Przypomnijmy, w sierpniu podczas znanej aukcji Pride of Poland doszło do dwukrotnej licytacji Emira. Podczas pierwszej licytacji ustalono wartość klaczy na 550 tys. euro. Jednak nikt jej nie kupił. Później cena spadła aż do 225 tys. euro i znalazł się kupiec z Francji. Po zakończonej aukcji ówczesny wiceprezes Agencji Nieruchomości Rolnych Karol Tylenda tłumaczył PAP: "Ktoś zalicytował i po prostu się wycofał, więc licytacja (pierwsza - PAP) była bezskuteczna. Takie rzeczy czasami się zdarzają". Jednak dla wielu osób sytuacja nie była tak oczywista. Pojawiły się podejrzenia o ustawienie całej licytacji.
Zobacz: Polacy sprawdzają na potęgę, co dzie się z ich numerem PESEL
Teraz sprawą zajmie się prokuratura. Śledztwo ma dotyczyć przestępstw niedopełnienia obowiązków bądź przekroczenia uprawnień i sprowadzenia niebezpieczeństwa szkody majątkowej, niedopełnienia obowiązków związanych organizacją aukcji i tym samym działania na szkodę stadnin, a także przestępstwa tzw. zmowy przetargowej, czyli utrudniania lub udaremniania przetargu publicznego i działania na szkodę instytucji, na rzecz której przetarg jest dokonywany.
Zobacz: Twoja firma. Ekologiczne jaja od zielononóżek
Podejrzana aukcja nie jest jedyną sprawą związaną ze stadniną koni, jaką zajmuje się prokuratura. Lubelska Prokuratura Regionalna prowadzi też odrębne śledztwo dotyczące niegospodarności w stadninach w Janowie Podlaskim i Michałowie, czego miały się dopuścić odwołane w lutym władze stadnin. Prokuratura bada m.in. kwestie finansowe organizacji Dni Konia Arabskiego oraz aukcji Pride of Poland w latach 2007-2015, a także padnięcie w marcu w stadninie w Janowie dwóch klaczy - Prerii i Amry.
Źródło: PAP, dziennik.pl