Drakońskie kary dla kierowców! Nawet więzienie za przekroczenie prędkości

2025-11-13 12:34

Sejm przegłosował zmiany w prawie o ruchu drogowym, które znacznie podnoszą kary dla piratów drogowych. Za podwójne przekroczenie prędkości (np. jadąc 60 km/h na ograniczeniu do 30 km/h) będzie można trafić do więzienia! A to nie jedyne zmiany.

Funkcjonariusz policji w granatowym mundurze z furażerką, w rękach trzymający krótkofalówkę, na tle radiowozu z sygnalizacją świetlną i rozrzuconych banknotów. Ilustracja symbolizuje drakońskie kary i wyższe mandaty dla kierowców, o czym można przeczytać na Super Biznes.

i

Autor: Tomasz Radzik/SUPER EXPRESS, SHUTTERSTOCK Funkcjonariusz policji w granatowym mundurze z furażerką, w rękach trzymający krótkofalówkę, na tle radiowozu z sygnalizacją świetlną i rozrzuconych banknotów. Ilustracja symbolizuje drakońskie kary i wyższe mandaty dla kierowców, o czym można przeczytać na Super Biznes.
  • Przegłosowana w Sejmie ustawa przewiduje nawet więzienie za przekroczenie prędkości
  • W ustawie są także surowe kary za drift i nielegalne wyścigi
  • Rozszerzenie możliwości konfiskaty pojazdu na osoby łamiące sądowy zakaz prowadzenia pojazdów.
  • Ustawa trafi teraz do Senatu

Sejm zaostrza prawo drogowe, za przekroczenie prędkości będzie można trafić do więzienia!

Sejm 7 listopada przegłosował ustawę zaostrzającą kary za wykroczenia drogowe. Zgodnie z projektem za narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia w wyniku rażącego przekroczenia prędkości oraz zasad bezpieczeństwa, sprawcy będzie grozić od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. 

Pierwotny projekt zakładał, że surowsze kary będą grozić za przekroczenie prędkości o co najmniej połowę na autostradzie lub drodze ekspresowej, a na innej drodze publicznej – co najmniej dwukrotnie. Posłowie przychylili się do tej propozycji, co oznacza, że osoba jadąca szybciej niż 180 km/h na drodze ekspresowej, lub 210 km/h na autostradzie, może trafić do więzienia na okres od 3 miesięcy do 5 lat.

Podobne kary mają grozić w przypadku ograniczenia prędkości znakiem. Czyli przy ograniczeniu prędkości do 30 km/h, do więzienia trafimy jadąc już 60 km/h.

Kierowcy będą trafiać do więzienia? Ekspert: to będą ekstremalnie rzadkie przypadki

Pozostaje jednak pytanie, czy samo zaostrzenie przepisów zadziała, skoro pozostaje problem ich egzekucji? Jak mówi w rozmowie z nami ekspert bezpieczeństwa ruchu drogowego i szef portalu brd24.pl Łukasz Zboralski, egzekucja przepisów w Polsce jest "słaba".

- Mamy słabą automatyzację pomiarów, na przykład odcinkowych fotoradarów jest w Polsce mało. Policja ma słabe zasoby kadrowe, więc nadzór nad drogami jest słaby. Ale to nie powoduje, że urealnienie kar nie ma sensu. Mamy dobry dowód z Polski, bo gdy podniesiono grzywny i wysokość punktów karnych za wykroczenia, to liczba śmiertelnych wypadków spadła w Polsce o 1/3, czyli aż o 1000 osób zabitych mniej rocznie. To się utrzymało przez trzy lata, w tym roku również mamy spadek. Więc wysokość kary ma znaczenie, oczywiście oprócz wysokości kary musi być dobra egzekucja - mówi Zboralski.

Jego zdaniem, poziom kar jest obecnie w Polsce odpowiedni, a teraz trzeba zadbać o ich egzekucję - bo dalsze windowanie zaostrzeń "nie ma sensu".

