Money.pl - "Dlaczego Adam Glapiński znów stał się jastrzębiem?”
Na finiszu bieżącego roku, gdy cała Polska uśmiecha się w oczekiwaniu na szampańską sylwestrową zabawę, we wtorek, 17 grudnia, deszcz lał jak z cebra. Może to ten ulewny deszcz sprawił, że na portalu Money.pl ukazał się elaborat przypisujący Prezesowi NBP omnipotencję w zakresie stanowienia poziomu stóp procentowych. Podpisał się pod tym dziełem pan Grzegorz Siemionczyk – wysoce kompetentny znawca problematyki finansowej. Jednakże, śledząc uważnie dorobek redaktora Siemionczyka, podejrzewam, że ów paszkwil zamieszczony na portalu Money.pl napisał ignorant, podszywając się pod tego znakomitego publicystę, albo – co nie jest wykluczone – używając jego nazwiska jako pseudonimu. Niewtajemniczonym wyjaśniam że paszkwil to utwór literacki, skierowany przeciw konkretnej osobie, ośmieszający ją w sposób oszczerczy. Tego rodzaju napastliwych wypocin personalnie wymierzonych w Prezesa polskiego banku centralnego jest od pewnego czasu więcej niż zwykle. Zazwyczaj przechodzę nad nimi do porządku dziennego, jednakże utrzymany w konwencji purnonsensu tekst „Dlaczego Adam Glapiński znów stał się jastrzębiem?” sygnowany nazwiskiem autorytetu ekonomicznego jakim jest redaktor Siemionczyk, nie mógł pozostać bez echa, zwłaszcza, że wzruszyła mnie do głębi, zamieszczona już na wstępie szczerość wypowiedzi: „Nic Państwo z tego nie rozumieją? Ja też nie. [Dlatego – przypuszczenie moje, czyli GA] argumentacja jest nie tylko nielogiczna i sprzeczna z regułami prowadzenia polityki pieniężnej. Jest też całkowitym zaprzeczeniem tego, co szef banku centralnego mówił w poprzednich latach” [w percepcji autora recenzowanego tekstu – przypuszczenie moje, czyli GA].
Polityka RPP w latach 2016 2014
Po takim energetycznym wstępie warto przypomnieć, że decyzje w sprawie stóp procentowych zapadają w zależności od napływających danych i projekcji obejmujących horyzont oddziaływania polityki pieniężnej, tj. 6- 8 kwartałów. Zatem, to co mówił w latach 2016-2024 na konferencjach prasowych Prezes NBP odzwierciedlało STANOWISKO Rady Polityki Pieniężnej, które MUSIAŁO ulegać zmianom pod wpływem obiektywnych uwarunkowań. Najpierw mieliśmy lekką, lecz długotrwałą deflację, potem powrót inflacji do celu, a następnie globalną uporczywą inflację, wywołaną przez trzy potężne megaszoki: pandemię, zaburzenia na rynku gazu i innych surowców i pełnoskalową wojnę w Ukrainie. W rezultacie efektu synergii, globalna inflacja, oceniana jako niegroźna i przejściowa zmieniła charakter na uporczywą, co skutkowało zaostrzeniem polityki pieniężnej, ale długo nie dawało spodziewanych rezultatów. Narodowy Bank Polski jako jeden z pierwszych banków centralnych rozpoczął w październiku 2021 r. cykl podwyżek podstawowych stóp procentowych, które we wrześniu 2022 r. osiągnęły najwyższy od dwudziestu lat poziom, a ostatecznie – w wyniku dostrajających decyzji RPP – pozostają bez zmian od 5 października 2023 r. do dziś.
