Bolesław Bierut był w pierwszych latach Polski Ludowej (od roku 1948 do 1956) namiestnikiem Stalina na Polskę. Po inwazji III Rzeszy na ZSRR, będąc urzędnikiem magistratu miał podobno nad biurkiem portret Hitlera. Słowo „podobno” przewija się w opowieściach o Bierucie, który był najbardziej skrytym spośród naszych komunistycznych pierwszych sekretarzy. Zawodowo zajmował się terrorem, prywatnie zmieniał się w bawidamka. Elegancki, w szytych na miarę garniturach i z wypomadowanymi włosami, emablował damy i był wobec nich bardziej niż szarmancki. Komplementował je ze swobodą, rozprawiał ze swadą o swoich zainteresowaniach, stale żądny uznania i komplementów. Słabość Bieruta do kobiet była powszechnie znana. Obok żony Janiny Górzyńskiej-Bierut miał także „przyjaciółki”: spotykał się m.in. z Małgorzatą Fornalską, Anastazją Kaleśnikową i Wandą Warską. Nie całował kobiet w rękę. Ściskał ich prawice mocno, krótko, po męsku.
Zarządzając strachem
Bierut przeniósł się do Warszawy w styczniu 1945 r. Mieszkał w Belwederze, ale korzystał też z willi przy ul. Klonowej, willi w Konstancinie i w Natolinie. A także ze służbowych samochodów, rządowych kucharzy, służących i specjalnego zaopatrzenia. Oraz z licznych innych przywilejów. Luksusowe rezydencje w całej Polsce pozostawały do jego dyspozycji. Rządził Polską ponad dekadę. Ponieważ oficjalnie był bezpartyjny - posiedzenia Biura Politycznego KC PPR odbywały się u niego w Belwederze. W styczniu 1947 r. został wybrany prezydentem RP, a gdy powstała PZPR - został przewodniczącym KC czyli późniejszym I sekretarzem. Po wprowadzeniu konstytucji z 22 lipca 1952 r, która likwidowała stanowisko prezydenta, Bierut był Prezesem Rady Ministrów PRL.
Polecany artykuł:
Opętany obsesją władzy
Władysław Gomułka, przywódca PZPR od 1956 do 1970 r, „Towarzysz Wiesław” był typem autokraty z obsesją władzy. Słynął z wypowiadania negatywnych opinii o Polakach. Mawiał, że nie chce im się pracować, że to naród leni, że chcieliby pracować jak na wschodzie, czyli najlepiej wcale, a pensje mieć zachodnie. Nieustannie irytował się postulatami robotników, które artykułowane na zakładowych zebraniach, trafiały do jego uszu przekazywane przez informatorów. Gomułka żył skromnie, a przy tym sprawiał wrażenie człowieka, któremu właściwie wszystko jedno w jakich warunkach mieszka i co je. A co do tego co pije, tu robił wyjątek. Polską wódkę przedkładał nad zachodnie trunki, do których gdyby tylko chciał, mógłby mieć dostęp. Ten pierwszy sekretarz, wierzący ale oczywiście niepraktykujący katolik, antysemita, w najmniejszym nawet stopniu nie rozumiał aspiracji Polaków. Np. samochód uważał za luksus całkowicie zbędny, skoro funkcjonuje transport publiczny. Wściekał się i irytował, ilekroć dowiadywał się, że robotnicy chcieliby móc kupować sobie samochody. Zanim w 1970 r. splamił sobie ręce krwią robotników Wybrzeża, wykrzykiwał, podgrzewając i tak niespokojne chwile swoich podwładnych, że „poprzewracało im się w głowie!”, że „socjalistyczny robotnik powinien znać swoje miejsce!” oraz oczywiście, że „trzeba ich uciszyć”. Miał za to sentyment do sielskiej polskiej wsi i dlatego nie przeprowadził kolektywizacji rolnictwa.
Ideowy towarzysz asceta
Gomułka przez wielu historyków uważany jest, z grubsza rzecz ujmując, za ideowego i uczciwego komunistę. Jest też jedynym z pierwszych sekretarzy rządzących Polską do 1980 r, który nie korzystał z luksusów, ale żył skromnie, mając niewielkie potrzeby. Piękne kobiety, szybkie samochody i wystawne posiłki uważał za wytwór zgniłego Zachodu i odnosił się do nich z pogardą. Papierosy dzielił na pół, a zwyczaj picia kawy, nazywany przez niego pogardliwie „chłeptaniem kawy” uważał za godny pogardy. Najlepszym dowodem na ascetyczne życie Gomułki jest fakt, że Józef Cyrankiewicz, zwany wśród towarzyskiej śmietanki PRL „Towarzyszem Cyrano” musiał przed nim ukrywać swoje zamiłowanie do luksusu. Znana jest opowieść o tym, jak w rządowym ośrodku w Łańsku niespodziewanie zawitał I sekretarz Gomułka, gdy premier Cyrankiewicz był w trakcie kolacji. Kelnerzy bez słowa pośpiesznie zabrali ze stolika „Cyrano” francuski koniak, kawior i łososia, stawiając w to miejsce ser, kaszankę, dzbanek kawy zbożowej i zwykły kubek z porcelitu. Gdyby Gomułka zastał Cyrankiewicza przy normalnej kolacji, wpadłby w furię. A w stanie furii był mocno pobudzony i wrzeszczał plując jak wariat.
Paryski fryzjer i złote klamki
Edward Gierek, przywódca PZPR w latach 1970-80 to jeden z I sekretarzy najlepiej wspominanych przez Polaków. Mimo, że był człowiekiem czołobitnym wobec Moskwy, bardzo próżnym i żądnym pochlebstw, a jego horyzonty ledwie sięgały poza kanapę. „Ja o jeszcze jednej rzeczy chciałem zakomunikować towarzyszom: ja mam poważne trudności z pisaniem, z formułowaniem, ja towarzyszom otwarcie mówię o tym” - wyznał na plenum KC PZPR w marcu 1956 r. O wystawnym życiu Gierka i jego żony Stanisławy krążyły legendy. Jedna z niepotwierdzonych pogłosek mówiła o tym, że Stasia lata samolotem do Paryża, aby tam u wytwornego fryzjera dbać o swoją koifiurę, czyli czesać się „na chałkę”. Wszyscy wiedzieli z plotek, o tym, że Gierkowie mają wille w Ustroniu i w Skaryszewie, a do tego często korzystają z luksusów rządowego ośrodka w Spale. Symbolem plotek na temat wystawnego życia Gierków pozostaną złote klamki. Co do klamek, były podobno mosiężne, więc nietrudno się było pomylić. Za to małżeństwo Edwarda i Stanisławy lubowało się w marmurach, szczególnie karraryjskich. Biały marmur w kuchni, blaty z białego marmuru w łazience i stoliki przy łóżkach też marmurowe, bo ciepłe zimą, a przyjemnie chłodne latem.