Hubert Biskupski, z-ca red. nacz. Super Expressu:
- 7 śmiertelnych ofiar dziennie, prawie 3 tys. zabitych rocznie i blisko 110 tys. rannych. Jeśli porównać się z innymi krajami Europy, jesteśmy w niechlubnej czołówce, choć w stosunku do lat 90., ta liczba radykalnie się zmniejszyła.
Nadkomisarz Jarosław Gnatowski, Biuro Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji:
- Za wzrost bezpieczeństwa odpowiedzialne są trzy czynniki: pojazd, droga i człowiek. Pojazdy są coraz bezpieczniejsze, ich stan techniczny z roku na rok się poprawia. Infrastruktura drogowa jest modernizowana. Jeżeli jednak kierowcy czy pieszego nie będzie cechował zdrowy rozsądek, nie będzie bezpiecznie. Stąd szereg akcji ukierunkowanych nie tylko na ujawnianie wykroczeń popełnianych przez kierujących. Organizowane są również działania profilaktyczne, obejmujące przedział wiekowy od przedszkolaka po osoby starsze, kształtujące świadomego uczestnika ruchu drogowego. Jest bezpieczniej, chociażby ze względu na większą liczbę policjantów ruchu drogowego. Teraz do normalnej służby wychodzi w ciągu doby ponad 4 tysiące. Jako praktyk uważam, że główną przyczyną wypadków komunikacyjnych jest brak rozwagi za kierownicą, a często także bezmyślność innych uczestników ruchu drogowego. Wiem, że to są słowa mocne, ale prawdziwe.
Hubert Biskupski:
- Policja lubi wskazywać na czynnik ludzki, ale kierowcy, zgodnie z raportami dotyczącymi bezpieczeństwa, które przygotowywała Najwyższa Izba Kontroli, wskazują w pierwszej kolejności na złą infrastrukturę drogową, błędy w systemie nadzoru nad ruchem drogowym, czy brak spójnego systemu oddziaływania na bezpieczeństwo ruchu drogowego.
Marek Bieńkowski, dyrektor Departamentu Porządku i Bezpieczeństwa Wewnętrznego NIK:
- Na dobrą sprawę nie mamy wiedzy na temat zweryfikowanych przyczyn wypadków drogowych. Nie dorobiliśmy się systemu ewidencji wypadków i kolizji, w którym wstępna przyczyna wypadku, wpisywana przez policjanta, jest weryfikowana po prawomocnym orzeczeniu sądu. Możemy więc mówić jedynie o wstępnych przyczynach wypadków drogowych. Nasze kontrole ujawniły, że nie mamy w Polsce również spójnego systemu zarządzania i kontroli bezpieczeństwa ruchu drogowego. Konsultowaliśmy się z ekspertami Banku Światowego, którym udało się poprawić stan bezpieczeństwa w wielu krajach. Wszyscy mówili, że musi być jeden wyspecjalizowany organ koordynujący działania wielu. U nas nie ma umocowanego prawnie koordynatora działań. Zależałoby nam na tym, żeby określić taki organ na drodze ustawowej, wyposażając go w realne możliwości koordynujące. Dać mu ponadto środki finansowe, w oparciu o które by funkcjonował.
- Kolejna niespodzianka, na którą się natknęliśmy: nikt nie potrafi nam powiedzieć, ile wydajemy na bezpieczeństwo ruchu drogowego, jakie koszty Polska ponosi w związku z rekonwalescencją osób, które uległy wypadkowi na drodze. Są jedynie szacunki. Mamy jeden z lepszych w Europie programów prewencyjnych i znakomitych fachowców w policji. Zauważamy jednak, że policja, borykająca się z brakiem środków, uzależnia realizację tych programów od tego, na ile dofinansuje ją np. samorząd gminy.
Hubert Biskupski:
- Czy rzeczywiście Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego nie ma tak silnego umocowania, żeby koordynować te wszystkie działania?
