mld zł. Do tego dochodzi jeszcze pomoc frankowiczom polegająca na przewalutowaniu ich kredytów wg kursu z dnia ich zaciągania oraz darmowe przedszkola – i już mamy kolejne 60 mld zł. A to tylko pięć najdroższych obietnic Dudy.
ZOBACZ TEŻ: Duda zapłacił za wynajem willi 1,4 tys. euro. To nic w porównaniu z najdroższymi ofertami
Czy nowy prezydent zrealizuje wszystkie swoje obietnice? Jeśli miałoby tak być, trzeba by dwukrotnie zwiększyć budżet państwa. Według ekspertów wątpliwe więc, by nowemu prezydentowi spieszyło się z wdrożeniem wszystkich zmian.
Andrzej Duda prezydentem. Będzie musiał znaleźć 332 mld zł na spełnienie obietnic
W kampanii przed wyborami prezydenckimi kandydaci zasypywali nas coraz to nowymi obietnicami wyborczymi. Najbardziej „zasłużeni” na tym polu byli, rzecz jasna, Bronisław Komorowski i Andrzej Duda. Kandydat PiS wygrał wybory, obiecując ludziom poważne zmiany. Jeśli nowy prezydent zdecyduje się na realizację swoich deklaracji, będzie musiał na ten cel znaleźć co najmniej 331,5 mld zł!