Za przedsiębiorstwo państwowe uważa się takie, którego wyłącznym właścicielem jest państwo. Takich jest w Polsce 19, a największe z nich PP Porty Lotnicze, zatrudniające ponad 1400 osób. Wśród pozostałych znajdziemy Drukarnię nr 1 Ministerstwa Sprawiedliwości, czy Zakład Unieszkodliwiania Odpadów Promieniotwórczych w Otwocku-Świerku, a także znany jeszcze niedawno przewoźnik Polska Żegluga Morska w Szczecinie. Radzą sobie różnie: niektóre przynoszą wielomilionowe straty (Porty Lotnicze blisko 90 milionów), a niektóre zarobią mniej (Drukarnia nr 1 - 8 000 złotych) albo więcej (Zakład z Otwocka prawie dwa miliony na czysto), przy czym najnowsze dane Ministerstwo Skarbu udostępnia za 2013 rok. Zakładanie i funkcjonowanie takich firm reguluje ustawa z 1981 roku.
Niemniej do kategorii przedsiębiorstwa państwowego nie należą ani spółki skarbu państwa, w których państwo jest jedynym właścicielem wszystkich udziałów, ani tym bardziej spółki jedynie "kontrolowane przez skarb państwa". Istnienie i działanie tych pierwszych opisuje ustawa z 1996 roku o komercjalizacji przedsiębiorstw państwowych, co ma być krokiem do prywatyzacji tych spółek, zazwyczaj w bliżej nieokreślonej przyszłości. Do spółek skarbu państwa należą m.in.: Poczta Polska, LOT czy TVP.
A tacy giganci, jak PZU, PKO BP, czy Orlen to spółki .... prywatne. Można powiedzieć, że są kontrolowane przez skarb państwa, albo nazwać państwo dominującym właścicielem, co nie zmienia faktu, że są spółki publiczne, notowane na giełdzie, a każdy może sobie kupić ich udziały i zostać współwłaścielem. I tak, udział państwa:
PKN Orlen - mniej niż 28 procent, PKO BP - ponad 29 procent, PZU - ponad 34 procent, PGNiG - 70 procent i to można by dać "na czerwono".
Czy tym spółkom służy obecność na giełdzie, połączona z kontrolą państwa? Śledząc zmianę wartości przez ostatnią dekadę: nafciarze z Płocka są na warszawskim parkiecie warci 28 miliardów złotych, a przez 10 lat ich giełdowa wartość skoczyła o blisko 45 procent. Nasi narodowi bankierzy są wyceniani na 32 miliardów, a wartość przez ten okres się ... nie zmieniła. Dalej - PZU - warte niecałe 25 miliardy, a wzrosło o 21 procent. PGNiG to gigant w obu kwestiach: wartość 23, a wzrost wartość udziałów to aż 122 procent!
Wynika z tego zestawienia, że im więcej udziałów państwa, tym lepiej. Tylko, że ostatnia zmiana menedżerska już nie była tak dobrze przyjęta przez rynek - przez rok wartość akcji gazowego potentata spadła o ponad 15 procent, Orlenu o 19 %, PZU o ponad 27 %, PKO BP o blisko 10. Czyli bywa "różnie".
Jak to wygląda z innymi spółkami:
Lotos - udział państwa w akcjonariacie to 53 procent z groszami, a spadek wartości w rok to 10,5 procenta; KGHM - odpowiednio mniej niż 32 procent, spadek o ponad 5 procent; PGE - pod zarządem ministra skarbu ponad 58 procent, spadek o 22 procent przez ostatnie 12 miesięcy, czyli na samych udziałach w PGE polskie państwo straciło niecałe 3,5 miliarda złotych w rok! A pozostali polscy giganci, uważani za państwowych: Tauron - 30 procent udziałów, których wartość od sierpnia 2015 spadła o 13 procent; Enea: 51,5 procent akcji, spadek kursu - 30 procent; Energa - w kiesie RP jest ponad 51,5 procent akcji, za to ich wartość przez rok spadła o 55 procent!
Są też przykłady pozytywne, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Jastrzębska Spółka Węglowa w ponad połowie należy do państwa, a jej cena jej udziałów przez rok wzrosła o 133 procent! Uśmiech znika, jak podliczymy, ile podatników kosztowała "restrukturyzacja" węglowego giganta, czyli ile milionów przelano z budżetu, żeby ratować JSW. Kolejne z wielkich: Grupa Azoty: jedna trzecia skarbu państwa, ponad jedna czwarta straty wartości. PKP CARGO - 33 procent akcji w państwowej kieszeni i utrata prawie połowy wartości rynkowej od zeszłego sierpnia. I tak można się pastwić nad "spółkami kontrolowanymi przez państwo" dalej...