Możemy być doskonałymi kierowcami i całe życie jeździć nie tylko bez wypadku, ale nawet bez najmniejszej kolizji. Jednak na wiele zdarzeń po prostu nie mamy wpływu. Przykład?
Spalone auto
Przez minione dwa lata warszawską ulicę Oleandrów terroryzował podpalacz samochodów. 20 lipca 2011 roku, około 2.00 w nocy, podpalił
7 zaparkowanych aut. Buchające płomienie zdołali ugasić dopiero strażacy. Auta płonęły jeszcze wielokrotnie i to nie tylko w Śródmieściu, ale także w warszawskim Ursusie. Podpalaczem najprawdopodobniej jest chłopak wymagający terapii psychologicznej. Nie stanął jeszcze przed sądem i nie wiadomo, czy kiedykolwiek stanie. Co to oznacza dla właścicieli spalonych samochodów? Niestety, nic dobrego.
Mogliby dochodzić swoich praw w sądzie i domagać się odszkodowania od podpalacza, o ile zostałby on skazany wcześniej w procesie karnym. A i to nie gwarantuje zwrotu pieniędzy, bo podpalacz może nie dysponować gotówką. Nie wspominając już o tym, że tego typu sprawy ciągną się w Polsce latami. Chyba że Jeśli właściciele samochodów wykupili wcześniej ubezpieczenie autocasco, to w takim przypadku zapomnieli już pewnie o stresach. Dzięki realizacji polisy jeżdżą nowymi samochodami albo wyremontowali stare, o ile były tylko uszkodzone w pożarach.
Kto z nas nie miał zarysowanego auta? Ktoś parkował obok nas na ciasnym parkingu przy supermarkecie, otarł nasz samochód lub rozbił nam zderzak i odjechał, nie zostawiwszy kartki z numerem kontaktowym i magicznym słowem "przepraszam". Albo ktoś złośliwy, kto nie lubi samochodów stojących ciasno przy chodnikach w mieście, urwał nam boczne lusterko, czy kluczem lub gwoździem zadrapał auto do gołej blachy dewastując karoserię. Niby problem nie taki duży, ale blacharz i lakiernik mają z nim sporo roboty. Przecież takie rysy nie tylko wyglądają fatalnie, ale lubią błyskawicznie korodować. Rachunek z warsztatu więc dostaniemy niemały.
To nie są jedyne sytuacje, na które nie mamy wpływu.
Wypadek przez psa
Tadeusz Makowiecki z Warszawy wczesnym rankiem odwoził żonę do szpitala onkologicznego. Było jeszcze ciemno, a oni się spieszyli. Nagle, znienacka, przed maskę jego seicento wyskoczył wielki pies. Pan Tadeusz odbił ostro w bok, by uniknąć zderzenia. Jednak fiat wpadł na trawnik przy jezdni i rozbił się na słupie ze znakiem drogowym.
- Od ponad 30 lat jeżdżę samochodem i nigdy nie miałem wypadku ani nie rozbiłem samochodu! Teraz jednak nic nie mogłem poradzić - mówi pan Tadeusz. - Na szczęście mojej żonie nic się nie stało, ale ja miałem pęknięte cztery żebra. Impet uderzenia był tak duży, że połamały mi się pasy bezpieczeństwa - opowiada. Potem wszystko potoczyło się szybko. Przyjechała laweta z Avivy, bo tam pan Tadeusz miał wykupione ubezpieczenie AC, i zabrała samochód do warsztatu.
- Szybko rozpatrzyli moją sprawę. Niczym się nie martwiłem. Samochód został naprawiony, a ja dostałem odszkodowanie za obrażenia, jakie odniosłem w tym zderzeniu - opowiada nam.
Auto, mp3 i nawigacja
Jak działa autocasco? Np. Aviva chroni nie tylko samochód i jego wyposażenie, ale także fotelik dla dziecka i, do określonej kwoty, wyposażenie dodatkowe. Ubezpieczenie działa w Polsce i Europie, z wyjątkiem Rosji.
Autocasco Aviva pozwala dodatkowo na wybór sposobu likwidacji szkody dopiero po tym, gdy szkoda zaistnieje, a nie, jak w przypadku innych towarzystw, w momencie zakupu polisy. To w trakcie likwidacji szkody podejmujemy decyzję o jej formie, wybierając spośród: wypłaty gotówki (kosztorys), naprawy w ulubionym warsztacie albo warsztacie partnerskim Aviva. W tym ostatnim wypadku otrzymamy dodatkowo nawet dwuletnią gwarancję na dokonaną naprawę oraz pojazd zastępczy do 14 dni.
Po wypłacie odszkodowania suma ubezpieczenia nie zostanie zmniejszona, co oznacza, że nie poniesiemy dodatkowych kosztów doubezpieczenia, a w przypadku, gdyby po szkodzie nastąpiła np. kradzież pojazdu, otrzymamy w ramach odszkodowania jego pełną wartość.