Konrad Romik, Sekretarz Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego:
- Aktualny system istnieje już od 16 lat. KRBRD powstała w 2002 roku i funkcjonuje do dziś w formule, w jakiej wówczas zostało to zaprojektowane. Sekretariat KRBRD wykonuje zadania wskazane przez Krajową Radę Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, ma także obowiązki przewidziane w Ustawie Prawo o Ruchu Drogowym.
W skład Krajowej Rady wchodzą 22 instytucje (członkowie stali i o charakterze doradczym). Dbamy, wspierając działania partnerów i członków Krajowej Rady, o realizację zadań zgodnie z kierunkami wyznaczonymi w strategii narodowej. Jest to, obowiązujący do 2020 roku, Narodowy Program Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Po przeprowadzeniu ewaluacji tego programu, dogłębna analiza efektywności zadań została umieszczona w raporcie, który jest dostępny na stronie www.krbrd.gov.pl. Po przeanalizowaniu wniosków z przeprowadzonej ewaluacji przyjęliśmy kolejny program realizacyjny - na lata 2018-2019,. Wskazaliśmy w nim obszary wymagające przeprowadzenia pogłębionych analiz i podjęcia wyznaczonych zadań. Zmagamy się z dwoma problemami: nadmierną, niedostosowaną do warunków panujących na drodze ruchu - prędkością i wciąż wypadkowością pieszych w ruchu drogowym. Jeśli chodzi o skalę ciężko rannych, to najbardziej poszkodowana grupa uczestników tego ruchu.
Marek Bieńkowski:
- W przypadku najmniej chronionych uczestników ruchu - pieszych i rowerzystów, zauważyliśmy, że dla grupy przeznaczonych jest mało programów. Zwracamy uwagę na jeszcze jeden element: na ile nowoczesne rozwiązania i badania naukowe mogą poprawić efektywność działań. Warto, żeby eksperci NIK, ale i inni, przyjrzeli się i przeanalizowali efektywność podejmowanych działań.
Hubert Biskupski:
- Czy poza działaniami natury legislacyjnej, zmuszającymi kierowców do zmniejszenia prędkości, oraz działaniami edukacyjnymi, można by wprowadzić tutaj jeszcze jakiś inny mechanizm?
Konrad Romik:
- Wysiłek inwestycyjny, inżynieryjny, sprawia, że bezpieczniejsza infrastruktura niweluje błędy człowieka. W tej chwili cały impet inwestycyjny idzie również na najbardziej od wielu lat w występujące w statystykach BRD - niebezpieczne drogi krajowe np. drogę krajową nr 7 czy nr 8. Budowa dróg wysokiej jakości klasy „S" i eliminacja ryzyka zdarzeń drogowych pod względem inżynieryjnym powoduje, że figurujące w statystykach BRD drogi krajowe jako te najbardziej niebezpieczne przestają nimi być. Funkcjonujący program rozwoju gminnej i powiatowej infrastruktury drogowej został przez nas w zeszłym roku wyposażony w kryterium BRD jasno i transparentnie oceniające poziom zagrożenia BRD na obszarze np. powiatów.
Hubert Biskupski:
- Elementem kształtującym zachowania uczestników ruchu drogowego i wpływającym na nasze bezpieczeństwo, jest edukacja. Na ile zagadnienie kształtowania właściwych postaw wśród młodych ludzi jest istotne z punktu widzenia MEN?
Joanna Wilewska, dyrektor Departamentu Wychowania i Kształcenia Integracyjnego Ministerstwa Edukacji Narodowej:
- Bezpieczeństwo dzieci, uczniów, jest dla nas sprawą najistotniejszą. Obecna Minister Edukacji Narodowej nie tylko zadbała o to, że te zagadnienia znajdują się w podstawie programowej, ale nawiązała też kontakt międzyresortowy z ministrami infrastruktury i spraw wewnętrznych, aby te działania prowadzić wspólnie. Podstawowym dokumentem, obligującym dyrektorów szkół do realizacji zagadnień z zakresu bezpieczeństwa ruchu drogowego, jest podstawa programowa. To w niej, już od przedszkola, są zapisane zagadnienia, które nauczyciele mają realizować, aby nauczyć dzieci zachowań gwarantujących bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Za bezpieczeństwo uczniów odpowiada dyrektor szkoły. Nie zostawiamy go jednak z tymi problemami samego. Pomagamy mu, choćby przez dostęp do dzielnicowego, do straży pożarnej, bo bezpieczeństwo to szeroki zakres zagadnień. Po raz pierwszy dyrektorzy szkół otrzymali kompendium wiedzy w zakresie bezpieczeństwa.
