Import z zagranicy rośnie, polscy pszczelarze likwidują pasieki
Jak informuje portal, "skupy nie przyjmują miodu od zawodowych pszczelarzy, bo wolą sprowadzać tańszy zamiennik ze Wschodu. Tymczasem polscy pszczelarze muszą pozbywać się zalegającego w magazynach miodu, po zaniżonych cenach" - czytamy.
Dobrej jakości polski miód może nawet kosztować 60 zł za litr. Ta sama objętość tylko pochodząca z ukraińskich "wielkotowarowych przemysłowych pasiek" - 15 zł.
Interia cytuje pszczelarza z Wielkopolski. - Zmniejszam swoją pasiekę. Nie ma chętnych na miód, więc utrzymywanie wielu rodzin pszczelich po prostu się nie opłaca - powiedział w rozmowie z finanse.wp.pl jeden z pszczelarzy z województwa dolnośląskiego, który sprzedaje swoje ule za 500 zł. - Likwiduję pasiekę. Mam już dość dokładania do tego interesu - stwierdził.
Kurpiowskie Bractwo Bartne już w lutym tego roku zwracało w mediach społecznościowych zwracały uwagę, na dramatyczną sytuację polskich producentów miodu.
Jak czytamy w zamieszczonym poście "Spoza Unii Europejskiej masowo sprowadzany jest do Polski miód. Nawet 10 tys. ton z Ukrainy. (...) Właścicielami ziemi na Ukrainie są międzynarodowe firmy rolne. Do nich należy kilka milionów hektarów najżyźniejszej ziemi w Europie. Gdzie nie ma zakazu używania GMO i zakazanych przez UE pestycydów. Wielkotowarowe przemysłowe pasieki należące do międzynarodowych koncernów produkują tani miód na tysiącach hektarów rzepaku i słonecznika. Z tej działalności nie płacą podatków na Ukrainie, ponieważ są zarejestrowane np. na Cyprze".
Producenci miodu zwracają uwagę, na niewystarczającą pomoc ze strony państwa
"Refundacje, za które odpowiada Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR), przysługują osobom powyżej 40. roku życia. Sięgają one 60 proc., ale jak zauważyła Hanna Idziorek, prezes rejonowego koła pszczelarzy w Białymstoku, w umowach zazwyczaj pojawia się kwota 20 proc., a na przyczepki zazwyczaj nie przekracza 10 proc." - informuje Interia.
Portal cytuje, Pana Marcina, który wylicza, że kupił wózek do przewożenia uli za 8 tys. zł, dostanie zwrot 150 zł.
"Jak w takiej sytuacji miałbym dalej działać? Problemem jest również fakt, że na ten moment wciąż nie wiadomo, jakie będą dotacje na leki dla pszczół - twierdzi pan Marcin w rozmowie z serwisem.
Jak informuje Interia, przedstawiciele związków pszczelarskich alarmują, w porównaniu do zeszłego roku liczba rodzin pszczelich zmniejszyła się nawet o jedną trzecią. Potwierdza to Przemysław Maciąg z zarządu Wojewódzkiego Związku Pszczelarskiego, cytowany przez portal dlahandlu.pl, uważa że "wielu pszczelarzy zmuszonych jest do zamykania swoich pasiek lub przynajmniej do zmniejszania rodzin pszczelich"
- Mogę potwierdzić problemy na postawie mojego koła. Jeszcze rok temu było to około 1,5 tys. pszczelich rodzin, obecnie jest ich zaledwie około tysiąca - twierdzi Maciąg ze Związku Pszczelarzy.
Eksperci ostrzegają, że jeśli się trend utrzyma, to o polskie miody będzie bardzo trudno - będą drogie i rzadko spotykane.