Tadeusz Kościński tłumaczył, jak ostatecznie będzie wyglądał Polski Ład, który, jak zapewnia Mateusz Morawiecki, zostanie przegłosowany do listopada. Minister finansów wyjaśnił, że zmiany podatkowe, w tym emerytury bez podatków, sprawią, że w kieszeniach Polaków zostanie 16,5 mld zł i skorzysta na nich 18 mln z nas. W jaki sposób? Więcej w wywiadzie z Tadeuszem Kościńskim, którego udzielił zastępcy redaktora naczelnego "Super Expressu" Hubertowi Biskupskiemu.
„Super Express”: - Co ostatecznie zostało z Polskiego Ładu, który wstępnie kilka miesięcy temu prezentował rząd?
Tadeusz Kościński: - Zostało przede wszystkim to, co w nim najważniejsze i to, co przedstawialiśmy w maju i lipcu, jeszcze przed konsultacjami społecznymi. Mam tu na myśli zwiększenie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł, podniesienie progu dochodowego z 85 tys. do 120 tys. zł. Dla osób rozliczających się na skali podatkowej składka zdrowotna wyniesie 9 proc. i nie będzie można jej odliczyć. W zamian wdrażamy tzw. ulgę dla klasy średniej. Oznacza to, że dla pracowników zarabiających do 12,8 tys. zł brutto będzie to pozytywna lub neutralna zmiana. Proponowane przez nas zmiany będą korzystne dla 18 mln polskich podatników. Dla ok. 5 mln będą one całkowicie neutralne. Dodam, że ze wspomnianych 18 mln podatników, połowa w ogóle nie zapłaci podatku dochodowego.
- Niemożność odliczenia składki zdrowotnej dla prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą wzbudziła ogromne emocje. Prowadziliście w tej sprawie konsultacje społeczne i ostatecznie stanęło na tym, że ta składka będzie wynosić 4,9 proc dla tzw. „liniowców”. To znajdzie się w finalnej wersji Polskiego Ładu?
- Myślę, że wszyscy się zgadzają, iż nie możemy pozwolić na sytuację, w której pracodawca płaci niższą składkę zdrowotną niż jego pracownik mimo dużej dysproporcji w zarobkach Ale też nie chcieliśmy, by w związku ze zniesieniem możliwości odliczania składki zdrowotnej, koszty prowadzenia biznesu wzrosły dramatycznie. Stąd zmiany w wysokości składki dla firm rozliczających się w sposób uproszczony, czyli tych, które wybierają podatek liniowy 19%, ryczałt lub kartę podatkową.
- Dlaczego rząd nie zdecydował się na etapowy wzrost składki. Taka bowiem koncepcja też była na agendzie. Chodziło o to, żeby składka wynosiła najpierw 3 proc., a potem wzrastała kolejno do 5, 7 i ostatecznie 9 proc.
- Stawka obecnie wynosi 9%, ale 7,75% można odliczyć. Więc efektywna stawka to 1,25%. Dla osób wybierających podatek liniowy teraz będzie to 4,9%, czyli nastąpi wzrost o 3,65%. Co do etapowego wzrostu to dla kogoś w jednym roku składka byłaby niższa, a dla kogoś wyższa, a w kolejnym dochodziłoby do kolejnej zmiany. Podjęliśmy więc decyzję, by zamiast ciągłych zmian, wprowadzić od razu składkę w wysokości 4,9 proc. dla „liniowców”. Zwrócę jeszcze uwagę na jedno
- Co takiego?
- Na początku konsultacji koszt dla finansów publicznych Polskiego Ładu wynosił ok. 14 mld zł. Po zmianach ta kwota wzrosła do 16,5 mld zł. To pieniądze, które zostaną w portfelach Polaków. Natomiast ten koszt dla budżetu będzie rekompensowany z podatku dla wielkich korporacji. Tu też nie chcieliśmy co roku zmieniać wysokości tego podatku i niepotrzebnie komplikować systemu podatkowego
- Pojawił się też pomysł, by wprowadzić podatek przychodowy. Dla kogo? Od kiedy? I czy będą mu towarzyszyły jakieś progi?
- Nie używajmy określenia „podatek przychodowy”, ale podatek od wielkich koncernów. Będzie on bowiem dotyczył tylko największych graczy na rynku. Chodzi o to, by firmy działające w Polsce i stosujące narzędzia optymalizacji podatkowej np. poprzez płacenie zagranicznym oddziałom za użyczenie swojej marki, płaciły podatki w Polsce.
- Jaka granica przychodu będzie kwalifikowała do tego podatku?
- Nie będzie prostego progu przychodów, który będzie wskazywał, które firmy zostaną nim objęte. Będzie tu działał inny wskaźnik – udział dochodów w przychodach. Jeśli będzie on wynosił mniej niż 1 proc. przychodów, to jest to murowany kandydat do płacenia tego podatku. Oczywiście, będziemy brali pod uwagę także to, czy dochody są tak niskie, ponieważ firma prowadzi realne inwestycje, czy np. korzysta z różnych ulg. Szacujemy, że najwyżej kilka procent przedsiębiorstw będzie tym podatkiem objętych. Uczciwe firmy nie mają absolutnie czego się obawiać.
- Jakie zyski dla budżetu przewiduje rząd w związku z tym podatkiem? Czy on w całości zrekompensuje ubytek spowodowany zmianami w składce zdrowotnej?
- Nie całościowo. Efektem zmian w projekcie ustawy będzie zmniejszenie planowanych wpływów NFZ o ok. 5,3 mld zł.
- Na jakiej zasadzie będzie on wyliczany?
- Jego stawka będzie wynosić 0,4 proc. od przychodów plus 10 proc. od nadmiarowych płatności biernych.. To znaczy, że jeśli działająca w Polsce firma płaci zagranicznemu oddziałowi za licencję, za prawo do używania znaku towarowego czy doradztwo więcej niż wynosi rynkowa stawka, to będziemy pobierać od tych kwot 10 proc. podatku. Bardzo ważne jest to, że podatek CIT będzie można odliczyć i co chciałbym ponownie podkreślić, to rozwiązanie nie dotknie uczciwych przedsiębiorców. To kolejne działanie uszczelniające system podatkowy i zrównujące szanse przedsiębiorców.
- Po siedmiu miesiącach nadwyżka budżetu to 35 mld zł. Oczywiście, nie da się tej nadwyżki utrzymać do końca roku. Jak będą wyglądały wskaźniki makro na 31 grudnia?
- Jeśli gospodarka rozwijałaby się w takim tempie jak teraz, a wydatki budżetowe były takie, jak sobie zaplanowaliśmy, to deficyt mógłby wynieść ok. 13 mld zł. Finanse publiczne są zdrowe, wpływy ze wszystkich podatków rosną. Nie znaczy to, że chcemy szybko zmniejszać wydatki. Wychodzimy z recesji, i to nie jest jeszcze moment, by wstrzymać wsparcie państwa, bo jeśli to zrobimy, możemy bardzo szybko się cofnąć. To jest czas, w którym powinniśmy dalej wspierać gospodarkę. Chcemy wykorzystać możliwości, jakie jeszcze mamy. Takie działania rekomenduje też Komisja Europejska.. Możemy te pieniądze wykorzystać na inwestycje.
- Cieszy się pan z wysokiej inflacji?
- Cieszę się, że nie mamy deflacji. Gdybyśmy ją mieli w momencie wychodzenia z recesji, byłoby to bardzo niebezpieczne i groziło wpadnięciem w wieloletnią stagnację. Oczywiście, bacznie się wskaźnikowi inflacji przyglądamy. Są różne czynniki ją podwyższające. Jesteśmy w takim momencie, że po okresie zamknięcia w domach, wydajemy dużo pieniędzy. Popyt jest więc bardzo duży i niekoniecznie nadąża za nim podaż. To jeden z czynników wpływających na większą inflację. Kolejne to światowe ceny energii czy przerwane łańcuchy dostaw. Wydaje się, że w następnych miesiącach inflacja będzie spadać.
Rozmawiał Hubert Biskupski