Anna Ostrowska, zastępca dyrektora Departamentu Informacji i Promocji MEN:
- Przy każdej okazji minister edukacji zwraca uwagę na kwestie bezpieczeństwa. Przypomina o tym, żeby uczniowie pamiętali o numerach alarmowych, aby edukowali swoich rodziców, opowiadając im o tym, czego dowiedzieli się w szkole czy przedszkolu. Angażujemy się w różnego rodzaju akcje edukacyjne, ale i sami, jako MEN, przy współpracy z MSWiA, Ministerstwem Sportu czy MSZ, podkreślamy znaczenie bezpieczeństwa w szkole, także podczas wakacji. Przypominamy o tym, jak zachowywać się na drodze. Zalecamy wszystkim podmiotom, które są zaangażowane w promowanie bezpieczeństwa na drogach, aby zwracali się do MEN z prośbą o patronat i współpracę.
Hubert Biskupski:
- Czy szacunkowy roczny koszt wypadków drogowych wynoszący 40-50 miliardów złotych a obejmujący świadczenia, opiekę medyczną, rehabilitację, jest według państwa zbliżony do rzeczywistości?
Grażyna Kasiak, kierownik zespołu PR i nowych mediów Biuro Komunikacji Korporacyjnej PZU:
- Jak wynika z danych KNF oraz PIU, ubezpieczyciele wPolsce wypłacili w 2017 roku w sumie ponad 13 miliardów złotych tytułem odszkodowań i świadczeń z ubezpieczeń komunikacyjnych OC iAC. To są, oczywiście, jedynie koszty ubezpieczeniowe. Rachunek, jaki społeczeństwo płaci za wypadki drogowe, jest znacznie wyższy. I to nie tylko w wymiarze finansowym - za suchymi liczbami kryją się przecież często ogromne ludzkie tragedie. Ograniczenie liczby ofiar wypadków ipoprawa bezpieczeń- stwa na polskich drogach jest sprawą bardzo pilną iwymagającą zaangażowania wieluinstytucji.
Konrad Romik:
- Jako Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego mamy obowiązek szacowania wyceny kosztów społeczno - ekonomicznych. Ostatnie wyliczenia to 48,2 miliarda złotych rocznie. Istnieje konkretna metodologia liczenia kosztów m.in. koszty rehabilitacji ale i interwencji: koszty działania służb, postępowań administracyjnych, sądowych, wypłaty odszkodowań, koszty związane z działalnością służb, nadzoru i podejmowania wszystkich czynności niezbędnych w przypadku wystąpienia zdarzenia drogowego. Te pieniądze to konkretna kwota, którą tracimy jako społeczeństwo, a która mogłyby być przeznaczona na kompletnie inne cele np. zdrowotne, profilaktyczne, edukacyjne. Dlatego tak bardzo opłaca się realizować zadania cost benefit, czyli to, co daje dobry efekt, i inwestować w bezpieczeństwo w ruchu drogowym w każdym możliwym kierunku i filarze. Jednym z nich jest skuteczne ratownictwo i opieka powypadkowa. Kwestia dotarcia do poszkodowanych, udzielenia im jak najszybciej profesjonalnej pomocy medycznej.
Marek Bieńkowski:
- Jeśli chodzi o koszty wyliczalne, to wydaje się, że jesteśmy dalecy od spójnego systemu, dzięki któremu moglibyśmy powiedzieć, że rehabilitacja w tego rodzaju wypadkach kosztuje tyle, a w innych tyle. Jest co prawda obowiązek przekazywania informacji do Narodowego Instytutu Zdrowia, ale szpitale się z niego nie wywiązują. Ludzie muszą mieć przekonanie, że funkcjonują w racjonalnym systemie. Jeśli społeczeństwo zaakceptuje działania nawet dolegliwe, ale z ich punktu widzenia praktyczne, szansa na sukces wzrośnie.
Paweł Frątczak, rzecznik prasowy Komendyanta Głównejgo Państwowej Straży Pożarnej:
- Nazwa straż „pożarna" trochę się zdewaluowała: jedynie 30 procent to dzisiaj wyjazdy do pożarów, zdecydowana większość to miejscowe zagrożenia, a w tym działania na drogach. To nie tylko grupa 30 tys. zawodowych strażaków, którzy muszą mieć przeszkolenie w zakresie kwalifikowanej pierwszej pomocy, ale i ponad 100 tys. strażaków ochotniczych straży pożarnych, które działają w ramach krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego, to jest prawie 4400 jednostek poza naszymi 500 jednostkami PSP, które tworzą system gwarantujący szybkie dotarcie do miejsca zdarzenia na drodze. Żeby system działał, musi być określona sieć jednostek, człowiek posiadający określone wykształcenie i doświadczenie zdobyte w praktyce oraz dostęp do najnowszych narzędzi i technologii ratowniczych. A to kosztuje. Nie są to tylko środki z budżetu państwa poprzez różnego rodzaju dotacje, choćby te, którymi dysponuje minister Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Komendant Główny PSP, są to również środki z odpisów ubezpieczeniowych. Od kilku lat jesteśmy beneficjentem jednego z projektów unijnych, który nazywa się Usprawnienie systemu ratownictwa na drogach etap IV. Tylko w latach 2017-2022 wykorzystamy w tym celu prawie 259 milionów złotych.
- Mój apel do czytelników: najwięcej zależy od uczestników ruchu, którzy powinni niezwłocznie zadzwonić i podać lokalizację zdarzenia, korzystając np. z GPS. Zbyt często się zdarza, że świadkowie zdarzeń robią zdjęcia, filmy, zapominając o zabezpieczeniu miejsca zdarzenia, telefonie do straży lub na policję. A to niestety wydłuża czas dotarcia na miejsce i udzielenia profesjonalnej pomocy. Nawet jeżeli państwo uznacie, że nic takiego się nie stało, proszę wezwać służby ratownicze. Nikt nie wystawi za to rachunku za nieuzasadnione wezwanie.
Anna Ostrowska:
- Bardzo cenną rzeczą są działania edukacyjne służb mundurowych, zarówno straży pożarnej, czy policji. Organizowane są spotkania, lekcje pokazowe, rozmowy na temat bezpieczeństwa. W szkołach i przedszkolach wycieczki, spotkania ze strażakami i policjantami są już na stałe wpisane w pewien cykl zajęć prowadzonych przez nauczycieli. Dzieci są dziś w stanie powiadomić straż pożarną, zadzwonić pod mumer alarmowy. Cenna jest też inicjatywa, której bardzo kibicujemy: nagradzanie młodych bohaterów. Obecnie to już ponad 60 dzieci, niekiedy bardzo młodych osób, które uratowały często obcych sobie ludzi. To właśnie dzieci powiadomiły odpowiednie służby. Na pytanie jak to się stało, że tak zareagowały, odpowiadają, że to było naturalne, wiedziały o tym z przedszkola czy szkoły. Widać więc jak efektywne są nasze wysiłki edukacyjne.
Hubert Biskupski:
- Odnośnie szybkiego wezwania pomocy, państwo wprowadzacie PZU GO – innowacyjne narzędzie informujące o wypadku na drodze. Urządzenie przyspiesza przepływ informacji - o tym, że kierowca zasłabł, jest ciężko ranny, nie żyje.
Grażyna Kasiak:
- Sekundy ratują życie. Kluczową kwestią jest, by służby ratunkowe błyskawicznie były na miejscu zdarzenia. Często jednak poszkodowany w wypadku nie jest w stanie zadzwonić po pomoc, a nie zawsze przecież są świadkowie zdarzenia, którzy w porę zareagują. Właśnie dlatego PZU GO jest tak potrzebne. To aplikacja połączona z urządzeniem typu beacon - kosteczką przyklejaną do przedniej szyby samochodu. Zestaw czujników pozwala na wykrycie sytuacji awaryjnej i wysłanie sygnału do centrum alarmowego PZU. Nasz pracownik podejmie próbę skontaktowania się z kierowcą. Jeżeli nie uda mu się do niego dodzwonić, natychmiast powiadamia służby ratunkowe, które jadą na miejsce zdarzenia. Obecnie rozwiązanie jest w fazie pilotażu i już wkrótce zaoferujemy je naszym klientom.
Konrad Romik:
- Od 1 kwietnia obowiązuje w Polsce system eCall. Sama idea wprowadzenia standaryzacji systemu eCall (ogólnoeuropejskiego systemu szybkiego powiadamiania o wypadkach drogowych), będąca zresztą kwestią regulacji unijnych, od początku wiązała się z koniecznością przekazania informacji o wypadku i jego ofiarach oraz podjęcia działań ratowniczych w przypadku , kiedy kierowca po zdarzeniu drogowym znajduje się w miejscu odosobnionym, jest nieprzytomny lub z innego powodu nie jest w stanie sam wezwać pomocy. Ten system przekazuje także służbom ratowniczym informacje z jakim pojazdem mamy do czynienia, jakiego typu, co też ułatwia podjęcie działań ratowniczych. Komisja Europejska oszacowała, że pozwoli to na uratowanie (na terenie UE ) kilku tysięcy osób w skali roku.
Hubert Biskupski:
- Chciałbym poruszyć kwestię badań zdrowotnych kierowców w starszym wieku, o słabszej percepcji. Czy nie powinniśmy już w tej chwili wprowadzić obligatoryjnych badań corocznych?
Remigiusz Moryto, Regionalny Kierownik Medyczny:
- Powinniśmy wprowadzić obowiązek cyklicznych badań profilaktycznych dla wszystkich. Ludzie siadają za kierownicą, nie będąc często świadomymi swoich problemów zdrowotnych. Lub przeciwnie, siadają, mimo że o tych problemach wiedzą. Osoby przewlekle nadużywające alkoholu cierpią na choroby wpływające na bezpieczeństwo prowadzenia pojazdów. To tzw. padaczka alkoholowa, pojawiająca się kilka dni po zaprzestaniu picia. Padaczka jako choroba w zasadzie dyskwalifikuje kierowcę, tymczasem szpitale czy ośrodki zdrowia prowadzące takich pacjentów często nie zgłaszają tych przypadków. Cukrzyca, bardzo popularna choroba metaboliczna, powoduje wahania poziomu cukru, skutkujące zaburzeniami świadomości. Często jest funkcją wieku, ale nie tylko, bo na cukrzycę zapadają ludzie coraz młodsi. Badania profilaktyczne powinny się zakotwiczyć w ludzkiej świadomości jako coś, co wpływa na bezpieczeństwo, a nie jest elementem restrykcji.
Hubert Biskupski:
- Dotknęliśmy aspektu wychowania, mentalności, edukacji, akceptacji społecznej. Dziękuję za tę ciekawą, wielowątkowa dyskusję. Jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa ruchu drogowego, jesteśmy na takim etapie, że udało nam się jako państwu i społeczeństwu osiągnąć dużo. Przed nami jeszcze wiele wyzwań i wspólnie powinniśmy trzymać kciuki, aby jak najszybciej osiągnąć poziom bezpieczeństwa drogowego panujący w krajach skandynawskich.
Więcej czytaj na odpowiedzialni.se.pl