„Super Express”: – W środę UOKiK warunkowo wyraził zgodę na fuzję PGNiG oraz PKN Orlen. Co oznacza ta decyzja dla bezpieczeństwa energetycznego Polski?
Jacek Sasin: – To przełomowa decyzja. Wcześniej była zgoda Komisji Europejskiej na fuzję z Lotosem. Teraz jest zgoda na fuzję z PGNiG. To otwiera wrota, by proces budowy koncernu multienergetycznego finalizować. To niezwykle istotne zarówno z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Polski, jak i dostępności energii po takich cenach, które będą możliwie jak najkorzystniejsze dla obywateli.
– Jak to wpłynie na bezpieczeństwo energetyczne?
– Przede wszystkim chodzi o dostęp do nowych rynków. Duży koncert będzie mógł łatwiej pozyskiwać surowce z innych niż rosyjski kierunków. Chcemy całkowicie odejść od ich dostaw z Rosji. Co więcej, tak duży koncern, który będzie generował 20 mld zł czystego zysku, będzie mógł inwestować je w transformację energetyczną – tak niezwykle dla nas ważną.
– Wspomniany przez pana argument o uniezależnieniu się od surowców energetycznych z Rosji to jedna z kluczowych obecnie spraw. Co będzie najprostsze? Rezygnacja z rosyjskiego gazu?
– Tak, do końca tego roku zostanie uruchomiony gazociąg Baltic Pipe. Wraz z finalizacją technicznej strony tej operacji trwa zakontraktowywanie surowca, który będzie nim przesyłany. Ta inwestycja zapewni możliwość całkowitego uniezależnienia się od dostaw gazu z Rosji. Jeśli chodzi o ropę naftową, sytuacja jest łatwiejsza. Dostępnych dla nas dostawców jest więcej. Spoglądamy zwłaszcza w kierunku Zatoki Perskiej. Kluczowe znaczenie ma współpraca z Saudi Aramco. Jak wspominał prezes Orlenu Daniel Obajtek, możemy się obejść bez rosyjskiej ropy. Na razie jeszcze mamy kontrakty z Rosją, które są realizowane. Przestaną obowiązywać, jeśli w KE zapadnie decyzja o takich sankcjach.
– Dywersyfikacja ropy prędzej czy później się uda. Pytanie jednak o koszt. Rosyjska ropa ma ten jeden plus, że jest stosunkowo tania. Rezygnacja z tych dostaw nie oznaczałaby dla konsumentów przynajmniej na jakiś czas większych kosztów?
– Rynek ropy w ogóle ma to do siebie, że jest bardzo podatny na wahania cen i to niezależnie od tego, skąd ten surowiec pochodzi. Ceny nie będą więc wprost wyższe. Oczywiście, mogą być wyższe, ale ze względu na to, że będzie mniej surowca, z którego będziemy mogli korzystać. Jeśli zamienimy rosyjską ropę na tę pochodzącą z innych źródeł, nie będzie to mieć bezpośredniego wpływu na cenę. Kraj pochodzenia nie ma decydującego znaczenia dla ceny.
– Węgiel. Co prawda spółki Skarbu Państwa nie kupują go z Rosji, ale sektor fachowo nazywany komunalno-bytowym sprowadza go bardzo dużo. Dotyczy to choćby odbiorców indywidualnych. Zmiana dostawcy oznaczałaby jednak wzrost cen surowca. Rząd jest gotowy zakomunikować Polakom, że ze względu na geopolitykę muszą płacić więcej?
– Spółki Skarbu Państwa praktycznie w ogóle nie korzystają z węgla z importu. Bez rozszerzenia unijnych sankcji nie możemy jednak zmusić prywatnych firm i odbiorców indywidualnych, by nie kupowali surowca rosyjskiego. Polska nie może sama wprowadzić sankcji na rosyjski węgiel. Musi to być decyzja KE. Inaczej nie możemy zablokować podmiotom prywatnym sprowadzania węgla z Rosji. Możemy o to tylko apelować.
– Ceny surowców i koszty produkcji energii są z wielu względów nadal bardzo wysokie. Czy w związku z tym tarcza antyinflacyjna zostanie przedłużona? Formalnie obowiązuje bowiem do końca lipca.
– Wiemy, że tarcza antyinflacyjna zostanie przedłużona. Decyzja co do tego, do kiedy konkretnie zostanie przedłużona, jeszcze nie zapadła. Myślę, że dziś można powiedzieć, iż dopóki cena surowców energetycznych będzie tak wysoka, dopóty będziemy chcieli ograniczać dodatkowe elementy „cenotwórcze”: akcyzę czy VAT. Wiadomo, że to całkowicie nie zniweluje wzrostu cen, bo są one wyższe niż stawki podatków. Chcemy, by te wzrosty możliwie jak najmniej przekładały się na sytuację zwykłych Polaków.
– Czyli rozumiem, że decyzje co do okresu przedłużenia tarczy antyinflacyjnej poznamy raczej bliżej lipca, kiedy będzie wiadomo, jak kształtują się ceny surowców?
– Tak, liczymy też, że po pierwszym szoku wywołanym inwazją Rosji na Ukrainę ceny surowców nieco spadną lub przynajmniej się ustabilizują. Zawsze tak jest, że tego typu nagłe wydarzenia powodują nerwowość na rynkach, ale z czasem sytuacja się normalizuje. To będzie powodować spadek cen. One już spadają i mam nadzieję, że ten trend będzie się utrzymywał i wszyscy odczujemy to w rachunkach.
– Czy rosyjska inwazja na Ukrainę i zmiany dotyczące zakupów surowców powodują, że unijna polityka klimatyczna wymaga rewizji, czy jednak cele postawione w strategii Fit for 55 powinny nadal obowiązywać?
– Wszystko zależy od specyfiki poszczególnych państw. Nie może być jednakowych kryteriów dla wszystkich, bo każde z państw ma różną sytuację. W innej znajduje się Francja, której energetyka jest oparta w dużej mierze na atomie, a w innej Polska, która nadal w dużej mierze energię czerpie z węgla. Nie kwestionujemy celów strategicznych, do których należy transformacja energetyczna w stronę nowych, czystszych źródeł energii. Jednak reakcją na to, co dzieje się obecnie na świecie, powinno być uwzględnienie konkretnej sytuacji poszczególnych państw i takie dostosowanie tempa zmian, by nie przeprowadzać ich na siłę i sztucznie nie generować zbyt wysokich kosztów.
Rozmawiał Hubert Biskupski