Baltic Pipe nie dostarczy gazu do Polski? Skąd Polska weźmie gaz?
Baltic Pipe ma być gotowy na koniec września 2022. Szumnie zapowiadany gazociąg miał dostarczać gaz do Polski z Norwegii. Okazuje się jednak, że nie jest to takie pewne. Jak podaje serwis money.pl, wciąż nie ma dopiętych umów kontraktowych na gaz i tak naprawdę nie wiadomo, czy i kiedy, ale i za jakie pieniądze, faktycznie popłynie on do Polski. Sytuacja wydaje się być bardzo niepokojąca. - Otwarcie gazociągu bałtyckiego Baltic Pipe zaplanowaliśmy na jesień tego roku i wtedy ten gazociąg otworzymy zgodnie z planem, zgodnie z budżetem [red. koszty budowy to już ok. 2,2 mld euro]. Jeszcze w tym roku popłynie do Polski norweski gaz – powiedział niedawno premier Mateusz Morawiecki. Tymczasem pojawiają się ostrzeżenia, że nie jest to wcale takie pewne. A przypomnijmy, że Rosja już przykręciła gazowy kurek Polsce.
Spółka PGNiG ma obecnie zapewnione wydobycie gazu w ramach koncesji, które spółka posiada w norweskich złożach. Do tego dochodzą złoża z Lotosu i duńskiego Orsted, co daje łącznie około 4,5 mld metrów sześciennych gazu. Pozostały wolumen gazu miał być zakontraktowany dla Baltic Pipe w tzw. procedurze Open Season. Tego typu umowa lub ewentualnie kilka kontraktów miało zastąpić długoterminowe porozumienie z rosyjskim Gazpromem, które wygasa z końcem tego roku.
Baltic Pipe zagrożony. Eksperci nie mają złudzeń
Zdaniem Andrzeja Sikory, prezesa Instytutu Studiów Energetycznych, cytowanego przez money.pl, nadchodzi czas, aby powiedzieć wreszcie prawdę. – Jeśli kontrakty na dostawy gazu rzeczywiście są podpisane, to warto byłoby wreszcie je pokazać. Zapewnienia, że w tej kwestii jesteśmy bezpieczni, już nie wystarczą. Jeszcze dosadniej komentuje sprawę cytowana przez portal Grażyna Piotrowska-Oliwa, była prezes PGNiG, twierdząc, że z powodu ograniczenia dostaw gazu przez Nord Stream 1, nagłe liczenie na pojawienie się wolnych umów na norweski gaz to czekanie na cud.