- Te przepisy zostały na ostatniej prostej zepsute, bo stały się bardzo ogólne. Kara więzienia od od trzech miesięcy do pięciu lat będzie mogła grozić kierowcy, który spełni jednocześnie trzy warunki. Ten przepis brzmi obecnie tak, że kto prowadzi pojazd mechaniczny rażąco przekraczając prędkość, czyli już nie wiadomo o ile, to będzie uznaniowe. Tak prawo nie powinno wyglądać. Musi spełnić drugi warunek, czyli naruszyć bezpieczeństwo w ruchu lądowym. Tak jakby samo jechanie 200 km/h przez miasto nie było rażącym naruszeniem bezpieczeństwa. A trzecim warunkiem będzie narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo. To będą ekstremalnie rzadkie przypadki, bo moim zdaniem ten przepis skonstruowano tak, żeby celowo dużo osób pod niego nie podpadało - twierdzi ekspert.

Jak wskazuje ekspert - przepisy mają na celu uderzyć w poszczególne grupy kierowców, z którymi jest w Polsce problem.

- Natomiast te przepisy, które teraz przeszły w Sejmie dotyczą czegoś innego. Mieliśmy problem ze specyficznymi grupami kierowców, wobec których nie mieliśmy narzędzi prawnych. Myślę, że nikomu w Polsce nie podobało się, jak do sądu wreszcie trafił Frog i sędziowie byli bezradni. Bo to co zrobił było udokumentowane, ale jedynie jako zbiór wykroczeń, za co można dać mandaty i sumować liczbę punktów karnych. I te przepisy celują w takich ludzi - powiedział Zboralski. 

Konfiskata pojazdu za łamanie zakazu prowadzenia pojazdów

Nowe przepisy mają na celu wyeliminowanie z ruchu drogowego recydywistów i posiadaczy wielokrotnych zakazów prowadzenia pojazdów. Uchwalone przez Sejm zmiany zakładają, że surowsze sankcje mają dać efekt odstraszający. Sąd będzie mógł orzec dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów w przypadku skazania za niestosowanie się do wcześniejszych orzeczeń zakazu prowadzenia pojazdów.

Nowe przepisy pozwolą również na konfiskatę auta w przypadku osób łamiących sądowy zakaz prowadzenia pojazdów.

Jeśli chodzi o osoby jeżdżące mimo sądowych zakazów prowadzenia ojazdu, to wiemy, że w polscy sędziowie rzadko tych ludzi zamykali, pozwalali im jeździć dalej. Sędziowie sobie nie radzili, albo nie chcieli sobie poradzić, dlatego politycy próbują na sędziach wymusić inne postępowanie i ograniczają fikcję w nakładaniu kolejnych sądowych zakazów. No i sędziowie będą mogli rozpatrywać wyroki w zawieszeniu w takich przypadkach - mówi w rozmowie z nami Łukasz Zboralski.

Ustawa podnosi dolną granicę świadczenia pieniężnego, które orzekane jest obowiązkowo za niestosowanie się do zakazu prowadzenia pojazdów – z 5 tys. zł do 10 tys. zł.

Gdy przepisy nakazują przepadek pojazdu, a nie można tego zrobić, maksymalna nawiązka zastępująca konfiskatę wzrasta po uchwaleniu zmian ze 100 tys. do 500 tys. zł. Te zmiany mają skutecznie zniechęcać do łamania prawa i lekceważenia zakazów.

Do więzienia za nielegalne wyścigi i kary finansowe za drift

Sejm przyjął definicję nielegalnego wyścigu, określając go jako rywalizację co najmniej dwóch kierowców, którzy chcą pokonać określony odcinek drogi w jak najkrótszym czasie i z naruszeniem zasad bezpieczeństwa drogowego. Za organizację i czynne uczestnictwo w wyścigu (jako kierujący) grozić ma kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat.

Za przygotowanie do nielegalnego wyścigu ma być przewidziana kara pozbawienia wolności do 3 lat. Jeśli wskutek wyścigu dojdzie do wypadku, kierowca może trafić do więzienia nawet na 10 lat. 

2 tys. zł mandatu ma dostać widz, lub osoba, która nie jest kierującym, ale umyślnie uczestniczy w nielegalnym wyścigu (np. jako pasażer).

- Projekt był wycelowany w ludzi, którzy jeżdżą mimo zakazów prowadzenia pojazdów, ale też w uczestników nielegalnych wyścigów. Potrzeba było prawnych narzędzi, bo do tej pory policja mogła jedynie nakładać mandaty, lub odbierając dowody rejestracyjne na siłę szukając u tych ludzi problemów w samochodach, żeby "rozpędzić towarzystwo" - mówi w rozmowie z nami Zboralski.

W ustawie zapisano również definicję driftu – to „celowe wprowadzenie pojazdu w poślizg lub doprowadzenie do utraty styczności z nawierzchnią, chociażby jednego z kół pojazdu, wykonane w trakcie ogólnodostępnego zgromadzenia, bez wymaganego zezwolenia”. Nowy przepis dotyczy także motocyklistów, którzy jeżdżą na jednym kole.

Kara za drift na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub ruchu wyniesie 1,5 tys. zł. Jeśli do tego dojdzie do do spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym kara wyniesie do 2,5 tys. zł.

Przepisy miały uderzyć w nielegalne wyścigi i w Polsce nielegalnym wyścigiem będzie ściganie się z drugą osobą - tak zapisano w ustawie. Natomiast będzie też nim wprowadzenie auta w poślizg przy widzach i tego nie rozumiem, dlaczego to ma być tak samo penalizowane. Jednocześnie mknięcie 300 km/h przez miasto, które w Niemczech jest uważane za nielegalny wyścig, w Polsce nie będzie nielegalnym wyścigiem - zwraca uwagę Łukasz Zboralski

Obowiązek zgłaszania spotów samochodowych. Więcej niż 10 osób na parkingu i będzie mandat!

Co więcej, nowe przepisy przewidują, że osoby, które będą chciały zorganizować spot samochodowy w większej ilości pojazdów niż 10, będą musiały zgłosić zgromadzenie do gminy. Organizatorzy takich spotkań będą musieli zadbać o bezpieczeństwo uczestników i przestrzeganie przepisów. 

Czyli przykładowo, jeśli 11 znajomych spotka się na parkingu samochodami, będzie musiało się liczyć z grzywną wysokości 2 tys. zł.

Ustawodawca próbuje "docisnąć" organizatorów nielegalnych wyścigów, aby nie mogli gromadzić się tak łatwo. To daleko idący przepis, wyobrażam sobie, że np. na parkingu spotka się grupa nastolatków z liceum, która ma już 18 lat lat i prawo jazdy, będzie ich piętnastu i zajadą sobie na jakiś parking - dlaczego mieliby dostać mandat? - mówi Łukasz Zboralski.

Nowe przepisy po uchwaleniu wejdą w życie – zasadniczo – po 30 dniach od ich ogłoszenia. Teraz ustawa trafi do Senatu, gdzie zostanie poddana dalszym analizom i głosowaniom. Jeśli Senat nie wniesie poprawek, ustawa trafi do podpisu Prezydenta i zostanie opublikowana w Dzienniku Ustaw. Przepisy mają wejść planowo w 2026 roku.

Super Biznes SE Google News
Mandaty za parkowanie na terenie PKP
QUIZ PRL. Czy pamiętasz Poloneza? Samochód-marzenie milionów Polaków?
Pytanie 1 z 15
QUIZ PRL. Czy pamiętasz Poloneza? Samochód-marzenie milionów Polaków? Skąd wzięła się kultowa nazwa Poloneza MR’78 “Borewicz”?
Borewicz

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki