Jason Momoa zamówił gitarę na Podlasiu! Jak do tego doszło?
Jak opowiada nam założyciel Krupi Guitars Patryk Krupiński, w listopadzie 2024 roku późną nocą otrzymał powiadomienie z Instagrama z wiadomością, którą miał przesłać gwiazdor Hollywood Jason Momoa. Słynny aktor zapytał o możliwość wykonania repliki gitary frontmana Metallliki Jamesa Hetfielda.
- Z początku przecierając oczy, nie wierzyłem w to, co widzę. Napisał do mnie Jason Momoa wysyłając mi zdjęcia bliźniaczej gitary, którą wykonałem wcześniej dla znajomego. Bez chwili namysłu zgodziłem się i zacząłem poszukiwania bazy pod ten projekt. Skąd u mnie na profilu wziął się Jason? Rolka na Instagramie z tą gitarą zdobyła około miliona wyświetleń w ciągu 24 godzin, więc dotarła do szerokiego grona odbiorców. Było to mniej więcej w czasie, kiedy Jason widział się osobiście z Jamesem Hetfieldem - i najprawdopodobniej wtedy zobaczył oryginalną gitarę "OGV" - powiedział w rozmowie z nami Patryk Krupiński.
Patryk Krupiński wykonał projekt wraz z założycielem Narev Guitars, Arturem Łupińskim. Na początku brali pod uwagę budowę gitary od podstaw, ale zdecydowali się na podejście "era-matched", czyli wszystkie komponenty gitary, jak i sama gitara powinny pochodzić z lat produkcji oryginału, czyli z 1980 roku.
- Od końca listopada do połowy czerwca pracowaliśmy nad tym projektem. Włożyliśmy sporo wysiłku, żeby jak najlepiej odwzorować zarówno wygląd, jak i brzmienie gitary Papa Heta [pseudonim Jamesa Hetfielda - dop. red.] - powiedział Patryk Krupiński.
Niesamowita wierność detalom w polskiej replice. Odwzorowano ponad 200 odprysków lakieru
Replika gitary jest tak dokładna, że pod uwagę wzięto nawet takie detale, jak odpryski, pęknięcia lakieru, rysy i inne uszkodzenia! Wykonanie tego wymagało nie tylko dużej precyzji, ale również znalezienia odpowiedniej ilości zdjęć oryginału.
- Dobry research był w tym przypadku absolutną podstawą. Sporą część detali gitary można zobaczyć na zdjęciach zamieszczonych w książce „Messengers: The Guitars of James Hetfield”, jednak nie pokazano tam wszystkich stron gitary. Dlatego trzeba było sięgnąć po inne źródła – archiwalne i aktualne koncerty, nagrania ze studia podczas nagrywania piosenki The Judas Kiss [...] czy też materiały promujące serię strun Ernie Ball, w których pojawiają się przebitki z tą konkretną gitarą. Ten instrument to żywe muzeum 43 lat koncertów, nagrań studyjnych, rzucania w tłum, rysowania ostrymi narzędziami i łamania główki. Każdy z tych śladów historii został wiernie odwzorowany – ponad 200 odprysków lakieru, rozmieszczonych odpowiadając oryginałowi - powiedział nam Krupiński.
Wierność detalom z epoki dotyczyła nie tylko odprysków, ale również osprzętu. Do gitary zostały zakupione m.in. przetworniki ze starym logo (pasującym do oryginału), czy zaczepy paska z oryginalnej Electry (czyli gitary marki, którą miał James Hetfield). Części były sprowadzane m.in. ze Szwecji, Austrii, Niemiec, czy Japonii!
Replika "OGV" miała być jednak nie tylko wyglądać, jak oryginał, ale być również funkcjonalnym instrumentem. A bazowa gitara z 1981 roku wymagała znacznych napraw.
- Narev Instruments, z kolei zajęło się kwestiami stricte technicznymi. Gitara, nad którą pracowaliśmy oprócz zabójczego wyglądu, musiała mieć równie zabójcze brzmienie. Ponad czterdziestoletni instrument wymagał ustabilizowania progów i ich szlifu, nowego siodełka z kości bawolej oraz nowego układu elektrycznego zgodnego ze specyfikacją pierwowzoru. Na koniec odpowiednio ustawiłem instrument, by zapewniał maksymalny komfort i przyjemność z gry - opowiada nam Artur Łupiński.
Gitara dla aktora otrzymała odpowiednią oprawę
Istotna była nie tylko sama gitara, ale i jej odpowiednia oprawa, tj. futerał i tzw. case candy, czyli dodatki, które zwykle są dorzucane do drogich instrumentów.
- Zadbałem więc o to, aby nie tylko gitara była zgodna z oryginałem. Znalazłem zdjęcia pokrowca Jamesa Hetfielda, właśnie od tej gitary. Nosiła na sobie mnóstwo naklejek "Zorlac", linii lotniczych czy pamiątkowych suwenirów z tras koncertowych. Większość naklejek i elementów udało mi się odwzorować i stworzyć naklejki w tej samej skali. Dodatkowo postanowiłem odwzorować napis z pokrowca Papa Heta na pokrowcu Jasona, zachowując tę samą czcionkę i dodając jego nazwisko. Idealnie się złożyło, że nazwisko Momoa zaczyna się na „M” i kończy na „A” - dokładnie tak, jak w logo Metallica - mówi nam Patryk Krupiński z Krupi Guitars.
Do gitary zostały załączone także laminowane zdjęcie Jamesa Hetfielda grającego na OGV ze wczesnych lat zespołu, certyfikat autentyczności. Dodatkowo dzięki pomysłowi Artura z Narev Instruments wykonany został również brelok w kształcie wycinka gryfu innej gitary kojarzonej z Jamesem Hetfieldem znanej jako "EET FUK".
Został on wykonany z hebanu, stali nierdzewnej i macicy perłowej z charakterystycznym znacznikiem w kształcie wystawionego środkowego palca - opowiada nam Artur Łupiński z Narev Instruments.
Gitara trafiła prosto z Podlasia do Birmingham, gdy Black Sabbath grało pożegnalny koncert
Jak opowiada nam Patryk Krupiński, gitara trafiła prosto z Podlasia do Birmingham w Anglii, gdy swój pożegnalny koncert. Jason Momoa przebywał w mieście z racji, że tego samego dnia był jednym z prowadzących koncert "Back to Beginning", na którym po raz ostatni wystąpił Ozzy Osbourne, najpierw solowo, a potem w oryginalnym składzie Black Sabbath. Okoliczności były więc iście nadzwyczajne.
- Na sam koniec postanowiliśmy, że do gitary dołączymy 2 płyty winylowe - Kill Em All i Master of Puppets i wykorzystując obecność Metalliki podczas eventu [pożegnalnego koncertu Black Sabbath - dop. red.] poprosimy o zdobycie autografów. Zgodnie z prośbą - Jason zdobył dla nas autografy całej czwórki. Będzie to fajna pamiątka na całe życie - opowiada nam Krupiński.
Później Jason Momoa zamieścił zdjęcie instrumentu na swoim koncie w serwisie Instagram.
Ile kosztował instrument, który zamówił Jason Momoa?
A i taki instrument mógł kosztować Jasona Momoę? Dokładna cena nie została podana, jednak jak autorzy projektu podkreślają, że nie chcieli wykorzystywać statusu aktora, ani zasobność jego portfela.
- Każdą osobę zainteresowaną naszymi projektami traktujemy na równych zasadach. Koszt takiej gitary jest porównywalny z ceną wyższych modeli Gibsona lub Fendera. Są to kwoty między ok.11 a 17 tys. złotych - mówi nam Patryk Krupiński.
Dla porównania - wysoki model Gibsona Les Paul Custom kosztuje ok. 21 tys. zł; a Fender American Ultra II - niecałe 10,5 tys. zł. A powyższe to gitary z produkcji seryjnej, nie jak w przypadku instrumentu dla Jasona Momoa - spersonalizowane przeróbki instrumentu. Jak powiedział nam z kolei Artur Łupiński z Narev Instruments - ceny instrumentów lutniczych zaczynają się od 10 tys. zł w górę.
Krupi Guitars - od kolekcjonowania gitar po wykonywanie przeróbki dla gwiazdy Hollywood
Aby jednak ta historia się w ogóle wydarzyła, prace Krupi Guitars musiały wcześniej stać się małym viralem w gitarowym środowisku. Z początku prywatne zainteresowanie kolekcjonowaniem gitar przekształciło się w pracę!
- Krupi Guitars, powstało z czystej pasji do gitar. Od ponad 10 lat kolekcjonuję instrumenty i jest to dla mnie czysty fun. Z czasem, modyfikując swoje gitary i publikując efekty mojej pracy na social mediach grono obserwujących osób powiększyło się do kilku tysięcy. Dostawałem sporo pytań o to, jak to zrobić, gdzie szukać podobnych rzeczy a w końcu propozycje zleceń od zainteresowanych obserwujących. Podsumowując kolekcjonuję, customizuję, przerabiam i postarzam gitary - opowiada nam Patryk Krupiński.
Duża część gitar Krupi Guitars to repliki gitar Jamesa Hetfielda i jak mówi nam Patryk Krupiński, dotyczy to większości projektów nad którymi pracował razem z Narev Instruments.
- Większość projektów nad którymi mieliśmy okazję pracować, to repliki gitar Jamesa Hetfielda - od starych jak „OGV” przez nieco świeższe jak "Iron Cross" po zupełne nowości jak "New Electra", którą właśnie kończymy. Zdarzają się także autorskie customy, głównie z motywem krwi - od tego motywu zacząłem przerabiać gitary według własnego pomysłu - mówi Patryk Krupiński.
Jak opowiada nam założyciel Krupi Guitar, najtrudniejszym projektem było jednak wykonanie repliki gitary Zakka Wylde - gitarzysty Ozzy'ego Osborune'a, czy Black Label Society.
- Repliki Gibsona Customa z lat osiemdziesiątych przemalowanego na flagę konfederacji z wbitymi w nią kapslami po piwie. Instrument ten był podpalony i z roku na rok zmieniał swój wygląd podczas intensywnego koncertowania z Ozzym Osbournem. Także tym razem stanęliśmy na wysokości zadania. Bazując na oryginalnym amerykańskim Gibsonie Customie z tych lat zrobiliśmy replikę tej gitary niemal 1:1. Poza tym, zrealizowaliśmy wiele innych projektów gitar, z których część znajduje się w prywatnej kolekcji Krupi Guitars - mówi nam Patryk Krupiński. Zdjęcie wspomnianej gitary możecie sprawdzić w galerii.
Narev Instruments: gitary lutnicze można porównać do garnituru skrojonego na miarę
Artur Łupiński z Narev Instruments prowadzi własną pracownię, w której serwisuje gitary, pracuje przy projektach takich jak wspomniana gitara, którą zamówił Jasona Momoa, jak i buduje własne instrumenty zainspirowane Podlasiem.
- Historia Narev Instruments sięga 2009 roku, gdy będąc jeszcze w liceum marzyłem o graniu na gitarze elektrycznej. Nie mogąc uzbierać na profesjonalny instrument, postanowiłem, że gitarę zrobię sam. Tygodniami uczyłem się z tutoriali, for internetowych, metodą prób i błędów. Tak powstawały moje pierwsze gitary i zrodziła się moja pasja. W kolejnych latach, pracując na dwa etaty doskonaliłem swoje umiejętności lutnicze. Po latach ciężkiej pracy założyłem własną pracownię, w której przywracam starym (a nie rzadko i nowym) instrumentom blask, buduję gitary mojego pomysłu i projektu, a także współpracuję przy projektach takich jak ten. Przez moje ręce przeszło już kilka tysięcy gitar elektrycznych, basowych, akustycznych, mandolin, ukulele, banjo oraz wszelakich innych instrumentów strunowych - opowiada nam Artur Łupiński.
Założyciel pracowni Narev Instruments opowiada nam, że planuje niedługo wypuścić własną linię gitar autorskiego projektu, które będą zainspirowane fauną i florą jego ukochanego Podlasia.
- Stąd również nazwa mojej firmy – Narev Instruments [...] Jeden z pierwszych prototypów – model Ardea, który kształtem był inspirowany występującą na Podlasiu czaplą siwą (łac. Ardea cinerea). Oczywiście, jest to prototyp docelowy model będzie wykonany z nieco innych materiałów i w innej kolorystyce. Zapraszam do obserwowania moich social mediów Narev Instruments, gdzie wkrótce znajdziecie relacje z budowy kolejnych gitar mojego projektu - opowiada nam Artur Łupiński. Zdjęcie gitary możecie zobaczyć w galerii!
Jak opowiada nam Artur Łupiński, głównymi klientami na instrumenty lutnicze są doświadczeniu muzycy, którzy wiedzą czego szukają w instrumencie i szukają jakości wyższej niż w przypadku seryjnie produkowanych gitar.
- Gitary lutnicze można porównać do garnituru skrojonego na miarę. Oczywiście, jest dużo przyzwoitych gitar wykonanych seryjnie i dostępnych od ręki w sklepie; podobnie jak ubrań w znanych sieciówkach. Jednak każdy wie, że jeżeli chce się mieć prawdziwie wygodne i dobre ubranie szyje się je u krawcowej. Dokładnie tak samo jest z gitarami. Zamawiając instrument u lutnika można zdecydować o każdym, nawet najdrobniejszym szczególe – od nawet najbardziej fantazyjnego kształtu, przez gatunki drewna użyte do budowy, rodzaj osprzętu, nietypowe malowanie, aż po spersonalizowane, ozdobne wstawki na podstrunnicy czy korpusie. Są jedynie dwa ograniczenia - fizyka i wyobraźnia. Taki instrument jest jedyny w swoim rodzaju, to wizytówka i duma muzyka, pozwala wyróżnić się z tłumu. Nie zapominajmy również o jakości daleko wyższej niż produkcja masowa - opowiada Artur Łupiński.
Ceny? W tym wypadku zależy od wymagań klienta, ale jak mówi nasz rozmówca, zaczynają się od 10 tys. zł w górę.
- Kwota ta jest duża i mała jednocześnie – lutnicze gitary zbudowane są tak, by służyły swojemu właścicielowi, jego dzieciom, a potem wnukom. To coś więcej niż przedmiot – to dusza muzyka i rzemieślnika zaklęta w instrumencie - opowiada nam lutnik.
Na wykonanie takowego instrumentu trzeba również nieco poczekać, w zależności od skomplikowania prac, użytych gatunków drewna, zdobień, dostępności części etc.
- Jeżeli miałbym podać widełki, to od pół roku do roku, plus jeden miesiąc – jak śmieje się Patryk - mówi Artur Łupiński.