Inflacja dąży do założonego celu
Takie są fakty, toteż nie sposób dociec powodu, dla którego autor recenzowanego dzieła literackiego zamieszcza już na wstępie i eksponuje słówko: ZNÓW? Czyżby nie zauważył, że od 15 miesięcy mamy continuum parametrów polityki pieniężnej, dzięki czemu – niemałym kosztem społecznym, ale przy stabilnym rynku pracy – udało się doprowadzić inflację konsumencką do celu. Stało się to, pomimo przywrócenia z dniem 1 kwietnia 5% stawki PTU na nieprzetworzoną żywność. Gdyby z dniem 1 lipca br. nie podniesiono o ok. 40-50% urzędowych cen energii, możnaby spokojnie chociaż powoli dojść do poziomu podstawowych stóp procentowych z okresu poprzedzającego pandemię. Stało się inaczej. Już po sześciu tygodniach skutki częściowego „urynkowienia” cen energii rozlały się na całą gospodarkę. W rezultacie dynamika CPI jest obecnie dwukrotnie wyższa od poziomu referencyjnego. Rośnie także inflacja bazowa. W listopadzie, po wyłączeniu cen administrowanych była ona o 0,5% wyższa niż w październiku, zaś po wyłączeniu cen żywności i energii o 4,3% wyższa niż przed rokiem. Rosną także oczekiwania inflacyjne, uważane za psychologiczny faktor pobudzający wzrost cen. Jeszcze w czerwcu 2024 r. tylko 6,8% respondentów ankiety NBP skierowanej do przedsiębiorców spodziewało się wzrostu cen, teraz wskaźnik ten podskoczył do 34,3%.
Co mówi RPP
Najnowsza, listopadowa projekcja opublikowana we flagowym dokumencie Rady Polityki Pieniężnej, czyli w „Raporcie o inflacji”, przestrzega, że w roku przyszłym, podobnie jak w mijającym 2024 r. wystąpią dwa silne impulsy inflacyjne: w styczniu i lipcu. Oba spowodowane korektą w górę cen energii. Poza tym pojawią się inne czynniki podkręcające dynamikę cen, głównie ze strony luźnej polityki fiskalnej i wyższych podatków pośrednich. Raport ten jest ogólnie dostępny i każdy, kto chce może się z nim zapoznać. A także sprawdzić jakie padały propozycje ze strony członków RPP, jak je uzasadniali, jaki był przebieg głosowań. Dla amatorów analizujących trafność prognoz mam także propozycję, aby porównali dokonania w tej dziedzinie staffu NBP z dokonaniami innych ośrodków prognostycznych. Prognozy polskiego banku centralnego, jak dowodzi praktyka, są z reguły najbliższe rzeczywistości.
RPP to organ zbiorowy
Rada Polityki Pieniężnej jest organem zbiorowym, który w grudniu bieżącego roku, po zapoznaniu się z całą masą dokumentów uznał, że jeszcze nie pora na zainicjowanie cyklu obniżek stóp procentowych. Czyżby członkowie RPP działali wbrew swoim poglądom, przekonaniom, czy też zostali w jakiś sposób zmuszeni przez Przewodniczącego do podporzadkowania się jego woli? W udzielonych wywiadach ponoć „nawet ci, którzy dotąd zawsze głosowali jak Adam Glapiński, tym razem prezentowali odmienne zdanie” – pisze redaktor Siemionczyk (lub osoba używajaca tego pseudonimu). Jeśli tak, to dlaczego NIKT spośród tego szacownego gremium nie zgłosił wniosku o obniżenie poziomu stóp referencyjnych? Można to wyjaśnić jedynie, przyjmując hipotezę, jakoby Prezes NBP hipnotyzował lub terroryzował pozostałych dziewięciu członków Rady, aby wbrew własnym przekonaniom – głosowali zgodnie z jego życzeniem, a później zezwolił, aby publicznie wyrazili skruchę i „czynny” żal. Taka hipoteza to oczywisty absurd. Byłam, jako doradca Prezesa NBP, obecna na posiedzeniu grudniowej Rady i mogę świadczyć, że wszyscy członkowie RPP wypowiadali się – jak zwykle – logicznie i merytorycznie, przy czym każdy z nich, w typowy dla siebie sposób wyrażał własnymi słowami opinię, że nie jest możliwe łagodzenie polityki pieniężnej, jeśli z prawdopodobieństwem graniczacym z pewnością, wiadomo iż nie uda się utrzymać inflacji na optymalnym dla naszej gospodarki poziomie. W syntetycznej formie wypowiedzi te prezentuje dostępna na portalu NBP „Informacja po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej w dniach 3-4 grudnia 2024 r.”
Niegodziwe pomówienia
Cały, długi, dość chaotyczny wywód osoby podszywającej się (jak sądzę) pod głównego analityka portalu Money.pl zmierza do konkluzji: „Nagłe zaostrzenie retoryki przez prezesa Glapińskiego jest niezrozumiałe, jeśli oceniać je przez pryzmat danych i prognoz. Dużo łatwiej jest powiązać je z polityką”. Po wygłoszeniu tej opinii, pan Siemionczyk (lub podszywająca się pod niego osoba) wyjaśnia, że Prezesowi NBP chodzi o wsparcie dla Karola Nawrockiego w kampanii prezydenckiej. Wsparcie to polegałoby na celowym niszczeniu naszej gospodarki wysokimi stopami procentowymi: „W takich warunkach wyborcy mogą uznać, że rząd Donalda Tuska nie jest zbyt kompetentny i mogą nie chcieć dawać mu pełni władzy, głosując na Rafała Trzaskowskiego”. Z tak niegodziwym pomówieniem, poprzedzonym sofistycznymi argumentami, nie sposób polemizować na płaszczyźnie merytorycznej. Mając to na względzie, cierpliwie słucham opinii o polityce pieniężnej osób sympatyzujących z koalicją trzynastego grudnia, gdyż znam prawdę. A o tym kto wygra wybory zdecyduje nie poziom stóp procentowych, lecz SUWEREN, kierując się własną oceną ogólnej i osobistej sytuacji. Na marginesie – nazwijmy to eufemistycznie – polemiki z redaktorem Siemionczykiem (lub podszywającą się pod niego osobą), mam jeszcze dwie uwagi o charakterze formalnym. Z punktu widzenia polityki pieniężnej, benchmarkiem jest stawka POLONIA, a nie WIBOR czy inne indeksy. Na decyzje RPP nie mogą zatem wpływać oczekiwania inwestorów, którzy „obstawiali tuż przed grudniowym posiedzeniem RPP notowania kontraktów terminowych na stawki WIBOR i spodziewali się obniżki stóp procentowych o 1 punkt procentowy”. Zapewne, niespełnienie tych oczekiwań musiało być bardzo bolesne, ale taka już ciężka dola uczestników rynku giełdowego. Muszą akceptować ryzyko, albo wycofać się z gry. Po drugie: nie wiem czy i kiedy pan Grzegorz Siemionczyk zaszczycił swoją obecnością konferencje, na których Prezes NBP przedstawia stanowisko Rady Polityki Pienieżnej. Rady, NIE WŁASNE, choć może miałby na to ochotę. Grudniowa konferencja prasowa rzeczywiście była ograniczona do wyjaśnienia przesłanek, jakimi kierowała się RPP podejmując decyzję w stylu „wait and see”. Jednak obecni na Sali Władysława Grabskiego dziennikarze, a także internauci zostali poinformowani, że mogą zwracać się z pytaniami do Prezesa NBP za pośrednictwem powołanych do tego celu służb NBP. Taka praktyka nie jest niczym nowym, a pozwala na wyczerpujące wyjaśnienie wszelkich wątpliwości. Słowo mówione jest ulotne, słowo pisane dłużej trwa, tym niemniej, wdając się w dyskurs polityczny warto przypomnieć stare francuskie przysłowie: Nic tak nie plami jak atrament. Wprawdzie dziś już mało kto używa pióra i atramentu, ale ten bon-mot jest wciąż aktualny, nawet jeśli tekst powstaje dzięki sztucznej inteligencji.
Polecany artykuł: