Rozbudowana biurokracja i problemy z rozliczaniem to główne powody, dla których pacjenci bez szans na wyleczenie za pomocą tradycyjnych metod nie otrzymują wsparcia, które gwarantują im polskie przepisy. W sytuacjach, kiedy refundowane przez NFZ metody zawodzą, można ubiegać się o Ratunkowy Dostęp do Leczenia (RTDL). Terapię ratunkową oferuje się m.in. dzieciom przewlekle chorym na białaczkę, osobom z nowotworami płuc i chłoniakami. Teoretycznie pieniądze na finansowanie takiego leczenia są, ale prawie nikt nie proponuje go pacjentom – alarmuje „Dziennik Gazeta Prawna". Powodem są skomplikowane procedury związane z zabieganiem o RDDL. Wielu lekarzy nawet nie próbuje sięgać po tę, często ostatnią, deskę ratunku.
Zobacz: Do 2025 r. rak stanie się główną przyczyną śmierci w Polsce
- Winne są zarówno procedury, jak i ludzie. Ustawa źle funkcjonuje, ograniczając na każdym kroku szansę na otrzymanie leczenia, zaś lekarze i ośrodki nie są zainteresowani składaniem wniosków. To wszystko dzieje się w kraju, gdzie ponad połowa zalecanych przez naukę leków onkologicznych nie jest w ogóle refundowanych, a kolejne 20–30 proc. jest dostępnych z ograniczeniami. Nie rozumiemy i nie zrozumiemy, dlaczego rząd zgadza się na nieustanną dyskryminację pacjentów onkologicznych. Zgodnie z ustawą o prawach pacjenta mamy prawo do leczenia zgodnego z aktualną wiedzą medyczną. To prawo jest łamane powszechnie każdego dnia. Ratunkowy dostęp miał pomóc ograniczyć to zjawisko. Nie ograniczył. Nie wiemy tylko czy ktoś będzie miał odwagę się do tego przyznać – mówi serwisowi Superbiz.se.pl Wojciech Wiśniewski, dyrektor ds. relacji zewnętrznych w Fundacji Onkologicznej Alivia.
Polecamy: Światowy Dzień Walki z Rakiem. Ile kosztuje leczenie onkologiczne?
Pracowników placówek medycznych zrażają: nie tylko papierkowa robota, ale również – nikłe szanse na pozytywne rozpatrzenie wniosku. Po pierwsze, o zgodę na terapią ratunkową musi wystąpić szpital. Po drugie, wniosek powinien zatwierdzić konsultant wojewódzki. Po trzecie, brakuje chętnych, aby wyłożyć pieniądze na kosztowne leczenie. Nie mają ich szpitale, a NFZ odmawia refundacji. Narodowy Fundusz Zdrowia chce, aby to sieci szpitali finansowały alternatywną terapię, i to w ryczałcie podstawowego zabezpieczenia szpitalnego.
Ryczałtu mogą uniknąć jedynie te placówki medyczne, które oferują leczenie w ramach pakietu onkologicznego. A to zmniejsza szanse na leczenie pacjentów, którzy nie są chorzy na raka, ale np. cierpią na nadciśnienie płucne lub niewydolność nerek – wylicza DGP. Nasuwa się pytanie, co musiałoby się zmienić, aby wzrosły szanse pacjentów na skorzystanie z Ratunkowego Dostępu Do Leczenia.
- Potrzebny jest szereg działań. Po pierwsze, upowszechnienie wiedzy wśród lekarzy i pacjentów o możliwości starania się o ratunkowy dostęp do technologii lekowych. Wydaje się, że tak niska liczba wniosków jest zupełnie nieproporcjonalna do niezaspokojonych potrzeb chociażby w onkologii. Po drugie, skrócenie procedury oraz jej uproszczenie, ponieważ jest sytuacją skandaliczną, że liczba pacjentów otrzymujących lek jest niższa niż liczba pozytywnych zgód na ratunkowy dostęp. Po trzecie, trzeba wprowadzić zasadę precedensu - jeżeli dla pacjenta kiedykolwiek wydano pozytywną decyzję, każdy inny w tej samej sytuacji powinien automatycznie nabywać prawo do podania leku w ramach ratunkowego dostępu do terapii lekowych. Trudno jenak zdobyć dane, ile osób umiera w powodu rozbudowanej biurokracji – uważa Wojciech Wiśniewski.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna", 21 marca 2018, mat. własne